Washington Wizards i Portland Trail Blazers wystąpiły minionej nocy bez swoich najlepszych zawodników tj. bez Johna Walla i Brandona Roy’a. Na szczęście dla trenerów Saundersa i McMillana bardzo dobre zawody rozegrali inni czołowi gracze danych ekip. Największym pozytywnym zaskoczeniem okazał się występ Agenta 9 (przemianowany z Agenta 0).
Bez cierpiącego na uraz Johna Walla (lekko skręcona kostka), a także bez uskarżającego się na ból w kolanie Chińczyka Yi, przystąpili do boju z Drapieżcami podopieczni Flipa Saundersa. Kto wie czy nie wyszło to drużynie na dobre, gdyż ten mecz pokazał ,że wcale nie wszystko w Wizards musi się kręcić wokół Johna Walla. Również bez tego gracza można grać i wygrać, zwłaszcza gdy równą formę prezentują inni koledzy.
Ten mały sukces i trzecia wygrana drużyny z D.C. miała kilku ojców. Gilbert Arenas zainspirował kolegów rzucając 20pkt, a także notując 7zb i 6as. Do jego poziomu równie wszechstronnie dopasowali się Andray Blatche (22pkt/7zb/5as) czy Kirk Hinrich (najlepszy występ w sezonie zasadniczym z 13pkt i aż 12as).
Nie pierwszy raz równie udanie zaprezentował się Nick Young. Grający jako rzucający obrońca i niski skrzydłowy zawodnik dołożył 20 oczek i zebrał 6 piłek.
Gospodarze wygrali wszystkie trzy pierwsze kwarty, stopniowo powiększając przewagę nad rywalem. Goście zaczęli pogoń dopiero w czwartej kwarcie, głównie dzięki postawie tercetu – Weems (16pkt), Kleiza (15pkt) i Jack (13pkt i 5as, ale skuteczność 5/14). Niestety te zdobycze nie uchroniły zespoły Jaya Triano od 9. już porażki w sezonie.
Gospodarze zdominowali walkę na deskach, 47-36. Ponadto Raptors zagrali 4.mecz z rzędu bez cierpiącego na uraz barku Leo Barbosy.
Dla dwóch graczy Wizards było to wyjątkowe spotkanie, mianowicie Hinrich zdobył swój 7000pkt w NBA, a Javal McGee zablokował 200. rzut rywala. Minionego spotkania do udanych nie zaliczy Włoch Bargnani, który pudłował na potęgę: 3/13 z gry i jak na razie nie spełnia w tym sezonie roli lidera.
Washington Wizards – Toronto Raptors 109:94 (27:23, 27:24, 36:21, 19:26)
O wiele bardziej zacięte spotkanie obejrzeli kibice w Fedex Forum i mieście Elvisa.
Przy absencji Brandona Roy’a liderem Smug okazał się Wesley Matthews. Zdobył on 30 punktów – notując rekord życiowy – okazał się kluczową postacią w końcówce spotkania. Matthews trafił 11 z 19 rzutów z gry, w tym pięć trójek.
Równie udanie zaprezentował się w Memphis LaMarcus Aldridge (23 pkt), a Andre Miller rzucił 19 oczek i dodał 9 asyst. Dla Millera był to 624. występ pod rząd!!
Pod koszami rządził Marcus Camby, autor 17 zbiórek, który mocno ścierał się z były graczem Blazers – Zachiem Randolphem (19pkt i 14zb).
Spotkanie było bardzo wyrównane – od początku do końca – żadna drużyna nie osiągnęła przewagi wyższej niż 7 punktów. W czwartej odsłonie prowadzenie zmieniało się praktycznie, co akcję. W ostatnich trzech minutach od stanu 93-93, Trail Blazers rzucili sześć z rzędu punktów, co otworzyło im drogę do 7. wygranej.
Podczas 8. już porażki Niedźwiadków najwięcej do powiedzenia z ich strony miał Mistrz świata z Turcji – Rudy Gay (20pkt/8zb/5as). 17 oczek dodał O.J. Mayo.
Gospodarze zanotowali w tym spotkaniu 19 start, co jest wynikiem o 5. gorszym od wygranych tego spotkania.
2.przechwyty Rudy’ego Gaya dały mu drugie miejsce w historii Grizzlies (wyprzedził on Shareefa Abdur Rahima), a do pierwszego Shane’a Battiera (507) zostało mu 90.
Memphis Grizzlies – Portland Trail Blazers 99:100 (17:22, 28:29, 25:20, 29:29)