Denver Nuggets (14-8) |
39 | 35 | 24 | 25 | 123 |
Toronto Raptors (8-15) |
33 | 32 | 21 | 30 | 116 |
Koszykarze Denver Nuggets bardzo chcieli ten mecz wygrać i dopięli swego. wszystko dla swojego trenera, George’a Karla. To był właśnie wieczór tego pana. Zwycięstwo nad Toronto Raptors było jego 1.000 w karierze. Tym samym dołączył do bardzo elitarnego grona. Obok niego tylko sześciu innych szkoleniowców przekroczyło tą magiczną barierę zwycięstw. Są to: Don Nelson (1.335 wygranych), Lenny Wilkens (1.332), Pat Riley (1.210), Jerry Sloan (1.207), Phil Jackson (1.114) i Larry Brown (1.097). Co ciekawe, dla Karla ekipa z Toronto wydaje się szczęśliwym rywalem, gdyż swoje zwycięstwo numer 900 odniósł również przeciwko Raptors. Było to 31 grudnia 2008 roku.
Sam mecz przebiegał pod dyktando Denver. Momentami prowadzili już 19 punktami. Były jednak chwile, nawet w IV kwarcie, gdy Toronto zbliżało się na niebezpieczną różnicę punktów. Wtedy najczęściej Al Harrington albo inny zawodnik gości udanymi zagraniami przywracał porządek na parkiecie. Właśnie Harrington zagrał świetny mecz. Zdobył 31 punktów, co jest jego najlepszym osiągnięciem w tym sezonie, oraz zebrał 6 piłek.
W Denver oprócz Harrintona dobre mecze rozegrali też Nene (26 pkt i 6 zb) oraz Chaucney Billups (21 pkt i 8 as). Kolejny mecz z powodu kontuzji opuścił Carmelo Anthony. Jego miejsce w startowej piątce zajął pierwszoroczniak Gary Forbes, który zdobył 15 punktów i miał 6 zbiórek. Naprawdę niezły występ tego młodego chłopaka.
W Toronto już tradycyjnie największy ciężar spoczywał na barkach Andrea Bargnaniego. Włoch zakończył ten mecz z 24 punktami na koncie. Jaśniej błysnął jednak inny europejczyk, a mianowicie Linas Kleiza. Litwin przeciwko dawnemu zespołowi uzbierał 26 punktów i 12 zbiórek. Ostatni raz występ na takim poziomie rozegrał będąc właśnie zawodnikiem Denver, na samym początku 2009 roku. Obok nich na plus zaprezentowali się też Sonny Weems (21 pkt i 7 zb) oraz Leandro Barbosa (21 pkt). Zawiódł Jerryd Bayless. Zastępował w pierwszej piątce kontuzjowanego Jose Calderona, ale to zastępstwo nie wyszło na dobre. Bayless rzucił tylko 3 punkty na skuteczności 1/9 z gry. Troszeczkę może go ratować tylko 5 asyst, które rozdał.
Miami Heat (16-8) |
26 | 22 | 26 | 22 | 106 |
Golden State Warriors (8-15) |
20 | 25 | 20 | 19 | 84 |
Golden State Warriors okazali się zbyt słabym przeciwnikiem, aby pokonać rozpędzone Miami Heat. Ekipa z Florydy odniosła bardzo przekonujące zwycięstwo i to była ich siódma wygrana z rzędu.
Mecz dla Miami nie zaczął się jednak zbyt dobrze. Po kontakcie głowy Dwyane Wade’a z łokciem Andrisa Biedrinsa (2 pkt) ten pierwszy upadł na parkiet. Musiał opuścić plac gry, ale po jakimś czasie wrócił i na dodatek okazał się katem GSW. Wade zdobył 34 punkty, zebrał 9 piłek i miał 7 asyst. Świetnie zagrał też LeBron James – 25 punktów, 9 asyst i 7 zbiórek. Trzecią ważną osobą w Miami był oczywiście Chris Bosh (16 pkt i 7 zb).
„Wojownicy” przystępowali do tego pojedynku bez kontuzjowanego Stephena Curry’ego. Ta nieobecność już sama w sobie jest olbrzymim problemem dla GSW. W rolę lidera całkowicie musiał wcielić się Monta Ellis (20 pkt). Miał pomoc w postaci Reggie’go Williamsa (13 pkt), Davida Lee (13 pkt i 8 zb) oraz Dorella Wrighta (12 pkt i 10 zb). To wszystko było jednak za mało.
W Golden State Warriors wreszcie zadebiutował Ekpe Udoh. Szósty numer ostatniego draftu długo leczył kontuzje, ale wreszcie powoli dochodzi do siebie. Przeciwko Miami zagrał przez 3 minuty, zdobył 2 punkty (1/2 z gry) oraz popełnił jeden faul.
Miami jest ostatnio wyraźnie rozpędzone. Wyraźnie złapali wiatr w żagle. Czyżby wreszcie zaczęli grać tak jak kibice tego oczekują?
W kolejny piątek na canal + fajny meczyk, szczególnie w tym okresie: Nowy Jork kontra Miami. Ale coś mi mówi, że jednak Heat przejadą się po nich porządnie.
P.S.
Trójca gra ostatnio super, ale od kilku spotkań mają wreszcie wyraźne wsparcie na tablicach (Ilgauskas, Dampier, Howard). A Litwin dodatkowo dorzuca jeszcze sporo punktów.
Zdecydowanie to będzie mecz do obejrzenia :) Heat zaczynają w końcu grać więcej ustawionych akcji, a nie tak jak na początku każdy gwiazdor dostaje piłkę i 'show me what you’ve got”.
W Toronto nie ma nikogo, kto potrafiłby bronić pomalowanego. Nene robił co chciał, a jak go zaczęli podwajać podawał do nieobstawionych kolegów.
I dopóki Reggie nie wróci to nikogo takiego tam nie będzie…
a na powrót Reggie’go niestety musimy jeszcze sporo poczekać…