Świetny Ellis to za mało na Phoenix

Minionej nocy oczy znacznej większości fanów NBA skierowana była na LeBrona Jamesa i jego powrót do Cleveland. Nie był to jednak jedyny mecz, który się odbył. Golden State Warriors podejmowali na własnym parkiecie Phoenix Suns.

Phoenix Suns
31 21 23 32 107
Golden State Warriors
20 29 23 29 101

 

W tym spotkaniu też byliśmy świadkami pewnego powrotu. Jason Richardson ponownie zawitał na stare śmiecie. On, w przeciwieństwie do LeBrona, jest jednak cały czas uwielbiany przez fanów „Wojowników”. Każdy jego przyjazd do Oracle Arena to owacja na stojąco. Sam zawodnik nie ukrywa, że bardzo go to cieszy i motywuje. „J-Rich” w końcu reprezentował barwy GSW w latach 2001-2007. Szacunek wśród fanów pozostał na zawsze. Widać, że ta motywacja dodaje skrzydeł Richardsonowi. Teraz został najlepszym strzelcem Suns rzucając 25 punktów. Teraz jego średnia punktowa przy powrotach do Oakland wynosi 24.3, a ogólnie przeciwko Golden State Warriors notuje 24.1 pkt i żadnemu innemu zespołowi nie rzuca więcej. Dla zawodnika na pewno jest bardzo miłe, gdy fani dawnej ekipy cały czas o nim pamiętają i za każdym razem ciepło przyjmują.

Oprócz Richardsona bardzo dobrze wśród „Słońc” zaprezentował się Steve Nash. Kanadyjski rozgrywający zanotował 13 punktów i 16 asyst. Bardzo dobrze radził sobie też Grant Hill. Jego 24 punkty na pewno bardzo pomogły Phoenix w odniesieniu zwycięstwa. To już dziewiąty mecz Hilla z rzędu, gdy zanotował dwucyfrową zdobycz punktową. Ostatni raz taką serię miał w 2007 roku. Wtedy w 10 kolejnych meczach miał przynajmniej 10 punktów. Czy teraz wyrówna to osiągnięcie? Bardzo możliwe. Czwartym z gości, którego warto wymienić jest Channing Frye. Dzielnie walczył pod koszami, czego efektem jest 10 punktów i tyle samo zbiórek.

Samo spotkanie przebiegało pod kontrolę Phoenix Suns. Już pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 31:20. Później „Wojownicy” starali się za wszelką cenę zmienić losy tej konfrontacji, ale nic wielkiego nie zdziałali. Może tylko tyle, że nie przegrali wysoko.

W GSW świetny mecz rozegrał Monta Ellis. Zdobył 38 punktów i rozdał 7 asyst. Żaden inny zawodnik jeszcze nie rzucił tyle punktów przeciwko Suns. Ellis przekroczył barierę 30 „oczek” czwarty raz w obecnych rozgrywkach oraz 44 raz w karierze. Momentami niemal w pojedynkę ciągnął wynik tego meczu. Mógł jedynie liczyć na Davida Lee (25 pkt i 8 zb) oraz Dorella Wrighta (10 pkt, 10 zb i 7 as). Zawiódł na pewno Stephen Curry. Rozgrywający Warriors miał 9 punktów i 7 asyst. Przyzwyczaił nas wszystkich do swojej lepszej gry. Dawno nie przytrafił mu się tak słaby mecz. Z jego większą pomocą GSW mieliby o wiele większe szanse na zwycięstwo.

Ławka rezerwowych gospodarzy dostarczyła zaledwie 15 punktów. Dla porównania ich odpowiednicy z Phoenix zdobyli 33 punkty. Rezerwa to z całą pewnością cały czas spora siła Suns.