W kolejnej rundzie już są Magic, Cavaliers i Celtics.
Pierwsi przy znaczącym udziale Marcina Gortata odprawili Bobcats 4-0. Co najważniejszego wydarzyło się w tej serii ? Przede wszystkim wszyscy zauważyli problemy z faulami Dwighta Howarda. Z jednej strony sędziowie trochę zbyt mocno moim zdaniem starają się pomóc jego rywalom, którzy nie mają szans w siłowej przepychance z Supermenem. Z drugiej jednak sam Howard jest sobie winny, że nie potrafi utrzymać często nerwów na wodzy i podejmuje złe decyzje w obronie. To powoduje frustrację i nie jest tak efektywny pod atakowanym koszem. Nie wróży to dobrze przed spodziewanymi finałami wschodu z Cavaliers (Magic nie powinni mieć dużych problemów z Hawks, a Cavs z Celtics – choć akurat ta para wydaje mi się ciekawsza), którzy będą mieli jeszcze więcej graczy podkoszowych do wykorzystania w rotacji. Druga ważna rzecz z pierwszej rundy dla Magic to przebudzenie Nelsona. Z tak grającym Jameerem nawet przy słabszej dyspozycji Cartera Orlando może rzucać regularnie około 100pkt.
Cavs mieli nadspodziewanie trochę kłopotów z ambitnymi Bulls. W ostatnim meczu problemy z rzutami mieli zarówno James jak i Williams, czyli dwie główne strzelby Cleveland, ale dzięki temu można było zobaczyć jak wiele opcji w ataku mają – wczoraj włączyli się Jamison i Shaq, a z ławki West.
Celtics okazali się zbyt silnym rywalem dla Wade’a, bo ciężko powiedzieć żeby grali przeciwko komuś jeszcze. Heat sprawiali wrażenie jakby myślami byli już na plaży w Cancun i sączyli drinki z parasolem.
Dużo ciekawiej jest na zachodzie, gdzie jeszcze żadna seria się nie zakończyła. Tak jak się spodziewałem duży opór Lakers stawiają Thunder i to mimo, że Artest świetnie pilnuje Duranta. Co prawda wczoraj był blowout dla LA, ale to nie zmienia faktu, że Kobe i spółka będą się musieli napocić żeby nie doszło do meczu nr 7. W derbach Texasu w najbliższym spotkaniu Spurs mają szanse sprawić że Mark Cuban znowu będzie budował drużynę od nowa. To właśnie Mavericks są jak do tej pory największym rozczarowaniem. Budowana za wielkie pieniądze drużyna z graczami jak Nowitzki, Kidd, Butler czy Marion zawodzi na całej linii i jest o krok od eliminacji. A jak odpadną to stawiam też na to, że z posadą pożegna się Rick Carlisle.
In plus są też sponiewierani przez kontuzje Blazers z ryzykującym karierą Brandonem Royem, który przedwcześnie powrócił po urazie. Jednak przewiduję, że dzisiaj ich sen o awansie do drugiej rundy się skończy.
Na deser zostawiłem rywalizację Nuggets z Jazz. Tutaj jeszcze wszystko się może zdarzyć, choć w tej chwil Jazz są moim murowanym faworytem. Grają dobrze, twardo i wiedzą jak powstrzymać Nuggets pozbawionych przywódcy po zdiagnozowaniu remisji raka u trenera Karla. Trzeba zauważyć w tej parze świetną grę Derrona Williamsa, który jest w tej chwili bezsprzecznie najlepszym rozgrywającym w lidze. Pozytywnie zaskakuje też tandem Boozer – Millsap, którzy muszą zastąpić dziurę pod koszem po kontuzji Okura.