Tym razem kolejny odcinek cyklu „Bohaterowie i antybohaterowie” publikuję dzień później niż powinienem. Następna część będzie już jednak normalnie, czyli poniedziałek w godzinach wieczornych.
Miniony tydzień był naprawdę udany dla wielu zawodników. Dlatego ciężko było wybrać tego jednego bohatera.
Bohater tygodnia:
Paul Millsap – ten człowiek ma już mecz życia chyba za sobą. Przeciwko Miami Heat zagrał tak fenomenalnie, że ciężko uwierzyć, aby jeszcze kiedykolwiek się poprawił. To był po prostu jego dzień. To on poprowadził Utah Jazz do niespodziewanego zwycięstwa z faworytem. Szczególnie bohaterska była sama końcówka spotkania w jego wykonaniu. Przez 29 sekund zdobył aż 11 punktów! Trzykrotnie trafił za trzy, a najlepsze jest to, że przez wszystkie lata swojej dotychczasowej kariery trafił tylko dwa rzuty z dystansu. Na dodatek w ostatniej akcji regulaminowego czasu gry zebrał piłkę w ataku i jakimś dziwnym rzutem doprowadził do dogrywki. Prawdziwy bohater. Millsap zdobył przeciwko Miami 46 punktów, co oczywiście jest jego rekordem kariery. Będzie zapewne o tym spotkaniu opowiadał swoim wnukom, a oni swoim wnukom.
Antybohater tygodnia:
Dwyane Wade – bohater został wybrany i łatwo z tego samego meczu wybrać też antybohatera. Wade niby zagrał bardzo dobrze, bo zdobył 39 punktów przeciwko Utah, ale mógł odmienić losy całego meczu. Na jakieś 3 sekundy przed końcem czwartej kwarty spudłował jeden rzut wolny. Gdyby trafił wszystko zapewne wyglądałoby zupełnie inaczej. Mówilibyśmy o niezłym występie Millsapa, ale nie o fenomenalnym. Miami też miałoby jedną porażkę mniej. Teraz jednak to tylko sfera domysłów. Żeby coś jeszcze dodać do „antybohaterstwa” Wade’a przypomnę jego występ przeciwko Celtics w ostatnim tygodniu. Miami przegrali, a „Flash” zagrał na słabiutkim poziomie (2/12 z gry, 8 pkt i 6 strat). Te dwa wydarzenia nie zmieniają jednak tego, że jest on naprawdę świetnym koszykarzem…
Oj tam zaraz antybohater tygodnia, no wiesz. Ostatnie zdanie to taka jakby asekuracja przed ewentualnymi pretensjami fanów Wade’a, w tym i mnie, czego nigdy nie kryłem ;)
Pzdr !
jak dla mnie lipa;(( Wade i Bosh jakby nieco obnizyli loty i nie są tak ambitni jak przed rokiem. Trasnfer Jamesa ich rozpuścił
Mariusz – to ostatnie zdanie było kierowane głównie do Ciebie ;)
Pozdro!