W pojedynku dwóch najwyżej notowanych drużyn NBA Boston Celtics mierzyli się z San Antonio Spurs i wygrali 105:103. Kluczowym zawodnikiem w sukcesie gospodarzy okazał się Rajon Rondo, który otarł się o… quadruple-double!
Wielu fachowców uważa, iż powtórkę z minionej nocy zobaczymy w tegorocznych finałach NBA. Celtics (27-7) to obok Miami Heat i Orlando Magic murowany kandydat do mistrzostwa konferencji wschodniej, Spurs (29-6) są zaś liderami po zachodniej stronie oceanu. Wczoraj lepsi okazali się ubiegłoroczni finaliści NBA, a kibice zgromadzeni w TD Garden mogli cieszyć się jednym z najlepszych, koszykarskich widowisk w tym sezonie…
Boston Celtics 105:103 San Antonio Spurs (27:25, 22:26, 28:21, 28:31)
Ray Allen 31 pkt. 6 as. 2 zb. oraz Manu Ginobili 24 pkt. 3 as. 8 zb.
Celtowie wygrali zaledwie dwoma punktami i gdyby nie najefektywniejszy minionej nocy Rondo, nie mieliby z San Antonio szans. Rozgrywający Bostonu znów podwyższył swoją średnią asyst w sezonie dzięki 22 rozdanym piłkom, dokładając do tego 12 punktów i 10 zbiórek. Mało brakowało, a RR zanotowałby tego dnia quadruple-double, jednak zabrakło mu do tego osiągnięcia „zaledwie” czterech przechwytów. Niemniej jedynka z Louisville zgarnęła swoje 11. triple-double w karierze.
Świetnie „na stołku” Kevina Garnetta czuje się natomiast Glen Davis, który zdobył 23 pkt. Najlepszym strzelcem po stronie gospodarzy został jednak Ray Allen, zaczynając swój popis strzelecki już w pierwszych minutach, a kończąc z dorobkiem 31 pkt. z których lwią część wyprodukował swoimi podaniami Rondo (10 z 13 celnych strzałów Allena). Pochwały dla Ray-Raya płynęły zewsząd, nawet z ust trenera gości Gregga Popovicha: – Ray musi nieco poprawić swój strzał. Trafił „tylko” 13 z 16 rzutów. Nie wiem czy ktokolwiek zrobiłby taką skuteczność na treningu, a on zrobił ją podczas meczu. Myślę, że jest dobry – powiedział trener Spurs.
Dzięki Allenowi C’s skończyli te spotkanie z 61-procentową skutecznością, limitując przy tym celność rywala do 45 procent. Co ciekawe od 1988 roku żaden rywal nie zaaplikował San Antonio tak wysokiego procentu celnych rzutów. Niemniej jeszcze ciekawszy jest fakt, iż mimo tak wysokiej skuteczności C’s wygrali jedynie dwoma pkt. na co uwagę zwrócił po meczu Doc Rivers. Goście mogli nawet doprowadzić do dogrywki, ale na 2 sekundy przed końcem meczu Paul Pierce (18 pkt.) zablokował rzut Manu Ginobiliego.
Spurs przegrali już drugie spotkanie z rzędu, wyraźnie nadszarpując swój niemal nieskazitelny bilans. Bostończycy byli perfekcyjnie przygotowani na ochrzczone przez amerykańskie media „Starciem Tytanów” spotkanie, limitując Spurs w tzw. fast-break-points 14:8, co w tym sezonie jest raczej domeną Teksańczyków.
– Mieliśmy do udźwignięcia bardzo wielki ciężar. Nie jesteśmy zadowoleni z tego gdzie się w tym momencie znajdujemy i nie dbam o to jakim mamy rekord. Najważniejsza jest nasza aktualna dyspozycja. Nie jesteśmy zadowoleni z naszej obrony po tym meczu – podsumował Tim Duncan (18 pkt.)
Rondo jest wielkim zawodnikiem, nic dodać nic ująć:)
jego dwa ostatnie mecze to majstersztyk , pokazuje jak bardzo był i jest głodny gry!!