Zaskakująco dobrze na starcie sezonu prezentują się ekipy Hornets i Hawks. Wczorajsze wygrane pozwoliły im poprawić swoje bilansy na 3-0. Na drugim biegunie są gracze 76ers, których porażka z ciekawą drużyną Pacers była trzecią z rzędu.
Nowy szkoleniowiec Hornets – Monty Williams podstaw swojego fachu uczył się pod okiem Grega Popovicha. Wczoraj miał okazję po raz pierwszy stanąć pod drugiej stronie barykady. W najważniejszym momencie spotkania jego zespół pokazał, że dobrą obronę już mają przećwiczoną.
Sam mecz zapowiadano przede wszystkim jako starcie dwóch rozgrywających – Tony’ego Parkera i Chrisa Paula (obaj na zdjęciu powyżej). CP3 nie zawiódł – 25pkt, 5ast i 7zb, Parker natomiast zagrał tak jakby myślał co zrobić z 50 mln $, które za kolejne 4 lata gry w San Antonio zainkasuje. Drugi z liderów Spurs – Tim Duncan także nie miał swojego dnia i dlatego po rewelacyjnej dla Hornets 3ciej kwarcie całe ostatnie 12 minut spędzili na ławce rezerwowych.
W tym czasie rezerwowi Ostróg wśród których wyróżnił się Gary Neal – 8pkt zdołali zmniejszyć przewagę gości, ale na więcej nie było ich stać i ostatecznie skończyło się na 9cio punktowej porażce.
Na słowa uznania zasłużył także Marcus Thornton – rezerwowy Szerszeni zdobył 17pkt i dołożył 7zb.
Man, you have no clue how good it feels to play basketball again. Last year sitting on the sidelines, you hear all this different stuff, and you just want to compete. This is what I do. ~ Chris Paul
New Orleans Hornets (3-0) | 17 | 26 | 33 | 23 | 99 |
San Antonio Spurs (1-1) | 24 | 28 | 18 | 30 | 90 |
Hornets: West 18, Ariza 9, Okafor 9, Paul 25, Belinelli 3, a także Green 12, Mensah-Bonsu 0, Mbenga 0, Smith 6, Bayless 0, Thornton 17
Spurs: Duncan 7, Jefferson 18, Blair 4, Parker 13, Ginobili 23, a także McDyess 6, Gill 6, Neal 8, Anderson 5
Joe Johnson nie miał dobrego zakończenia poprzedniego sezonu. Ostatni mecz przed swoimi kibicami zakończył się gwizdami w jego kierunku. Kilka miesięcy i 124 mln $ później Joe znów kocha Atlantę, a za dobrą grę kibice dziękują mu brawami.
Trudno się im dziwić, skoro przynajmniej na początku rozgrywek nie zawodzi. Wczoraj głównie dzięki jego dobrej postawie w końcówce Hawks odnieśli swoje trzecie zwycięstwo z rzędu. Johnson trafił 14 z 29 punktów swojego zespołu w ostatnich 12 minutach.
Początek meczu to jednak słaba postawa wszystkich starterów Hawks i świetna współpraca Wizzards, wśród których brylowali Al Thornton 24pkt, 7zb, Andray Blatche 18pkt, 7zb i później John Wall 28pkt, 9ast, 5zb. W drugiej kwarcie trener Jastrzębi postanowił do gry wpuścić rezerwowych i był to strzał w dziesiątkę. Prowadzeni przez Jamala Crawforda (15pkt) nie tylko odrobili straty, ale wyszli też na prowadzenie broniąc na tyle dobrze, że Wizzards zdobyli w tej odsłonie tylko 13 pkt.
Kolejne kwarty zwiastowały ciekawe zakończenie, w którym za sprawą wcześniej wspomnianego Johnsona, ale też Horforda – 20pkt, 10zb i Smitha 12pkt, 10zb to Atlanta się cieszyła z wygranej.
Joe, man, he made some tough shots. I guess that’s why he’s an All-Star and gets paid what he gets paid. ~ Al Thornton o Joe Johnsonie
Trzeba przyznać, że pomimo dobrego startu i praktycznie niezmienionego składu Hawks nie są traktowani jako zespół który może namieszać w lidze. O tym, że nie jest to koniecznie problematyczne postanowił się wypowiedzieć Jamal Crawford:
We were the third seed last year for a reason. But those other teams are getting the hype for a reason. I just hope we’ll continue to shine under the radar and go into the playoffs the same way. ~ Jamal Crawford
Z ciekawostek: Javal McGee zaliczył we wczorajszym meczu 7 bloków. Gdyby nie jego problemy z faulami była szansa, że osiągnie nietypowe triple-double. Ostatecznie zdobył tylko 7pkt i 8zb.
