Kobe Bryant vs Carmelo Anthony – tak zapowiadana była ta seria. Po pierwszym spotkaniu przy tej parze możemy jedynie postawić wykrzyknik. Bryant : 40 pkt, 6 zb, 4 ast. Anthony : 39 pkt, 6 zb, 4 ast. Ale górą był ten pierwszy, który pomimo słabej postawy swoich kolegów był w stanie praktycznie w pojedynkę przechylić szalę zwycięstwa na korzyść Lakers.
Bryant zdobył 6 pkt w ostatnich 30 sekundach, dodatkowo niezwykle ważny przechwyt zaliczył Trevor Ariza i Nuggets nie była w stanie pomóc nawet niesamowity rzut za 3pkt Mr Big Shot – Chauncey’a Billups’a (swoją drogą nadepnął linię). Nuggets mieli jeszcze szanse powalczyć w samej końcówce, ale celowo przestrzelony drugi rzut wolny JR Smith’a został zebrany z tablicy przez LA.
Co wiemy po tym meczu ? Po pierwsze – wszystko się może zdarzyć, zarówno wygrana Denver w LA jak i LA w Denver ponieważ drużyny prezentują zbliżony bardzo wysoki poziom. Po drugie – Lakers wypadli gorzej pod koszem niż goście (ciekawe czy ktoś byłby w stanie to przewidzieć przed playoff…), zupełnie niewidoczny był Andrew Bynum, przeciętnie zagrał Gasol (chociaż 14 zb zdecydowanie na +). Wreszcie po trzecie – to może być pojedynek Bryant-Anthony przez całą serię. Obaj mają niesamowitą łatwość zdobywania punktów. O Kobe mówi się, że tylko Bóg go może zatrzymać, o Melo – że zdobywa punkty najłatwiej w lidze.
Kolejny mecz w czwartek (piątek polskiego czasu) w Los Angeles.