Suns górą w MSG pomimo 41 punktów Stoudemire

Mecz Amar’e ze swoją byłą drużyną miał być główną atrakcją obchodów święta Martina Luther Kinga Jr. Jak się okazało był bardzo ciekawy i emocjonujący. Do pełni szczęścia miejscowym zabrakło jedynie wygranej.

Phoenix Suns (18-21) 39 22 36 32 129
NY Knicks (22-18)
30 34 27 30 121

Prowadzeni przez Vince’a Cartera goście szybko odskoczyli na kilka punktów. Nash szybko do gry wprowadził zarówno jego jak i Robina Lopeza. Lopez w granicach 6tej minuty pierwszej kwarty złapał swój drugi faul mając wielkie problemy ze Stoudemire i na placu zameldował się Marcin Gortat.

Polak zupełnie nie radził sobie ze STATem. Bardzo wyraźne błędy robił zwłaszcza opuszczając ręce gdy Amar’e zbierał się do rzutów przez co był cały czas spóźniony. In plus należy mu zapisać zastawianie i zbiórki. Do zgromadzonych w krótkim czasie 7 zbiórek doszły także punkty (6). Warto zaznaczyć także 2 asysty Marcina i to, że 3 z wymienionych zbiórek było na atakowanej tablicy. W ofensywie brakuje mu jednak spokoju. Dwa razy w jednej akcji potrafił spudłować będąc centymetry od obręczy… Jego problemy się pogłębiły gdy Stoudemire opuścił boisko, a nasz jedynak miał pilnować Wilsona Chandlera. Ten poniewierał go po całym parkiecie często wychodząc na dystans i trafiając z czystych pozycji przez ręce rozpaczliwie biegnącego w jego kierunku Polaka. Trener Gentry miał jednak plan w trzymaniu na ławce bardziej fizycznie pasujących do Chandlera graczy jak Frye i Warrick.

W drugiej połowie w MSG wciąż trwał strzelecki festiwal. Jeszcze w poprzedniej kwarcie Knicks zrobili serię punktową 10-0 i stan meczu się wyrównał. W tym fragmencie włączyli się strzelcy dystansowi gospodarzy – Toney Douglas, Shawne Williams i Danilo Gallinari. Na ich ataki odpowiadał przede wszystkim Carter, który przekroczył dzisiaj barierę 20 tysięcy zdobytych punktów. W sumie zdobył 29 punktów i dołożył 12 zbiórek – to jego pierwsze double-double od Lutego 2010. Vince jest jednocześnie zaledwie 8 aktywnie grającym graczem w lidze mogącym się pochwalić 20000 punktów na koncie.

Przed czwartą kwartą wiadomo było, że mecz będzie wyrównany do samego końca. Wtedy jednak trener Gentry wyciągnął asa z rękawa i wpuścił do gry Hakima Warricka. Skrzydłowy, który do tej pory głównie rozczarowywał potrafił ograniczyć Amar’e i walczyć na obu tablicach. Dodatkowo punktował w trudnych sytuacjach i był prawdziwym x-factorem dla Suns. W ciągu 17 minut gry zdobył 9 punktów, zebrał też 6 piłek. Przy jego waleczności pod koszem dalej mógł zagrać Frye, którego rzut za 3pkt pozwolił Suns odskoczyć na 8 punktów – przewagę, której już do ostatniego gwizdka nie oddali.

Ciekawostki:

  • Suns w końcu wygrali deskę (48 do 38).
  • Trener Knicks pozwolił zagrać zaledwie trzem graczom ze swojej ławki rezerwowych.
  • W końcówce gdy Knicks musieli faulować na linii rzutów wolnych najczęściej stawał Grant Hill, a nie najlepiej rzucający za 1pkt gracz Suns – Steve Nash
  • Z tego meczu zapamiętam też sytuację gdy Steve Nash po przebiegnięciu całego parkietu uciekając przed faulem Knicks został chwycony pod ramię przez Gortat i przetransportowany na ławkę rezerwowych.

