Legitymujące się najlepszym bilansem w lidze „Ostrogi”, w końcu znalazły swojego pogromcę. Okazał się nim były klub Marcina Gortata, Orlando Magic. Tym samym była to pierwsza wygrana zespołu z Florydy od czasu wielkich wymian. Z kolei dla Spurs oznaczało to pierwszą porażkę od 1 grudnia, w dodatku kończącą serię 10. zwycięstw pod rząd.
Kluczową postacią pojedynku okazał się Dwight Howard , notujący kolejny dublet w tym sezonie(29/14). Jednak kto wie czy większy wpływ na wynik spotkania, nie miała absencja mniejsza liczba minut i grypa Jameera Nelsona! Wykorzystujący ten fakt Gilbert Arenas w ciągu 28 minut zaliczył 14 punktów, 9 asyst i 6 zbiórek. Tym samym zaliczył on najlepszy występ w nowym klubie! Agent 1 zaliczył pięć celnych trójek na osiem oddanych.
Oprócz dwóch liderów tego spotkania, cały atak Magic prezentował się już o niebo lepiej, w porównaniu do poprzednich spotkań. Jason Richardson, Brandon Bass, Hedo Turkoglu, Ryan Anderson i J.J. Redick zakończyli mecz z dwucyfrową liczbą punktów na koncie. Magicy trafiali do kosza rywali z 57% skutecznością z pola.
Po drugiej stronie, zabrakło niestety znów George’a Hilla. Chris Quinn słabo wspierał Tony’ego Parkera. Rezerwowy trafił tylko 2 z 8 rzutów. Najlepszy w Spurs Parker zdobył 16 oczek.
3 z 10 prób rzutów wpakował do kosza rywali Manu Ginobili. Natomiast Tim Duncan wyraźnie odstawał od Supermana, kończąc spotkanie ze zdobyczami 12pkt i 6zb czyli przeciętnie.
Słaba skuteczność Spurs – 42% – mocno odbiła się na wyniku spotkania..
Magic przerwali serię 4. porażek z rzędu.. Howard zaliczył 5. z rzędu double-double w obecnym sezonie, była to też 4. wygrana 20-oczkami dla Magic, którzy notują bilans 17-12. Ostrogi zostają na Topie NBA ze stanem 25-4.
Orlando Magic – San Antonio Spurs 123:101 (28:26, 34:27, 35:23, 26:25)
Najlepsi strzelcy : D. Howard 29 (14 zb), B. Bass 17, J.J. Redick 17 oraz T. Parker 16, G. Neal 16, T. Duncan 12
Arenas szybko się spłaca, a pewnie będzie jeszcze dużo lepiej. Świetny zawodnik (mimo, że nieco szalony człowiek), a teraz wreszcie ma konkretną motywację. Niech ma zawsze „naładowaną broń”, ale tylko na boisku ;)
A Howard to ostatnio przechodzi sam siebie.
przeciez gral Nelson..