Boston Celtics, najbardziej utytułowany klub w historii NBA w rozpoczynającym się niebawem sezonie stanie przed najtrudniejszym, ale i być może najwybitniejszym sezonie w swoim dorobku. Czy bostończycy będą w stanie ujarzmić wrogich Lakers, zatrzymać mocarnych Heat i stawić czoło groźnym Magic?
Historię na temat 65. sezonu NBA w wykonaniu Celtics zacznijmy od preseason, który dla podopiecznych Doca Riversa układa się wyjątkowo dobrze. Tak zgranego, zdeterminowanego, a zarazem spokojnego Bostonu nie widziałem od dawna. Aktualni wice mistrzowie mają na koncie 5 wygranych na jedną porażkę i obok Orlando Magic zdają się być najlepiej przygotowaną ekipą w lidze.
W ubiegłorocznych finałach do 18. tytułu zabrakło Celtom może kilkunastu rzutów, a przede wszystkim zbiórek. Mistrzostwo przeszło Bostonowi tuż przed nosem, dlatego też trener Rivers przygotował swoją drużynę głównie pod kątem playoffs.
Jeżeli chodzi o poprawę gry na tablicach: Celtics pozyskali świetnie spisującego się w tym elemencie Shaquille’a O’Neala, który w ostatnim sezonie notował średnio 6.7 zbiórki na mecz. Do składu dołączył też inny O’Neal – Jermaine (7.5 zb.). Dodatkowo pojawił się także Samih Erden, a po świętach Bożego Narodzenia na parkiet powinien wrócić przecież Kendrick Perkins. Centymetrów pod tablicami Celtom z pewnością więc nie zabraknie.
Jeżeli chodzi o wsparcie z ławki: to poza wspomnianymi „wieżami”, kibice w Bostonie będą mogli z pewnością liczyć na takich graczy jak Nate Robinson (14.5 pkt. na mecz w preseason), który coraz śmielej wykorzystywany jest w rotacji i to z powodzeniem, oraz Marquis „1000 trójek*” Daniels czy pierwszoroczniak Luke Haranagody. Mecze przedsezonowe wypadają w wykonaniu tych panów kapitalnie, a wszyscy świetnie zgrywają się z pierwszą piątką C’s – nawet Delonte West.
Jeżeli chodzi o ewentualne problemy w grze: to bostończycy mogą nieco utykać na skrzydłach. Chodzi mi głównie o Kevina Garnetta czy Paula Pierce’a. Jednak na wszelkie problemy związane ze skutecznością Rivers polecił aby w przerwie letniej jump-shoty przetrenowali Marquis Daniels i Rajon Rondo. Największym i praktycznie jedynym mankamentem czołowego playmakera NBA były właśnie rzuty z dystansu. Póki co, sztuka ta wychodzi mu całkiem dobrze, co najlepiej widać było przy okazji przedsezonowego spotkania Celtics z Toronto Raptors w TD Garden.
Podsumowując, w sezonie regularnym nie spodziewałbym się po Boston Celtics złotych gór. „Zieloni” będą z pewnością dogrywać wspomniane przeze mnie wyżej elementy czyli zbiórki i skuteczność oraz scalać ławkę rezerwowych z pierwszą piątką. Jeżeli wszystko wypali, to w playoffy takie tuzy jak Miami Heat czy Orlando Magic będą musieli się na Celtów bardzo mocno zapierać. Najważniejsze – niech pod żadnym pozorem nie zmyli was regular season.
Skład: 20 Ray Allen (G), 0 Avery Bradley (G), 8 Marquis Daniels (G), 11 Glen Davis (F), 86 Semih Erden (C), 5 Kevin Garnett (F), 55 Luke Harangody (F), 7 Jermaine O’Neal (C), 36 Shaquille O’Neal (C), 43 Kendrick Perkins (C), 34 Paul Pierce (F), 4 Nate Robinson (G), 9 Rajon Rondo (G), 12 Von Wafer (G), 13 Delonte West (G)
Trener: Doc Rivers
* – Daniels podczas przerwy letniej rzucał na treningach 1000 trójek dziennie.
nasilniejsza ławka w lidze patrząc na pozycje numer 4 i 5. świetny ruch to powrót Westa. Szkoda tylko, że rewelacyjny na M.Ś. Erden będzie sporo czasu spędzał na ławce. W takiej Oklahomie czy Nowym Orleanie byłby wiele ważniejszym graczem, który ma zadatki by zrobić całkiem niezłą karierę. O wiele lepiej trafił jego rodak Asik (Bulls)