W obu parach półfinałowych mamy wynik 2-0. I o ile na Wschodzie jest mimo wszystko niespodzianka i pewne prowadzenie Celtics, o tyle na Zachodzie wszystko idzie zgodnie z zakładanymi scenariuszami i wyraźnie lepszą ekipą są Lakers.
W pierwszym spotkaniu padł wynik 128-107, głównie za sprawą Kobe Bryanta, który zdobył 40pkt, 5zb, 5ast i Lamara Odoma – 19pkt, 19zb z ławki. Wczoraj Suns trochę walczyli, ale wynik mimo to był 124-112, a najlepszy na boisku był Pau Gasol – 29pkt, 9zb, 5ast.
W Phoenix największym problemem jest brak równej formy kluczowych graczy i po prostu nie ma gracza, który mógłby sam poprowadzić zespół. Nash, mimo tego że gra bardzo dobrze i regularnie notuje double-double, nie jest w stanie rzucać 30pkt/mecz. Stoudemire nie jest w stanie zdominować trójki Gasol-Odom-Bynum, a przy braku większego wsparcia ze strony Lopeza i przede wszystkim Frye’a regularnie przegrywają walkę na tablicach – 34/42 w poniedziałek, 34/39 wczoraj.
Z pozytywów lepiej zagrali w końcu J-Rich i Hill, zwyżkę formy z ławki zanotował też Dudley (5/5 za 3pkt) co jest niezłym prognostykiem przed spotkaniami w Phoenix. Miejmy nadzieję, że Suns nie uważają za wystarczający sukces awansu do finałów konferencji i postawią się jeszcze Lakers.
Warte odnotowania :
- tak jak przed pierwszym meczem większość rodzimych kibiców NBA była za Magic, tak teraz wszyscy są zieloni…
- pierwszy numer w drafcie wylosowali Wizzards, ja cieszę się z dwójki Sixers, smucą się w Nets – dostali nr 3, a specjaliści uważają że tylko Wall i Turner mają szanse na zostanie gwiazdami od początków gry w lidze
- rozkręca się trenerska karuzela, najczęściej w kontekście objęcia nowych zespołów wymienia się : Douga Collinsa, Avery’ego Johnsona, Sama Mitchela i John Calipari
- ten ostatni jest wymiany często w kontekście zmiany klubu przez LeBrona Jamesa, z którym miałby przejść niejako w pakiecie