Na wydanej wraz z końcem września płycie Kings Of Leon „Come Around Sundown”, w jednym z numerów wokalista Caleb Followill śpiewa – „I will never be a cornerstone, I don’t want to be here holding on.” – Słowa bardzo wielowymiarowe, jednak czytając ostatnie doniesienia z Florydy skojarzyły mi się z obecną sytuacją Marcina Gortata w Orlando Magic.
Cornerstone, czyli kamień węgielny, tkwiący w środku jakiejś budowli. Element bardzo ważny, który podtrzymuje jego konstrukcję, jednak nie mający żadnych bardziej wymagających i odpowiedzialnych funkcji. Według ostatnich słów Stana Van Gundy’ego tak właśnie będzie mniej więcej wyglądać rola Polaka w jego zespole.
„Myślę, że Marcin jest zawodnikiem, który chce robić więcej niż wymaga od niego otoczenie. Każdy musi mimo wszystko znać swoje miejsce. W zespołach celujących w mistrzostwo tak jest. Tam każdy zdaje sobie sprawę ze swojej roli i ją akceptuje” – stwierdził Van Gundy w wypowiedzi dla Orlando Sentinel.
Czyli jednym zdaniem, Gortat będzie tym, kim był dotychczas, a więc wysiedzianym człowiekiem od czarnej roboty, żyjącym w cieniu najlepszego środkowego świata. Kolejny rok rozczarowania? Dla mnie osobiście nie, ale widać, że dla Gortata każdy następny przybliża go do pewnych granic frustracji.
– „Są dni, kiedy ledwo powstrzymuje się od wykrzyczenia wszystkim tego co czuję i powiedzenia trenerowi tego czego chcę. Czuje się jak ktoś, kto musi poświęcić o wiele więcej dla drużyny niż inni i momentami jest to bardzo trudne.” – powiedział Gortat
Nie do końca wiem kto narobił Marcinowi nadziei, wkręcając mu i całej Polsce minuty na pozycji silnego skrzydłowego. Jeżeli był to sam Van Gundy, to nie mogę dokopać się do takowych jego słów, jednakże sam w nie uwierzyłem, mimo iż wyczuwałem, że szukanie Marcinowi dłuższej chwili na boisku nie było w Orlando nikomu na rękę. Ani trenerowi, ani nawet pozostałym graczom Magic, którzy sami przyznali, że poza zbieraniem, bronieniem i bieganiem nie wymagają od Polaka niczego więcej.
Coś dziwnego w tym wątku zaczęło się dziać, gdy latem sam Marcin powiedział w polskiej telewizji jakoby zanosiło się na jego przenosiny do Minnesoty, po czym po zaledwie paru dniach zdementował własne słowa. Później odezwały się także władze Orlando, podkreślając całą sytuację grubą kreską, dodając, że Polak może kupić sobie na Florydzie duży, wygodny, umeblowany dom ponieważ zostanie w klubie na długie, długie lata.
Wygląda to na beznadziejny impas. Gortat jest obecnie w kwiecie wieku, a kolejny raz zanosi się na to, że będzie nosił cegły, na potężne, murowane dunki Dwighta Howarda. Może przynajmniej będzie miał więcej czasu na przesłuchanie nowych Kings Of Leon. Ciekawe, czy w przeciwieństwie do swojej funkcji w Magic lubi te klimaty.
Mnie najbardziej irytuje twierdzenie polskiej prasy, że SvG robi błąd nie grając Twin Towers tak jak choćby SAS za czasów Robinsona. Kaman, porównywanie Gortata do Duncana? Pismaki zrobią wszystko, żeby sprzedać więcej egzemplarzy…
Frustracja Gortata? To co ma powiedziec Kuszczak? :) Jest tak jak mowi SvG- w kazdym zespole (i to nie tylko celujacym w mistrza) sa roleplayerzy i Gortat jest kims takim-rzemieslnikiem dajacym odpoczac Dwightowi i musi sie z tym pogodzic. A poza tym Gortat nie nadaje sie na PF- to trzeba rzucic z półdystansu, czasem za 3, uczestniczyc w ataku a same zaslony, zbiorki i bieganie od kosza do kosza przewagi nie daje