Znacie zapewne biografie większości gwiazd ligi. Na ile jednak jesteście zaznajomieni z sylwetkami zawodników, którzy nigdy nie doczekali się statusu mega gwiazd, nie mniej jednak pozostawili po sobie ślad w annałach NBA ?
Zapewne pierwsza myśl, jaka przeleciała wam przez głowę po przeczytaniu nagłówka, to kim jest ta kobieta ? W tym przypadku Kelly nie jest bynajmniej kobietą. Jego rodzice musieli mieć całkiem niezłe poczucie humoru, by dać synowi na imię Kelly :) Być może miał on być dziewczynką :) Who knows … Co ciekawsze Pan Tripucka jest poniekąd związany również z naszym pięknym krajem. Posiada bowiem, na jednym ze szczebli swojego drzewa genealogicznego również i polskie korzenie. Dzięki temu w 2001 roku został wybrany do National Polish-American Sports Hall of Fame.
Kelly był dwukrotnym uczestnikiem NBA All-Star Game. Reprezentował wówczas barwy Detroit Pistons, zespołu, który wybrał go w drafcie 1981 roku z numerem 12. Do składu gwiazd został wybrany po raz pierwszy już jako debiutant w 1982 roku, co jest nie lada wyczynem. Po raz kolejny do udziału w tym prestiżowym spotkaniu zaproszono go w 1984 roku, wraz z kolegami z drużyny, Isiahem Thomasem i Billem Laimbeerem. W ekipie z Michigan spędził najlepsze lata swojej kariery. Podczas 5-lat spędzonych z tym klubem, notował średnio 21,6 punktu. Jako debiutant został wybrany do All-Rookie Team (21,6 pkt, 5,4 zb, 3,3 as). Statystycznie najlepiej wypadł w trakcie kampanii 1982/83, kiedy to uzyskiwał średnio 26,5 punktu, 4,6 zbiórki 4,1 asysty. Swój najlepszy występ zaliczył 29 stycznia 1983 roku, kiedy to podczas spotkania z Chicago Bulls zdobył w hali Silverdome 56 punktów. Kelly jest też jednym z pięciu zawodników w historii klubu Pistons, którzy mogą się pochwalić zaliczeniem + 40 oczek w spotkaniu play-off, pozostali to Dave Bing, Isiah Thomas, Chauncey Billups, Richard Hamilton.
Po zakończeniu rozgrywek 1985/86 Kelly został wysłany do krainy Mormonów. Detroit pozyskało w zamian byłego dwukrotnego króla strzelców NBA (1981, 1984) Adriana Dantley’a. W Salt Lake City przyszło mu spędzić kolejne 2 lata. Niestety nie był to dla niego zbyt udany okres. Jazz nie narzekali wtedy na brak punktów. Posiadali bowiem w swoich szeregach Karla Malone, a całością dyrygował fenomenalny John Stockton. Trener Frank Layden budował wtedy skład wokół dwóch przyszłych członków Hall Of Fame. W związku z tym Tripucka marnował tam tylko swój strzelecki potencjał, a jego czas gry był sukcesywnie zmniejszany. Statystyki spadły o ponad połowę, a sam Kelly nie ukrywał swojego niezadowolenia.
W 1988 roku Tripucka doczekał się w końcu zmian. Do ligi dołączyły dwa nowe zespoły Charlotte Hornets oraz Miami Heat. Każdy z pozostałych zespołów miał ustalić listę zawodników nietykalnych, w związku ze zbliżającym się expansion draftem. Kelly z oczywistych względów ową ochroną objęty nie został. W związku z czym trafił w rezultacie do Północnej Karoliny, gdzie zasilił szeregi Hornets. Jego kariera odżyła tam na nowo, mimo iż zespół, jak na beniaminka „przystało” sukcesami nie grzeszył. Z drugiej strony, nikt też nie oczekiwał od nich zbyt wiele (20-62 – przedostatnie miejsce). Tripucka legitymował się wtedy średnimi na poziomie 22,6 punktu, 3,8 zbiórki oraz 3,2 asysty.
W trakcie pierwszej konfrontacji Jazz z Hornets miała miejsce ciekawa sytuacja. Jakiś czas wcześniej klub z Salt Lake City opuścił trener Layden. Jego pupil Karl Malone chcąc okazać mu szacunek napisał na pięcie swojego buta imię „FRANK”. Tripucka podłapał pomysł i z czystej przekory napisał na swoich butach „DICK” (pachnie nieco dwuznacznością ;)). Było to imię ówczesnego trenera ekipy z Charlotte Dicka Hartera. Miała to być mała zemsta w stosunku do Malone’a i Laydena, którzy to przyczynili się do takiej, a nie innej sytuacji Kelly’ego w Jazz, a z rezultacie do jego odejścia.
W kolejnych sezonach osiągnięcia Tripucki stopniowo malały. Po trzech latach występów w Charlotte Kelly zdecydował się zakończyć, trwającą 10 lat karierę zawodową. W najlepszej lidze świata rozegrał 707 spotkań RS, uzyskując 12142 punkty (17,2), 2703 zbiórki (3,8) oraz 2090 asyst (3.0). Po odejściu z ligi zajął się komentowaniem spotkań Pistons (1993-2001), a później Nets. Pracował również na stanowisku skauta w klubie New York Knicks.
Człowiek nawet nie wiedział, że tacy gracze mają polskie korzenie i odnosili sukcesy.