Minnesota Timberwolves |
28 | 24 | 22 | 20 | 94 |
Los Angeles Lakers |
26 | 32 | 24 | 17 | 99 |
To już ósme ligowe zwycięstwo Los Angeles Lakers. Porażki jeszcze nie zaznali. Minnesota Timberwolves dzielnie stawiała opór, ale wygrać po prostu nie mogła. Dlaczego nie mogła wygrać? Ekipa „Leśnych Wilków” może mieć pretensje tylko i wyłącznie do siebie. Popełnili aż 25 strat, a robiąc tyle błędów naprawdę ciężko osiągnąć sukces.
Bilans 8-0 na starcie sezonu to jeden z najlepszym wyników w historii LAL. Ostatni raz tak świetnie wystartowali w sezonie 1997/1998. Wtedy seria zwycięstw została przerwana dopiero po 11.
Bardzo dobrze przeciwko Timberwolves zagrał Kobe Bryant. „Black Mamba” zdobył 33 punkty. Po pierwszej połowie miał już 23 punkty. Szczególnie aktywny był pod koniec drugiej kwarty. W niespełna dwie minuty zdobył 10 punktów.
Kobe oczywiście miał silne wsparcie, które dał mu Pau Gasol. Hiszpan dołożył 18 punktów i 10 zbiórek. To jego kolejne double-double w tym sezonie.
Po stronie gości po prostu świetne zawody rozegrał Kevin Love. Zdobył 23 punkty i zebrał 24 piłki (w tym aż 11 w ataku!). Jest pierwszym zawodnikiem, który zagrał przeciwko Lakers na poziomie przynajmniej 20 pkt/20 zb od stycznia 2009 roku. Wtedy dokonał tego Dwight Howard. Love zapewne żałuje, że jego dobry występ nie został przypieczętowany zwycięstwem. Z pozostałych graczy „Wolves” nieźle pokazali się Michael Beasley (15 pkt) oraz Sebastian Telfair (13 pkt). Ten drugi dostaje ostatnio sporo szans na grę, gdyż kontuzjowani są zarówno Luke Ridnour jak i Jonny Flynn.