Phoenix Suns bez Amare to nie ta sama drużyna. Na dodatek, gdy brakuje Steve’a Nasha, to już w ogóle inna bajka.. po raz drugi podczas wyprawy na słoneczną Florydę, Słońca Arizony nie weszły na horyzont. Absencję dwukrotnego MVP ligi doskonale wykorzystał Jameer Nelson.
Jeden z liderów Magii zaliczył 15 punktów i dodał 12 asyst, notując najlepszy współczynnik asyst w tym sezonie. Jego efektywna gra wypracowała dużą przewagę na gospodarzy – bo aż 16 oczek różnicy po pierwszej kwarcie (31-15). Nelsonowi zabrakło jednej asysty do rekordu kariery.
Suns musieli sobie radzić (i nie poradzili sobie) bez Steve’a Nasha. Kanadyjski rozgrywający ma kontuzję pachwiny, która uniemożliwia mu grę. Strata Nasha to jest tak wielką dla Suns, a do przerwy jego zespół przegrywał już 28. oczkami..
Sytuację świetnie wykorzystali rywale. Aż 6. graczy,Magii zaliczyło tzw. double figures. W dodatku wszyscy koszykarze, których Stan Van Gundy miał na parkiecie, zaliczyli co najmniej jedno trafienie do kosza. Najskuteczniejszym okazał się Dwight Howard, z 20pkt i 12 zbiórkami.
Marcin Gortat niestety spudłował 5 z sześciu rzutów podczas swojego występu. Jego dorobek tego meczu to 4 oczka, 6 zebranych piłek i jeden blok w 16.minut.
Najlepszym graczem po stronie Słońc, okazał się eks gracz Magii, Grant Hill – autor 21pkt.
Inny niedawny Magik – Hedo Turkoglu był mocno wygwizdany przez miejscową publikę i na osiem prób z gry, spudłował wszystkie rzuty. Van Gundy i jego gracze zatrzymali największy atut gości, mianowicie pozwolili im tylko na trzy celne rzut zza łuku (skuteczność marna, bo 16%). Wynik 105-89.
Była to trzecia z rzędu wygrana Magic, a w sumie ósma w tym sezonie. Z bilansem 8-3 są liderem Southeast Division. Suns po 12 meczach maja bilans 6-6 są trzecim zespołem Pacific Division.
Ciekawe czy po meczu, gracze z Florydy, udali się na przyjęcie urodzinowe Jasona Williamsa?