Washington Wizzards (0-2) | 27 | 13 | 30 | 25 | 95 |
Atlanta Hawks (3-0) | 18 | 26 | 26 | 29 | 99 |
Wizzards: Thornton 24, Blatche 18, McGee 7, Hinrich 8, Wall 28, a także Armstrong 0, Martin 0, Jianlian 10, Young 0, Booker 0
Hawks: Smith 12, Wiliams 0, Horford 21, Bibby 12, Johnson 25, a także Jamal Crawford 15, Collins 2, Powell 0, Pachulia 6, Teague 6
Doug Collins zaczyna wprowadzać zmiany w grze 76ers. Zaczął od oczekiwanych przetasowań w pierwszej 5tce. Wczoraj dotychczas podstawowy gracz – Jason Kapono, w ogóle nie pojawił się na parkiecie, a jego miejsce zajął Andres Nocioni. Jednak ani to, ani dobra postawa rezerwowych Lou Wiliamsa (18pkt – wszystkie w pierwszej połowie) i Thada Younga (11pkt, 7zb) nie wystarczyło żeby wydrzeć zwycięstwo w Conseco Fieldhouse.
We have to break a lot of losing habits. I told the guys after the game that there is not one guy in this room who has a winning record in the NBA as a pro. Are we going to change? That’s my job, to get it done. ~ Doug Collins
Pacers wyglądają natomiast jak zupełnie inna drużyna niż ta, którą oglądaliśmy w poprzednich sezonach. Grają szybko, dobrze w obronie i chętnie dzielą się piłką. Duża w tym zasługa nowego rozgrywającego – Darrena Collisona, który błyskawicznie wkomponował się w zespół. Ważne jest także to, iż po raz pierwszy od dawna w Indianie nie ma problemów z kontuzjami i praktycznie wszyscy najważniejsi gracze przepracowali okres przygotowawczy.
Zmiany widać też na trybunach. Dotychczas przeciętny kibic myśląć o grze w hali Pacers spodziewał się ciszy, a później buczenia na gospodarzy. Teraz ta hala w końcu żyje. We wczorajszym meczu zdarzały się nawet owacje na stojąco.
We had so much adrenaline going through us. When you get that type of momentum, for the team that’s on the road, it’s really hard to overcome that. Most importantly, the thing was, we backed those up with defensive plays. It wasn’t just on the offensive end. ~ Danny Granger
Samo spotkanie dobrze rozpoczęło się dla 76ers, którzy potrafili zbudować nawet sporą przewagę, jednak ponownie zdarzył im się zbyt duży przestój w grze w czasie którego nie potrafili zdobyć punktów. Złe decyzje rzutowe skutkowały kontratakami Pacers i coraz większą frustracją, a to nigdy nie pomaga. Po przegranej 12 punktami trzeciej kwarcie widać było już zrezygnowanie na twarzy Sixers i trzecia porażka z rzędu stała się faktem.
Philly znów zawiódł duet liderów Iguodala – Brand, obaj zdobyli po 12 puntów, ale na bardzo słabej skuteczności. W obozie Pacers równomiernie rozłożone akcenty w ataku pozwoliły 4 podstawowym graczom osiągnąć minimu 14 punktów. Na szczególne wyróżnienie zasłużyli Hibbert – 14pkt, 13zb, Granger 22pkt i Dunleavy 16pkt, 9zb.
Philadelphia 76ers (0-3) | 26 | 25 | 15 | 20 | 86 |
Indiana Pacers (2-1) | 21 | 30 | 27 | 21 | 99 |
76ers: Brand 12, Nocioni 6, Hawes 4, Iguodala 12, Holiday 12, a także Battie 0, Wiliams 18, Young 11, Speights 2, Turner 9
Pacers: Granger 22, McRoberts 9, Hibbert 14, Dunleavy 16, Collison 15, a także Posey 0, Ford 6, Jones 0, Hansbrough 9, George 8
Co do Szerszeni, to tak przypuszczałem, że odświeżenie składu, nowy trener i chęci na awans do play off pozwolą im na powrót do czołowej 8ki Zachodu. jak na razie jadą extra i mają 3-0. Równie imponująco , mimo słabego preseason, prezentują się Jastrzębie, a nikt już chyba nie mówi o słabym trenerze Drew. Inne miny mają kibice Szóstek..Collins nic nie poprawił jak do dziś. Objawieniem zostaje znów wysoki lot Roy’a Hibberta. Piątka z Collisonem, Grangerem, Hansbroughiem czy Hibbertem to niezła przyszłość Pacers.