Autor: Plepas (zwycięzca konkursu o Marcinie Gortacie)
Mecz pomiędzy Phoenix Suns a Boston Celtics rozgrywany w Arizonie zostanie w pamięci kibiców na bardzo długo. I to nie tylko dlatego, ze było wiele efektownych akcji a wynik cały czas oscylował wokół remisu, ale od początku…
Już podczas rozgrzewki 18 tys kibiców zauważyło że Steve Nash ma podartą koszulkę i podbite oko, natomiast nowy nabytek Phoenix – Marcin Gortat ma dość mocno podrapane uda i spodenki podciągnięte praktycznie pod samą szyję w taki sposób że z nazwiska można było wyczytać litery ..ORT.. Okazało się, że gracze pokłócili się o to z jakim numerem powinni grać. Wiadomo, zarówno Steve jak i Marcin przez całą swoja karierę grali z numerem 13 na koszulce. Kiedy los zetknął ze sobą tych dwóch zawodników postanowili rozwiązać ten spór między sobą. Kiedy nasz zawodnik stwierdził ze jego nr 13 jest znakiem prawnie zastrzeżonym Steve,z powodu braku argumentów, wpadł w furię. Chciał zedrzeć koszulkę Marcinowi. Mimo całkiem niezłego dosiężnego wyskoku zdołał Polakowi podrapać uda i otrzeć naskórek na prawym kolanie. Marcin w tym momencie odpowiedział uderzeniem z liścia i nieskoordynowanym zamachem wyrywającym jednocześnie cyfrę 3 z dwóch stron koszulki Nash’a. Odtąd Steve gra z nr 1 i z notorycznie podbitym okiem.
Kolejnym wydarzeniem bez precedensu, była decyzja sędziego, Dick’a Bavetty który stwierdził, ze od dzisiaj mecz będzie dzielił się na „ćwiartki” a nie kwarty co wywołało głośne buczenie na trybunach i niezadowolenie wśród graczy. „Ćwiartkę to ja sobie mogę wypić a nie grać” – skomentował to całe wydarzenie będący jak zwykle w znakomitym humorze Shaq po zakończeniu spotkania.
„Może jeszcze podzielmy mecz na pół litra albo na zero siedemdziesiąt pięć – w sumie da to 82 litry w sezonie regularnym” – dodał.
Nie popisali się organizatorzy całego widowiska. Zamiast parkietu hala wyłożona była miękką, zieloną, świeżo zroszoną trawą. Na protesty zawodników arbitrzy odparli, że jest to boisko do wrzutów do kosza i że warunki do gry dla obu ekip są takie same. „Niby to prawda” pomyślał Shaq – jemu trawa sięgała ledwie do kolan ale co o tym wszystkim ma powiedzieć np. Natan Robinson? (został znaleziony przez zawodników drużyny przeciwnej 2 godziny po meczu w narożniku boiska – przyp.red.)
Mecz życia rozegrał nasz rodak, któremu, wysoko podciągnięte spodenki nie krępowały ruchów.
Natomiast niemiłosiernie męczył się Shaq, który co krok się ślizgał i większość meczu spędził przy jednej czy też drugiej tablicy trzymając się obręczy, dzięki czemu wymusił aż 47 fauli ofensywnych i postawił 112 zasłon.
„Możliwe, ze w ataku zagrałem dziś mało agresywnie, ale pod względem defensywy jestem z siebie zadowolony” – stwierdził po meczu Shaq.
„Szkoda tylko że te ćwiartki nie były prawdziwe bo cholernie się pod tymi koszami nudziłem, może gdybym choć miał pod ręką kosiarkę to bym Natana znalazł, ciężko bez rozgrywających wygrywać mecze” – dodał na koniec.
Pytany na konferencji pomeczowej Steve Nash o podsumowanie spotkania stwierdził: „Cholernie ciężko grało się w takich warunkach, jeszcze drzewa chyba posadzili centralnie pod koszem, dla nas koszykarzy to zupełnie nowa sytuacja, wpadłem na nie chyba z 10 razy. Myślę, ze było to po części spowodowane kontuzją oka”.
Trener przyjezdnych Doc Rivers – „Widowisko i dramaturgia meczu była niesamowita„.
Szkoda tylko, że my w pierwszych rzędach prawie nic nie widzieliśmy, za to kibice w górnych rzędach na pewno mieli lepszy pogląd. Było to coś w stylu – buszujący w zbożu. Sześć razy chciałem zmienić rozgrywającego, ale jak go nie można zlokalizować to jest to bardzo frustrujące. W zespole gospodarzy niesamowicie zagrał ten Polak, którego numeru na koszulce nie byłem w stanie dostrzec o nazwisku, chyba ORT. A już ruch ze spodenkami to majstersztyk.
Widać, ze grał już w podobnych warunkach i radził sobie dziś z nami doskonale. Widać było jego doświadczenie i boiskowe cwaniactwo wyniesione niewątpliwie z gier w takich warunkach w Polsce .
Mecz zakończył się niskim jak na standardy NBA wynikiem 15:14 dla Phoenix, oraz zaginięciem w trawie połowy zawodników obydwu ekip.
To zdjęcie z trawiastym orlikiem jest mistrzostwem świata :D Świetny tekst Plepas i w pełni zasłużona wygrana!
Dobre dobre :) wiecej takich tekstów :) na początku nawet Ci uwieżyłem ;)
Dobre.. ach ten ruch ze spodenkami – mistrzostwo… Marcin zaskakuje na każdym kroku:)
A dziękuję, kilka takich chorych pomysłów mam jeszcze w głowie :D:D:D