Bucks za sprawą rezerwowych Earla Boykinsa i Carlosa Delfino byli w stanie odrobić 11 punktową stratę w czwartej kwarcie. Tym samym przerwali serię 6ciu kolejnych wyjazdowych wygranych Hawks. Gracze z Milwaukee w ostatnich 12 minutach pokazali fantastyczną grę w ofensywie rzucając aż 35 punktów i obronę, z której są już znani – goście rzucili w tej odsłonie zaledwie 15 oczek.
Atlanta Hawks (29-17) |
23 | 24 | 28 | 15 | 90 |
Milwaukee Bucks (17-26) |
22 | 22 | 20 | 34 | 98 |
Gdy przed ostatnią kwartą Hawks prowadzili 75-64 nic nie zapowiadało, że ich seria kolejnych wygranych na wyjeździe dobiegnie końca. Tymbardziej, że Bucks grali bez trójki swoich liderów. Zarówno Brandon Jennings (lewa stopa), John Salmons (biodro) jaki i Drew Gooden (lewa stopa) byli niedostępni dla trenera Skillesa.
Pod ich nieobecność ciężar gry wzięli na siebie nominalny rezerwowy Correy Maggette i jak zwykle wchodzący z ławki Earl Boykins i Carlos Delfino. Maggette był najlepszym strzelcem gospodarzy z 22 punktami, ale w końcówce go zabrakło gdy musiał zejść za 6 przewinień. Wtedy do gry włączył się filigranowy Boykins. W ostatniej kwarcie był w stanie zdobyć 11 ze swoich 20 punktów, a dodatkowo bardzo dobrze kreował grę dla swoich kolegów. Korzystał z tego wspomniany Delfino. Argentyńczyk zdobył 15 punktów – wszystkie po rzutach za 3pkt (z czego 9 w IV odsłonie), dodatkowo zebrał 5 piłek i 4 razy asystował.
W sytuacji gdy problemy ze skutecznością miał Andrew Bogut (3/12 z gry) mało kto spodziewał się, że Bucks będą w stanie zdobyć ponad 30 punktów w jednej kwarcie. Bogut jednak także znalazł solidne oparcie w graczach z ławki. Pomagał mu zwłaszcza Larry Sanders (8pkt, 4zb). Dobrą obroną popisywał się również Mbah a Moute (7zb). Na dodatkowe słowa uznania zasłużył także Garrett Temple. Obrońca, którego przed sezonem testowali choćby Spurs, podpisał niedawno 10 dniowy kontrakt z Bucks. Wczoraj w trakcie 18 minut gry zdobył 8 punktów (2/3 za 3pkt), zebrał 3 piłki i 3 razy asystował.
Hawks natomiast prowadził kwartet Smith – Horford – Johnson – Crawford. J-Smooth rzucił 14 punktów i zebrał 11 piłek (tylko 6/20 z gry). Horford dobrze radził sobie z Bogutem i rzucił 17 oczek, miał też 10 zbiórek i 5 asyst. Gracze obwodowi natomiast podobnie jak Smith walczyli ze skutecznością w sumie trafili 10/23 z gry co przełożyło się na 35 punktów. Jastrzębiom brakuje jednak iskry z ławki rezerwowych. Do 20+ punktów Crawforda każdy zespół się już przyzwyczaił, ale poza nim praktycznie żaden zmiennik nie wnosi energii do gry. Mnie najbardziej rozczarowuje Zaza Pachulia. Gracz, którego uwielbiają w Atlancie w sytuacji gdy Big Al jest przesuwany na naturalną pozycję silnego skrzydłowego powinien meldować się w pierwszej piątce. Przegrywa jednak z Jasonem Collinsem, którego największym atutem jest to, że ma do dyspozycji 6 fauli…
Suns: Smith 14 (11zb), Horford 17 (10zb, 5ast), Collins 2, Bibby 8, Johnson 15, a także Crawford 20, Evans 4, Pachulia 1 (8zb), Williams 7 (5zb), Teague 2
76ers: Maggette 22, Ilyasova 8, Bogut 8 (14zb), Dooling 3 (5ast), Douglas-Roberts 4, a także Boykins 20, Delfino 15 (5zb), Temple 8, Mbah a Moute 2 (7zb), Sanders 8