Phoenix Suns odnieśli minionej nocy piętnastą porażkę w sezonie, ulegając przed własną publicznością Miami Heat 83:95. W barwach drużyny gospodarzy 17-minutowy debiut zaliczył Marcin Gortat.
Nasz jedynak w NBA pojawił się na parkiecie po 6 minutach pierwszej kwarty, jednak koledzy z drużyny nie szukali go zbytnio w podaniach, przez co Marcin przebiegał tę odsłonę stawiając głównie zasłony graczom z obwodu lub czyhając na zbiórki. Pierwsze punkty, zbiórka i asysta od Steve’a Nasha przyszły dopiero w dwóch następnych częściach gry…
Phoenix Suns 83:95 Miami Heat (22:19, 17:26, 20:27, 24:23)
Dudley 33 (12 zb.), Frye 14, Nash 4 (18 as.) oraz James 36, Bosh 23 (11 zb.), Chalmers 11
Koszykarze Suns (13-15) początek meczu mieli bardzo udany, gdyż po pierwszym minutach prowadzili z osłabionymi brakiem kontuzjowanego Dwyane’a Wade’a Heat (22-9) 19:10. Flash, który w starciu przeciwko Dallas Mavericks skręcił lewą kostkę, oglądał mecz z trybun, jednak nie mógł wymarzyć sobie lepszego zastępstwa niż te, które zgotował mu tej nocy LeBron James.
Do końca pierwszej połowy James zdążył wyprowadzić Miami na prowadzenie 45:39, zdobywając przy tym 20 pkt. (9/14). Akompaniował mu Chris Bosh, który dołożył do tego wyniku 12 pkt. (5/10). Na początku drugiej – tak przebojowej dla duetu James-Bosh kwarty – pierwsze punkty w barwach nowego zespołu zdobył Gortat, który dostając piłkę z obwodu przedziurawił obręcz rzutem z lekkiego odejścia tuż spod kosza. Jeszcze w tej samej odsłonie Polak zaliczył też pierwszą zbiórkę oraz… blok ze strony Jamesa Jonesa. Mało brakowało, a MG dodałby do swoich zdobyczy asystę, jednak po podaniu Polaka faulem ofensywnym „popisał się” Josh Childress.
Kolejny raz Polish Hammer odwiedził parkiet w Phoenix po 4 minutach trzeciej kwarty. 60 sekund później miał już piłkę w rękach piłkę, którą wcześniej podaniem z obwodu sprezentował mu Steve Nash. MG wykończył tę akcję delikatnym lay-upem. Tym samym łodzianin zdobył swoje ostatnie pkt. w tym spotkaniu, kończąc je z 4 oczkami (2/5), 4 zb. 2 faulami i 1 stratą.
Najlepszy mecz w karierze zaliczył tego wieczoru Jared Dudley, który na kapitalnej skuteczności rzutów za trzy (7/10) oraz rzutów z gry (11/16) zdobył 33 pkt. co złożyło się na jego największą zdobycz punktową w karierze. Niestety dla fanów Słońc, występ Dudleya przysłonił „Sami-Wiecie-Kto”, zdobywając 36 pkt. (13/22, 2/5 za trzy, 8/8 wolnych). Pod nieobecność D-Wade’a, LBJ znów mógł poczuć się jak za czasów gry w Cleveland, gdzie wygrywał mecze w pojedynkę. Double-double na poziomie 23 oczek i 13 zb. dołożył od siebie C-Bosh. Po stronie gospodarzy poza wspomnianym wyżej Dudleyem świetnie w pomocy spisał się Nash, rozdając tego wieczoru aż 18 asyst (po pierwszej kwarcie mając ich na koncie aż 8).
Ważne:
– Vince Carter, który pauzował w tym spotkaniu, zaliczy swój debiut w Suns podczas niedzielnego starcia Phoenix z Los Angeles Clippers. Według spekulacji Vinsanity miałby wystąpić w tym meczu w wyjściowej piątce.
Ciekawe:
– Trener gości Eric Spoelstra zaliczył 112 zwycięstwo jako trener Miami, wyprzedzając w tym względzie Stana Van Gundy’ego.
– Suns przegrali u siebie z Heat już czwarty mecz z rzędu, natomiast Miami wygrało 11 spośród 14 ostatnich spotkań zaledwie dwucyfrowym wynikiem.
Dość słabiutko, miejmy nadzieje że będzie poprawa, choć debiuty w nowych klubach żadnemu z zawodników nie wyszły wiec tragedii nie ma z czasem musi być w końcu lepiej:)
„No Wade, no problem ” ;)
Co do Marcina, to nie jest tak źle. Przy Lopezie słabo nie wypadł, a tamten grał blisko 10 min. dłużej. Będzie coraz lepiej…
Carrer high M.Gortata ;)