Suns: Hill 25 (6zb), Frye 18, Lopez 12, Nash 15 (11ast, 8zb), Carter 29 (12zb), a także Warrick 9 (6zb), Dudley 8, Gortat 6 (7zb), Dragic 7

Knicks: Chandler 23 (5zb), Gallinari 17, Stoudemire 41 (6zb), Felton 7 (13ast), Fields 11 (9zb), a także Douglas 7, Williams 6, Walker 9 (5zb)

Woy: od siebie dodam, iż szkoda ,że częsciej nie ma takich świąt amerykańskich, kiedy my po wschodniej stronie globu możemy spokojnie wieczorem w poniedziałek usiąść i wybrać, który mecz mamy ochotę obejrzeć! wczoraj mieliśmy małą, wczesną ucztę i zarówno mecz w MSG, jak i w Memphis czy Philadelphi, dały nam sporo emocji i efektownych zagrań.

Nawiązując jednak do wpisu Boba, wielki mecz przy okazji dołączenia do elitarnego grona 40. z 20tys. punktów, rozegrał Vinsanity. Widać, że chemia w Suns się powoli robi korzystna. Ławka zaczyna żyć, a trener Gentry z każdym dniem ma lepsze i ciekawsze rozwiązania. Forma graczy też idzie w górę..niestety nie Marcina. Trzeba jednak pamiętać, iż postaciami pierwszego planu w tej, ekipie zawsze dopóki będą grali, są weterani Nash-Hill-Carter. Hill już mecz wcześniej pokazał na co go stać mimo 38.wiosen na karku! przekroczył wówczas barierę 16tys. oczek.

Spotkanie jak dla mnie było rewanżem za srogie lanie jakie urządzili Słońcom Knicksi podczas wyprawy do Arizony. Nie było już mowy o wielkich popisach Ray’a Feltona. Jednak STAT został ciągle na swoim tegosezonowym, wysokim poziomie! Imponował i można powiedzieć ,że tylko lekko przegrał ze zmęczeniem, bo nie uważam by nagle zatrzymał go w kilka minut rezerowy Warrick?!

Z drugiej strony, jeśli Słońcom siedzi rzut, a widać było, że siedział wczoraj – trzypunktowe akcje Frye’a i Nasha były z obrońcą na nosie – to mamy wtedy do czynienia z inną grą tego klubu. Inne dwie imponujące akcje, godne zapamiętania z tego spotkania, to „paczka Cartera” od lini końcowej, a także „pick Robina Lopeza” i kolejny wsad po zagraniu Nasha! Wydaje mi się, iż nasz rodzynek powinien podpopatrzeć jak to się robi w tempo. Drugi raz podpowiem – Polak za szybko stawia swoje zasłony i za szybko od nich ucieka..rodzi to niedokładność. Lopez jest wolniejszy ale dokładniejszy w tym ruchu.

Osobna jeszcze sprawa, nie wiem czy ktoś jeszcze ma takie wrażenie, co do osoby Gorana Dragića. Kiedy ten PG jest na parkiecie Marcin nie dostaje kolejny mecz piłek od niego..nie widzi, nie chce, nie podaje do Polaka. Wczoraj znów to samo, szczególnie kiedy Marcin idzie na zasłonę, a Dragić ma piłkę..center Suns zostaje nieobsłużony..

Pointa: Cel uświęca środki?! Słońca mają trzeci mecz z rzędu w kieszeni i wracają do gry o play off. Blazers bójcie się;)

Komentarze do wpisu: “Suns górą w MSG pomimo 41 punktów Stoudemire

  1. z innej beczki: tak po zastanowieniu to ciekawa jest histria Golden State Warriors, gdzie przewinęło się tyle gwaizd formatu All-Star, że głowa boli a nigdy nie potrafili nic z tego zrobić – błędne decyzje i transery. Ch.Mullin, M.Richmond, T.Hardaway, L.Sprewell, Ch.Webber, T.Gugliotta, J.Smith, A.Jamison, L.Hughes, Arenas, J.Richardson, T.Murphy, B.Davis po tych najnowszych zawodników – moim zdaniem GS Warriors są najgorzej zarządzanym klubem ostatnich 20 lat bo oprócz wyeliminowania Dallas ciągle coś tam nie gra, nie trybi a rotacja b.dobrych graczy jest bardzo często

