Ostatnio byliśmy świadkami naprawdę sporej ilości rzutów z okolicy połowy boiska. Wysypało się nam tego jak grzybów po deszczu. A zaczęło się od jednego rzutu pewnego młodego zawodnika…
BOHATER TYGODNIA:
Tyreke Evans – jego Sacramento Kings podejmowało Memphis Grizzlies. O.J. Mayo trafił z ciężkiej pozycji „Królowie” przegrywali, na zegarze pozostało 1.5 sekundy, a na dodatek nie mieli już czasu do wykorzystania. Mieli jednak Tyreke’a Evansa, który bez zbędnych ceremonii postanowił wygrać ten mecz. Rzucił z własnej połowy, jeszcze manewrując troszeczkę ciałem w powietrzu, i… trafił! To było coś niesamowitego! Niezbyt często można podziwiać takie rzuty dające zwycięstwo. Podejrzewam, że Evansowi przez całą karierę będzie ciężko pobić ten wyczyn.
ANTYBOHATER TYGODNIA:
Luke Ridnour – w nocy jego Timberwolves podejmowali Boston Celtics. Mogli wygrać, ale ostatecznie nie wygrali. Przegrywali jednym punktem na jakieś 10 sekund przed końcem meczu. Mieli piłkę z boku po wziętym czasie. Ridnour urwał się obronie, ale zrobił trzy kroki i na dodatek został jeszcze zablokowany przez Allena. Tak się nie wygrywa spotkań. Tylko czy Luke jest odpowiednim człowiekiem do „zabijania” rywali w kluczowych końcówkach?
zabił fanów swojego zespołu i w dodatku zaskoczył pozytywnie błędami – przeciwnika..