Tekst nieco spóźniony, bo debiut miał miejsce w piątek. Jednak przeziębienie, które całe szczęście mija, zmieniło moje weekendowe plany, w tym i plany blogowe. Teraz jednak mogę zabrać się do rzeczy.
Po roku absencji (przepisy NCAA) Olek mógł w końcu zagrać w barwach swojej nowej uczelni – Nevada. Wolf Pack oczekiwali jego powrotu tak jak Wizards czekają na Johna Walla. Polak z miejsca miał się stać go-to-guy’em, liderem ofensywy. Jego powrót był tym bardziej oczekiwany, gdyż Wolf Pach stracili w wakacje podstawowego SF’a – Luke Babbitta (wybrany w drafcie przez T’Wolves, obecnie Blazers).
Co ciekawe Czyż i Babbitt rywalizowali ze sobą w high schoolu: Polak był liderem Reno HS, Amerykanin – Galena HS (oba ze stanu Nevada). W tym czasie Olek dwa razy poprowadził swoją szkołę do mistrzostwa stanu. Po zakończeniu liceum Babbitt zdecydował się nie wyjeżdżać daleko, poszedł do Nevada University (które mieści się w Reno). Czyż wybrał Duke, ale po dwóch latach na ławce wrócił do rodzinnych stron, mając za zadanie wypełnić wolne miejsce po byłym rywalu.
Swój pierwszy mecz Czyż zaczął na ławce, ale zagrał aż 24 minuty w których zanotował 10 punktów (3 z 4 z gry, 1 na 1 za trzy, 3 z 7 wolnych), 7 zbiórek (najwięcej w zespole), 1 asystę, 2 straty i 4 faule. Jak a pierwszy mecz nie najgorzej, z czasem powinno być tylko lepiej. Trener na niego liczy, jest znów „u siebie”, a że talent ma i grać potrafi świadczy chociażby to, że Duke o niego bardzo mocno zabiegało.
Kolejny mecz już dziś w nocy. Poprzedni można była obejrzeć w internecie (był link na atdhe.net), więc możliwe, że i dziś będzie można zobaczyć Polaka na żywo w akcji. Gortat w Suns, Czyż wrócił do gry, jest dobrze:)