28 punktów i 7 asyst w wygranym meczu z Celtics, 43 punkty, 6 zbiórek i 5 asyst w zwycięskim meczu z Rockets i 32 punkty, 5 zbiórek i 5 asyst wczoraj z Lakers. Charles Barkley powiedziałby po prostu GIIINOOOOOBIIIIILLLLIIIIIII ! Greg Popovich swoje : Manu being Manu, my po prostu przytakniemy głową.
Spurs są tego typu drużyną, która zawsze wie kiedy się zmobilizować. Pod nieobecność kontuzjowanego Parkera i przy coraz słabszej grze eksploatowanego Duncana zespołowi potrzebna była iskra. Przed sezonem liczono na Richarda Jeffersona, który jednak wpadł w marazm. Swoje miał grać Roger Mason Jr. i Matt Bonner po świetnym poprzednim sezonie, nie grali.
Praktycznie jedynymi osobami co do których można było powiedzieć, że grali lepiej niż od nich oczekiwano byli George Hill (średnio prawie 13 pkt i 3 ast / mecz) i DeJuan Blair (7.5 pkt, 6.2 zb/mecz).
No ale od czego ma się Manu Ginobiliego. 32 letni obrońca znów pokazuje dlaczego był MVP final four Euroligi, czy najlepszy rezerwowym NBA, a jego słynne head fake’i znów wyrywają w powietrze obrońców. Spurs natomiast nie dość, że zagwarantowali już sobie udział w playoff to jeszcze mogą znacząco podnieść swoją pozycję (obecnie są na 7, ale zespoły między 2 a 8 miejscem dzielą zaledwie 3 wygrane).
San Antonio nie jest zespołem, który może zdobyć w tym sezonie tytuł. Jednak nikt nie odbierze im ich dumy. Warto przypomnieć, że o ile wygrają jeszcze przynajmniej 3 spotkania, to będzie to 10ty sezon z rzędu z minimum 50 wygranymi na koncie. W playoff weterani mogą namieszać – sam najchętniej w pierwszej rundzie oglądałbym ich w pojedynkach przeciw Suns lub Jazz – oba miałyby wieeele podtekstów.