  2. Ciekawe spostzezenie… fakt ze Ci zawdodnicy (tak jak wsppomniales ,przewineli sie przez ostatnie 20 lat – ,musze Tobie zaufac gdyz sam w zyciu nie potrafilbym tego stwierdzic ) ale napewno czesc z nich jezeli pozostalaby w GSW ,to napewno pograliby razem ,wiec po przez granie na jednym froncie ,takie talenty jakimi oni byli ,napewno by zaocowalo dobrym team’em ,o ile byliby dobrze poprowadzeni przez kogos kto mial na to wplyw… bo naprawde czytajac te nazwiska robia duze wrazenie ,nawet dla takiego „znawcy” basketu (jak ja ,czyli „z doskoku”) ciekwie…

  3. cztrajac moje wypowiedzi chce mi sie smiac… chodzi o skladnie zdan ,znaki interpunkcyjne itp ,ale musicie mi wybaczyc panowie ,gdyz zagladam tu tylko po pracy (czyt. kazdej nocy ;) ) co za tym idzie ,po przepracowaniu codziennie conajmniej 10h fizycznej ,jak i meczacej psychicznie pracy,licze na zrozumienie i pozdrawiam ;) high five !

  4. Popatrzcie też na gwiazdy Knicks tam też było sporo talentu i nawet chciałem o tym napomknąć w tekście – ostatnie dwie dekady to Ewing,Oakley,Starks,Mason,Harper, następnie Johnson, Houston, Spreewell, dalej, uwaga! Marbury,Francis, Hardaway, McGrady, teraz STAT. a spore oczekiwania po udanej grze w Chicago było do Kurczakożercy Curry’ego! Knicks z tym zarządzeniem i wydawaniem kasy też nie razili do ery Walsha..

  5. ..darkcore.. zapomniałeś o joe smith-sie ;] no i tym że wymienieni nie grali w jednym czasie w porywach3 lub 4 w jednym czasie… ale faktycznie szkoda że żaden z nich nie zdobył mistrzostwa.. ja bym obstawiał nie tyle błędy trenerskie co słabi zmiennicy.. ale fakt.. don nelson senior to podobno ciężki partner do rozmowy ;]
    drugą drużyna z podobnym potencjałem była sacramento kings.. i również lipa w tytułach
    ps. gdyby ktoś miał stare mecze golden z wymienionymi w składzie to proszę
    dać znać ;]
    pozdrawiam

  6. …zapomniałem… jesłi ktoś gra lub grał w nba2k11… nie boli was że brak tam właśnie tych innych drużyn o których było głośno w latach 90? ;] charlotte, golden, denver, phoenix i pewnie jeszcze kilka szło dorzucić.. mam nadzieję że to poprawią w 12 ;]

  7. dog78 – nie zapomniałem o J.Smith’sie przyjrzyj się ;) masz rację co do tego, że nie grali w tym samym czasie a co najwyżej 3-4 tylko właśnie o to chodzi w moim poście. na 3-4 zawodnikach powinno się budować drużynę, dodać zmienników i zadaniowców – tylko że tam nikt od wielu lat nie może tego poukładać. już podaję wam zestawienie kto z kim grał w tym samym czasie: Mullin-Hardaway-Richmond (wymieniony do SAC za niejakiego Ownsa !sic), Mullin-Hardaway-Sprewell + T.Hill-Marciulionis-Gattling, Mullin-Sprewell-Webber(ROY) + A.Johnson, Mullin-Hardaway-Sprewell-Smith+K.Willis-B.J.Armstrong+D.Marshall, Jamison-Hughes-Arenas-Richardson-Murphy… do tego mieli ludzi nadających się do czarnej roboty ale Nelson, Adelman i Carlesimo nie potrafili tego poukładać, Ci ludzie w innych zespołach byli dobrymi zmiennikami lub zadaniowcami: Dampier, Fortson, Sura, Blount, Caffey, Carr, Marshall, Willis, Coles, Armstrong, Shaw, Gattling, Kersey, Legler, Bol… Przydałby się tam wreszcie trener z prawdziwego zdarzenia i porządny menager. pozdrawiam p.s. zauważyliście jak wielu Price’ów grało w G.S. – albo mi się wydaje, że dużo – jeśli się mylę to mnie poprawcie…

    1. ale dyskusja, gratki Panowie i szacun;) dziś to jakaś masakra z Waszej strony i zapraszamy częściej;))

Comments are closed.