Boston Celtics odnieśli wczoraj 22 wygraną w sezonie, pokonując w TD Garden Indiana Pacers 99:88. Bohaterem spotkania został Paul Pierce, który zanotował pierwsze od czterech lat triple-double.
Pierce pod nieobecność kontuzjowanego Rajona Rondo tak podwyższył swoją wielozadaniowość, że miał tego wieczoru 18 punktów, 10 zbiórek i 12 asyst, co złożyło się na jego siódme triple-double w karierze. Samo spotkanie było generalnie bez większej historii, a Celtics (22-4) znowu nie musieli zdobyć nawet stu punktów, by wygrać…
Boston Celtics 99:88 Indiana Pacers (30:23, 21:25, 18:17, 30:23)
Pierce 18 (10 zb. 12 as.), Davis 18, Robinson 18 oraz Granger 19, Hibbert 17 (14 zb.), Collison 15
Mecz od samego początku układał się pod dyktando gospodarzy, którzy po pierwszej odsłonie gry mieli na koncie już 7 pkt. przewagi. Boston cały czas kontrolował grę Pacers (12-14) praktycznie na stojąco. Swoją robotę – jak zwykle w tym sezonie – dobrze wykonał powracający po kontuzji Shaquille O’Neal. Najstarszy człowiek na ziemi zdobył 11 z pierwszych 17 pkt. C’s, wliczając w to dunk wieczoru.
Jak widać nikt poza Piercem nie miał w tym meczu zbyt wiele do powiedzenia. Nawet Danny Granger, który co prawda zdobył 19 pkt. ale przy skuteczności 5/20. W drugiej połowie Celtowie zlimitowali rzuty gości z Indiany do zaledwie 30 % (Pacers trafili wtedy tylko 1/11 trójek) – twarda defensywa zawsze popłaca, jednak żeby nie było, to gospodarze też nie popisali się w rzutach dystansowych, których w całym meczu rzucili 3/14. Podsumowując – Boston podbił kolejną kartę do bilansu zwycięstw, a Pacers niech lepiej o tym meczu zapomną.
PS. Good to see you Shaq
Terminarz spotkań nad wyraz korzystny! Ciekaw jestem do ilu pociągną passę!
Dajcie wpis o Grancie Hillu! Zasłużył:D