Houston Rockets @ Los Angeles Lakers 110:112 (33:25, 29:25, 20:26, 28:35)
Inauguracja nowego sezonu zawitała do Staples Center w Los Angeles. Oczywiście przed spotkaniem z Houston Rockets odbyła się wielka uroczystość. Zostały wręczone mistrzowskie pierścienia za ubiegłe rozgrywki. Podczas tej ceremonii czuć było emocje unoszące się w hali.
Na parkiecie nie było jednak taryfy ulgowej dla właśnie ukoronowanych mistrzów. „Rakiety” postawiły bardzo twarde warunki i całe spotkanie było niezwykle wyrównane.
Do prawdziwej gry (zapomnijmy już o preseason) wrócił wreszcie Yao Ming. Chiński center spędził na parkiecie 23 min i w tym czasie zanotował 9 pkt i 11 zb. Cały czas pozostaje nam czekać na lepszą formę Yao. Prym w Houston wiedli inni zawodnicy, a konkretnie dwójka obrońców. Aaron Brooks zdobył 24 pkt (plus 9 as), a Kevin Martin 26 pkt. Główną bronią obydwu panów okazały się rzuty dystansowe. Brooks i Martin łącznie zanotowali 7/12 za trzy, a dla porównania cały zespół Houston 8/20. Nieźle pod koszem czarował też Luis Scola (18 pkt i 16 zb), swoje zrobił wchodzący z ławki Chase Budinger (13 pkt).
Większość spotkania toczyło się wręcz dyktando Houston. Lakers na początku wprawdzie prowadzili, ale trwało to dosłownie chwile. Na 7:53 min przed końcem I kwarty celnym rzutem wolnym wyrównał Brooks (było wtedy 9:9) i od tej chwili przez długi czas to „Rakiety” były na czele. „Jeziorowcy” wrócili na prowadzenie dopiero na jakieś 9 minut przed końcem meczu.
W Los Angeles Lakers najlepszymi strzelcami byli Pau Gasol oraz Kobe Bryant. To na pewno nikogo nie dziwi. Gasol zdobył 29 pkt i miał 11 zb, a Kobe dołożył 27 pkt (i 7 as). Dobrą robotę wykonał też tradycyjnie Lamar Odom (14 pkt i 10 zb). Prawdziwych bohaterów tego spotkania możemy znaleźć jednak wśród rezerwowych. Chodzi mi o Shannona Browna (16 pkt) oraz Steve’a Blake’a (10 pkt).
Ważną bronią Lakers okazały się rzuty trzypunktowe i to właśnie głównie za sprawą Browna oraz Blake’a. LAL mieli w tym elemencie 9/21, a ci dwaj panowie łącznie 7/9. Do tego jednak należy dodać, że ich trójki wpadały w niezwykle ważnych momentach. Jak już wspomniałem, Lakers wrócili na prowadzenie dopiero w ostatniej odsłonie. Nie było to jednak wyraźne prowadzenie. Ledwie kilka punkcików. Wtedy sprawy w swoje ręce wziął Shannon Brown i wciągu ledwie 20 sekund odpalił dwie trójki dzięki czemu „Jeziorowcy” odskoczyli nieco wyraźniej na +8. Była to mniej więcej połowa ostatniej kwarty. Taki obrót spraw nie załamał jednak zawodników Houston, którzy cały czas dzielnie walczyli. W samej końcówce po punktach, które zdobył Luis Scola, „Rakiety” znowu wybiły się na jednopunktowe prowadzenie i to znowu Lakers mieli problem. Nadszedł jednak czas na błysk Stev’a Blake’a. Nowy rozgrywający LAL na 18 sekund przed końcem spotkania dostał piłkę od Kobe’go Bryanta i trafił za trzy. Houston miało jeszcze swoją okazję, ale nie zdołali wyrównać. Tym samym dla Blake’a było to wymarzone rozpoczęcie nowego sezonu w nowym otoczeniu. Dzięki jego wielkiemu rzutowi Lakers rozpoczęli marsz po kolejny tytuł od zwycięstwa.
Ha, wygrałem, typowałem Boston ogra Miami +8… sie znam:}