Fanów NBA niedawno obiegła informacja, że wybrany w poprzednim roku z nr 2 w drafcie (za Derrickiem Rose) Michael Beasley trafił do kliniki terapeutycznej w Houston. Ale po kolei. Najpierw, jak to zwykle ostatnio bywa, sygnały pojawiły się na Twitterze Mike’a. Skrzydłowy zamieścił tam zdjęcia, na których jak to określono pojawiła się „podejrzana substancja”, czyli po prostu w tle była marihuana. Dodatkowo kolejne wpisy Beasleya pokazują dużo w jakim był/jest stanie psychicznym :
Y do I feel like the whole world is against me!!!!!!! Back on my FTW!!!!! I can’t win for losin!!!!!!!!!!
Feelin like it’s not worth livin!!!!!!! I’m done
Not feelin this at all!!!!!
No i teraz zawodnik trafił do kliniki z podejrzeniem stanu depresyjnego. Od razu w internecie pojawiły się opinie o tym, że gracze trafiający do ligi są zbyt młodzi i niedojrzali żeby unieść presję wiążącą się z grą na najwyższym poziomie. Jest w tym dużo prawdy i obowiązkowy, od niedawna, rok gry w College’u raczej tego nie poprawi. Jak to ujął J.A. Adante na razie korzystają z tego tylko agenci, bo nie muszą jeździć po salach gimnastycznych w szkołach średnich.
Ciężko powiedzieć co dalej z Mike’iem. Cała sprawa może mieć też negatywny wydźwięk na postawę Heat, a słaba postawa w tym sezonie może doprowadzić do utraty (choć jest to mało prawdopodobne) Dwyana Wade’a. Trzymaj się Mike.