05.I
Urodziny obchodzą m.in.
– Alex English (57lat)
– Walt Davis (80)
Ciekawostki:
- 1962.Wilt Chamberlain z Philadelphii rozpoczął serię 47 meczy w których występował całe spotkanie.
- 1988.Pete Maravich zginął w wieku niespełna 41 lat na atak serca…
- 2001.Tim Thomas z Bucks w przegranym meczu z Portland rzucił osiem trójek z samej drugiej połowie, bijąc tym samym rekord NBA. Wcześniej aż dziesięciu graczy zdołało rzucił po 7 rzutów zza linii w jednej połowie.
Dziś w historii kontynuacja…Będzie o Kings w latach świetności, a właściwie o Webberze i jego niecodziennym wyczynie, będzie o pewnym doktorze w afro a także o Magicu. Będzie także, zresztą przekonajcie się sami, czytając dalszą część dzisiejszej podróży wehikułem czasu, w odległe zakąstki historii NBA. Odpalamy…
Zaczęło się po moim powrocie do obowiązków, kiedy to pisałem o moich ulubionych seriach PO. Później idąc za ciosem, nie mogąc się powstrzymać napomknąłem o Kings, wczoraj pisząc o meczu z Lakers. Dziś to już konieczności bowiem 05.I 2001 roku, w Sacramento doszło do niecodziennego widowiska w którym bohaterem został C-Webb.
Nie wiem czy to wina pobytu w Krakowie, czy zwyczajnie nostalgia, czy sentyment. Jedno jest pewne, postaram się nie pisać już o Kings, choć ci co pamiętają wiedzą że jest o czym. Wracając do meczu w Arco Arena dokładnie dekadę temu. „Królowie” grają z Pacers, vice mistrzami z roku 2000, z Millerem, O’Nealem i Rosem. Na przeciwko ich jeden z najlepiej zapowiadających się teamów w NBA z Webberem, Williamsem (jeszcze) i Stojakovicem i Divacem. Choć podobnie jak wczoraj pisząc o KG i jego niesamowitym występie, w tym przypadku będzie tak samo, tyle że z Webberem, który mimo niezwykłego spotkania zakończył mecz z porażką. Pomimo 51 punktów, 26 zbiórek i 5 asyst C-Webba, Kings przegrali mecz po dogrywce 93-91.
Kilka lat po tym wydarzeniu, Jermaine O’Neal był już w lidze kimś, jednak tamtego wieczoru na pewno nie zaliczy do udanych. Bardziej doświadczony, były gracz Warriors i Bullets zmiażdżył młokosa, 23-latka z parkietu, kilka razy upokarzając J.O. Webber czując że z jego ręką dzieje się coś dobrego, gdyż po prostu wszystko siedziało na początku, oddał aż 47 rzutów z gry z czego trafił tylko i aż 24. Jednak dzień konia, nie zakończył się dla niego najlepiej, bo nie potrafił on dać zwycięstwa swoim kolegom. Doprowadził do dogrywki wjazdem pod kosz, jednak w dogrywce w której padło tylko 6 punktów nie umiał sforsować graczy Pacers. Z pewnością zapamięta ten mecz do końca życia, a my z chęcią przypomnimy sobie ten występ.
Kilkukrotnie wspominałem tutaj rywalizacje 76-ers-Lakers. Pamiętamy 1980 rok i finał z ich udziałem, szczęsliwego Magica, później pojedynki Iversona z Bryantem i powroty Koby’ego do domu. Tym razem cofniemy się do roku 1983, i pamiętnego meczu w nieistniejącej już „The Spectrum”. Ten mecz choć z odległych czasów jest naprawdę godny uwagi z kilku powodów. 23 punkty i 20 asyst Johnsona, rzuty Jamala Wilkinsa, dogrywka i zwycięstwo graczy z Phili 122-120, ale także niezwykły wsad Juliusa „Dr.J” Ervinga.
Wspominając to spotkanie zastanawiam się jak bardzo wydarzenia z 05.I 1983 roku zmieniły dzisiejszą koszykówkę. Większość dzisiejszych „lotników” z Carterem, Smithem czy jeszcze niedawno Jordanem deklarowała, że na dunkach, czy wsadkach jak powiadał Zenon Telman, Dr.J-a się wychowała. I choć Julius wygrywał konkursy wsadów pakując piłkę z góry wybijając się z linii rzutów wolnych, to jednak nie ma jak to paczki z góry w trakcie meczu. Slam Dunk Contest to zupełnie inny temat, ale czym byłyby dzisiejszy „In Your Face” gdyby nie ten Juliusa EEEErvinga. Przy okazji świetnego meczu, mamy okazji popatrzeć na jeden z najlepszych jaki mieliśmy szanse oglądać przez lata istnienia „dunków”. Biedny Michael Cooper. 8:45 dla tych którzy przekładają wsady nad mecze i wyniki.
Na koniec pogrążony w smutku, pisząc dzisiejszą historię, przypomnę o jednym z najlepszych wirtuozów koszykarskiego świata. Pete Maravich, który dziś jest już tylko wirtualnie obok nas od 22 lat, z pewnością wart jest choć wspominki. Wielki zawodnik, niezwykle utalentowany, mający problemy z alkoholem, odrzucony przez społeczeństwo, studiujący biblię i zainteresowany istotami pozaziemskimi, w końcu borykający się z kontuzją (więzadło w kolanie). Czy był najlepszym zawodnikiem w historii, nie wiemy, natomiast jedno jest pewne, był najefektowniejszym graczem w dziejach. Dziś miałby 64 lata.
Co by nie powiedzieć w rok przed śmiercią został wcielony do Hall of Fame, jako jeden z najmłodszych w dziejach. Asysty z kosmosu, jak na początek lat 70’s, skuteczność, punkty i oczy z tyłu głowy. Dla mnie jednak najważniejsza, najbardziej mistyczna i mroczna jest jego wypowiedz z roku 1974
„I don’t want to play 10 years in the NBA and then die of a heart attack when I’m 40”….czyżby Pete?
22.VI.1947 – 05.I.1988 R.I.P
To jest coś co warto obejrzeć: „Pistol: The Birth of a Legend”
Zachowując odpowiednie proporcje Steve Nash przypomina mi Pistol Pete’a. Ale to moje osobiste odczucie.
Pete Maravich był z innego świata! On wyprzedzał swoją epokę!
uwielbiam hisTorię z mistycznym wręcz nieodgadnionym podtekstem, a Pete taką postacią był. Były inne czasy nie tak medialne, ale na parkiecie robił rzeczy jak Magic czy Kidd tylko na 20 lat przed mini.
Słuchaj, dziękuje Ci za Pistol Peta, zbierałem się długo i w końcu zainteresowałem się nim bardziej i przez najbliższy czas będe szukał i ogladał co się da na jego temat. Dzięki za radość jaka mi dałeś.
proszę bardzo Dawidzie…..Dla mnie to obowiązkowa postać, jakbym mógł o nim zapomnieć w rocznicę śmierci !!!
kiedyś fajny wpis o Pete’cie dali na ZP-1 polecam http://zawszepopierwsze.bloog.pl/id,4685321,title,PETE-MARAVICH-TO-MUSIALY-BYC-WLOSY,index.html?ticaid=6b8dc
3.od końca akapit jest niezwykły..