Heat dalej wygrywają. James deklasuje Knicks

84 punkty spośród 113 całej drużyny zdobyła wczoraj „Wielka Trójka”, a ich Miami Heat wygrali na wyjeździe z New York Knicks 113:91. Beach Boys mają już na liczniku 11 wygranych z rzędu.

Jeżeli ktoś miał nadzieję, że Knicks (16-11) mają szansę ograć wczoraj Heat (20-8), to zapewne pozbył się jej gdzieś tak w trzeciej kwarcie. W pierwszej połowie wszystko układało się zaś niczym w game 7 finałów. Była wyrównana walka, efektowne wymiany piłek i rozgrywane z prędkością światła akcje coat-to-coast. Tłumy w Medison Square Garden szalały, wiwatowały, przy okazji wygwizdując i boo-cząc LeBrona Jamesa za każdym razem gdy był przy piłce. Jednak im częściej ją miał, tym bardziej oddalało się zwycięstwo gospodarzy…


New York Knicks 91:113 Miami Heat (25:32, 32:23, 17:33, 17:23)
Gallinari 25, Stoudemire 24 (14 zb.), Chandler 17 oraz James 32 (11 zb. 10 as.), Wade 26, Bosh 26

 

Pierwsza połowa spotkania była bardzo wyrównana, a przy tym efektowna. Od początku gry serce Spike’a Lee radowały efektowne wsady, alley-oopy czy trójki Danilo Gallinariego. Dobrze spisywał się także Amar’e Stoudemire, jednak już po dwóch kwartach było wiadomo, że jego seria występów 30 pkt. + może być zagrożona, gdyż w ciągu 24 minut miał na swoim koncie tylko 14 oczek.

Zupełnie odwrotnie było w przypadku LeBron Jamesa, który takim dorobkiem mógł się cieszyć już po pierwszej kwarcie. LBJ był tego wieczoru nie do zatrzymania. W całym meczu zaliczył tripple-double na poziomie 32 pkt. 11 zbiórek i 10 asyst, a w trzeciej kwarcie jego gra pozwoliła zdystansować Knicks na 16 oczek. Sam koszykarz rzucił 14 spośród 33 pkt. zdobytych przez gości w tej odsłonie, a gdy przebywał na parkiecie jego team był +31.

 

Po stronie gospodarzy dobre zawody rozegrali wspomniani wcześniej Gallinari (25 pkt.) oraz Stoudemie (24 pkt.), który zakończył swoją serię spotkań 30+ na dziewięciu. 10 asyst rozdał Raymond Felton. Wczorajsza noc na Manhatanie była tym bardziej smutna, gdyż James został pierwszym od 1986 roku zawodnikiem, który w barach drużyny przeciwnej zaliczył w MSG tripple-double. Ostatnim, który tego dokonał był Chuck Person. Nieprzychylna publiczność działa na Jamesa zbyt mobilizująco.