Kolejne zwycięstwo zanotowali gracze Hornets,pokonują na własnym parkiecie Los Angeles Clippers 101-82.Było to już siódme zwycięstwo graczy New Orleans w tegorocznych rozgrywkach.
Podobnie jak w meczu Milwaukee,spotkanie toczyło się pod dyktando gospodarzy i miało jednostronny przebieg.Nic w tym dziwnego,gdyż na parkiecie pojawiła się drużyna która nie doznała jeszcze porażki w tegorocznych rozgrywkach.Początek spotkania należał do miejscowych,którzy szybko wyszli na prowadzenie 20-5.Niestety dla przyjezdnym tuż na początku pierwszej kwarty ich podstawowy center Chris Kaman doznał urazu (skręcona lewa kostka) podczas starcia z Chrisem Paulem i nie powrócił już na boisko.To z pewnością podłamało graczy z Los Angeles którzy nie potrafili przeciwstawić się świetnie grającym graczom Hornets.Na początku 2 kwarty w grze pojawił się Quincy Pondexter,debiutant dla którego był to drugi występ na parkietach NBA.Po jego rzutach koszykarze z Nowego Orleanu prowadzili 32-18 i dalej kroczyli po kolejne zwycięstwo.Wtedy jednak do gry wkroczył Baron Davis pauzujący w ostatnich meczach z powodu urazu kolana,i na spółkę z Aminu próbowali zmniejszyć straty.Udało im się to gdyż do szatni gracze gości schodzili przegrywając tylko 48-41.Po zmianie stron do słowa znów doszli gracze z Luizjany i szybko powiększyli przewagę do 12pkt (55-43).Świetnie w tym fragmencie spotkania prezentował się Trevor Ariza.Wtedy jednak coś zatrzymało się w grze gospodarzy.Niecelne rzuty i straty przy jednoczesnej rewelacyjnej grze Griffina i Aminu pozwoliły Clippers uwierzyć w końcowe zwycięstwo.Na 2:30 do końca 3 kwarty po rzucie Griffina wynik na tablicy wskazywał 63-60.Odpowiedz było błyskawiczna,ale przed ostatnią odsłoną meczu było tylko 70-60.
Na początku 4 kwarty stało się coś niesamowitego.Dwóch rezerwowych graczy Hornets,Bayless i Green,bo o nich mowa,zdobyli wszystkie 21 punktów swojej drużyny na starcie ostatniej kwarty i pogrzebali szanse gości.Trafili 10 z 12 rzutów z gry i wszystkie 5 rzutów z linii.Po ich grze wynik na 5 minut do końca spotkania brzmiał 89-69.Było wtedy wiadomo że zawodnicy z Kaliforni doznają kolejnej porażki w sezonie.
Nie wiadomo jak długo czekać będziemy na Kamana,ale kontuzja Foye który opuścił już szósty z rzędu mecz i uraz najlepszego strzelca drużyny Erica Gordona (lewe ramie) nie wróżą niczego dobrego.Bez nich o zwycięstwa będzie bardzo trudno tym bardziej że przed nimi mecz w San Antonio.Hornets natomiast w zupełnie innych nastrojach siedem zwycięstw żadnej porążki,świetna dyspozycja rezerwowych.Widać że coach Williams dobrze kieruje zespołem,świetnie w drużynie czują się Belinelli i Ariza,rewelacyjnie gra Paul,czego chcieć więcej.Do tego jeszcze kilka dni odpoczynku,następny mecz grają u siebie 13 listopada z Portland.Obie ekipy na dziś dzień dzieli niesamowita przepaść a przecież przed sezonem obie ekipy stawiało się w podobnym położeniu,czyli na walce o czołową ósemkę dzikiego zachodu.Było to 14-ste kolejne zwycięstwo graczy Hornets nad ekipą z Clippers.
New Orleans Hornets (7-0) | 27 | 21 | 22 | 31 | 101 |
Los Angeles Cippers (1-7) | 18 | 23 | 19 | 22 | 82 |
Hornets: Green 19,Bayless 15,Paul 13 (8as),Okafor 12,Ariza 12,Belinelli 11
Clippers: Aminu 20,Gomes 11,Griffin 10,Butler 10,Smith 8,Bledsoe 6 (8as)