Co by nie mówić, Los Angeles Lakers ostatnio ostro zawodzą. Fani „Jeziorowców” oczekują czegoś innego od swoich pupili. LAL przegrywają nie tylko z mocnymi rywalami, ale dostają też baty w meczach, w których wydawałoby się, że spokojnie powinni być górą. Tak było ostatniej nocy w konfrontacji z Memphis Grizzlies.
Memphis Grizzlies (15-19) |
23 | 25 | 31 | 25 | 104 |
Los Angeles Lakers (23-11) | 18 | 21 | 23 | 23 | 85 |
Los Angeles Lakers prezentują się bardzo słabo. Czego im brakuje? Przede wszystkim chyba większego zaangażowania i ogólnego poczucia, że walka trwa. Rozumiem, że prawdziwa walka zaczyna się dopiero w Playoffs, ale nie można przespać całego sezonu zasadniczego.
W konfrontacji z Memphis Grizzlies zostali wręcz rozszarpani. Przegrali walkę na desce 44:37. Na prowadzeniu byli tylko w pierwszych minutach meczu. Popełnili aż 20 strat, a Memphis 9. Lakers mieli też tylko 13 asyst, co jest ich najgorszym osiągnięciem w sezonie, goście rozdali sobie 30 asyst. Różnica była widoczna.
Grę „Jeziorowców” starał się oczywiście ciągnąć Kobe Bryant. Zdobył 28 punktów, ale to była kropla w morzu potrzeb. Shannon Brown rzucił 11 punktów, a Pau Gasol dołożył 10. A reszta? Cała reszta to dno! Taki Ron Artest był w całym meczu zupełnie niewidoczny. Grał prawie 25 minut, a jego dorobek to 0/2 z gry, 1 zbiórka, 1 faul, 1 przechwyt, 2 asysty i 3 straty. Jest to trzeci mecz „Ron Rona” w całej karierze, gdy grał przynajmniej 14 minut, a nie zdobył żadnego punktu. Pozostałe dwa miały miejsce 11 lat temu. Wtedy grał jeszcze w barwach Chicago Bulls.
Duża przewaga Grizzlies pozwoliła rezerwowym Lakers na powąchanie parkietu. W nowym zespole zadebiutował wreszcie Joe Smith. Zagrał przez 4:36 min i w tym czasie zaliczył jedynie faul i blok. LAL to 12 zespół z NBA, w którym zagrał Smith. Prawdziwy podróżnik.
Po stronie zwycięzców najlepszym zawodnikiem był Rudy Gay. Rzucił 27 punktów. Bardzo dobrze poradził sobie też Zach Randolph, który zanotował 21 punktów i 8 zbiórek. Z pozostałych warto wyróżnić takich zawodników jak O.J. Mayo (15 pkt), Mike Conley (12 pkt) oraz Tony Allen. W Grizzlies na placu gry pojawiło się dziesięciu zawodników. Niemal wszyscy punktowali. Wyłamał się z tego jedynie Hasheem Thabeet. Urodzony w Tanzanii center oddał cztery rzuty do kosza, ale żaden nie trafił do celu.
może czas wymienić RON RONA?!zawodzi na maxa.w pakiecie z Bynumem można by było wiele zyskać
Nie no bez przesady. Drew dopiero wraca do jako takiej kondycji. Ron jak i pozostali Lakers mocno zawodzą, ale jak pewnie pamiętasz z czasów Byków Jackson ma zwyczaj w środku sezonu do dawania swojej drużynie czasu, żeby sama wyszła z mini-kryzysów. To scala grupę i daje bodziec do walki w playoff. Phil jest mistrzem gierek psychologicznych, a Lakers będą znowu wkrótce kopać tyłki :)
Biedni Lakers :-)
Ciekawe by było jakby do PO nie weszli ;-)
serio,to ja nie bylem za Ronem.wolałem grę Lakers z Arizą.padły kontry nieco i efektowność.ciekawe co wymyśli Mag Zen,może Matt B.zawita w starting5?M.Kwiatkowski pokazał na ZP-1 jak Ron broni w ostatnim czasie..