Nie samą pierwszą piątką człowiek żyje, rezerwowi Dallas nie dali szans Clippers.

 

Zawodnicy Clippers polecieli do Teksasu by w Dallas walczyć o czwarte zwycięstwo na wyjazdach. Niestety na dwudniową podróż na południe Stanów nie był gotowy Eric Gordon, co pokrzyżowało plany graczy Del Negro. Mavericks pokonali Clippers 112-105.

Dallas Mavericks (29-15)
25 29 27 31 112
Los Angeles Clippers (17-27)
33 29 16 27 105

Skręcenie prawego nadgarstka i wykluczenie z gry na trip do Teksasu, to pierwsza diagnoza lekarzy w sprawie Erica Gordona. To właściwie tłumaczy porażkę Clippers na parkiecie American Airlines Center. Pierwszy strzelec ekipy gości (24,1 ppg) i ósmy w tym względzie w całej NBA,  nie wystąpi przez najbliższe 3-4 tygodnie, taka dziś pojawiła się informacja w mediach, i pierwsze prognozy dla koszykarzy z Kalifornii wzięły w łeb. Choć jego absencji nie było widać w pierwszych 24 minutach spotkania, to po przerwie jego koledzy skapitulowali doznając 27 porażki w rozgrywkach.

Początek spotkania to bardzo dobra postawa całej piątki gości. Kilkukrotnie trafił Griffin, punkty zza łuku dodawał Davis i Gomes, a Clippers już po sześciu minutach gry prowadzili 21-10. Wtedy przebudzili się koszykarze Mavs, lecz po kilku ich punktach z rzędu znów dał o sobie znać Gomes trafiając trójkę i Griffin, który łącznie w pierwszej kwarcie zaliczył 12 oczek.

Skoncentrowani i nastawieni na zespołowe granie koszykarze Clipps grali nadspodziewanie dobrze. I choć z pewnością pod nieobecność Gordona liczyli na gorszą dyspozycję wracającego ciągle po kontuzji Nowitzkiego, było widać że skupieni są na zdobywaniu punktów a nie czekali na potknięcie rywala. W drugiej kwarcie do gry weszli Aminu, Bledsoe i Diogu, i właśnie dzięki ich trafieniom, prowadzenie gości powiększyło się do piętnastu punktów (40-25). Z drugiej strony natomiast szalał tercet Nowitzki, Barea i Chandler, którzy jako jedyni zdobywali punkty w drugiej kwarcie dla Dallas. Do ataku dał sygnał Portorykańczyk, który trafiając za trzy zmniejszył straty Mavs do siedmiu oczek już na 4 minuty do końca kwarty. Jego dobrą dyspozycję szybko podchwycił Nowitzki, który przez ostatnie 3 minuty kwarty samotnie prowadził gospodarzy.

Osiem oczek jakie dzieliła obie drużyny to najmniejszy wymiar kary dla graczy z Teksasu, tym bardziej że w fatalnej dyspozycji byli Stevenson oraz Kidd o Pavlovicu nie wspominając. Wiemy jednak że długa ławka rezerwowych Mavs zawsze gotowa jest do ataku, a Barea i jego 18 oczek do przerwy trzymało wynik dla gospodarzy. Z drugiej strony kibice w AAC nie wiedzieli czego spodziewać się po swoich pupilach gdyż 62 oczka stracone przed przerwą (najwięcej w tym sezonie) nie napawało optymizmem.

Po zmianie stron spotkanie całkowicie nie przypominało tego z pierwszej połowy. Szybko w grze odnalazł się Stevenson oraz Terry, szybko desygnowany do gry przez coacha Mavs. Pretendujący do nagrody najlepszego rezerwowego Jason, pokazał że jest siedzącą bombom zegarową, i kiedy tylko ma szansę na grę wykorzystuje ją bez wachania. Z 28 punktów jakie zgromadził na swoim koncie „The Jet” aż 22 rzucił po połowie. Jego dyspozycja całkowicie zmieniła obraz gry Mavs, i przy energii jaką pokazał na parkiecie gracze z Dallas mieli punkt zaczepny żeby rozmontować Clippersów.

Po jego rzucie na minutę do końca trzeciej kwarty gospodarze wyszli na prowadzenie 79-75, i przed ostatnią kwartą wynik był otwarty. Niestety dla gości seria jaką zafundowali Mavs, po trzech minutach gry dobiła przyjezdnych z Los Angeles. 14-0 w przeciągu raptem 3 minut, pozbawiło wszelkich złudzeń graczy Clippers na zwycięstwo. Z wyniku 89-86 zrobiło się 103-86 i coach Del Negro stracił atuty na powstrzymanie przeciwnika.

Szybko zdjął z parkietu Davisa, minutę potem Griffina co oznaczało tylko tyle, że stracił nadzieję na końcowy rezultat. Dla mnie jak i dla większości kibiców i sympatyków Clippers, których przybywa nie tylko w Polsce, decyzja ta była niezrozumiała. Na 4:46 do końca meczu nie było już na parkiecie i Griffina i Davisa a wynik 105-89 nie oznaczał porażki. W miejsce Blake’a, do gry wszedł Brian Cook który odmienił grę gości, zmniejszając rozmiary porażki. Niestety trójka Terry’ego dobiła gości, i pozostaje tylko pytanie czy Del Negro słusznie tak szybko zrezygnował.

Po co oszczędzać najlepszych zawodników, na Playoffs? Nie sądzę że to dobre posunięcie, bo dla mnie mecz był jeszcze do wygrania i nic nie szkodziło by na parkiecie był i Cook i Griffin i Davis razem. 62 punkty i 68% z gry w pierwszej połowie Clippers i 43 oczka i 44% w drugiej mówi samo za siebie.

5/5 z pola 11/11 z linii Tysona Chandlera i jego 21 punktów pozostawię bez komentarza.

Mavs:Terry 28, Barea 25, Nowitzki 20, Chandler 21, Marion 10 (10zb)
Clippers:Davis 21, Griffin 22 (11zb), Foye 15, Gomes 14, Cook 9, Diogu 8, Aminu 6