Cześć. Dziś mogliśmy oglądać 3 spotkania w tym świetny double-header w stacji TNT. W dzisiejszym wydaniu: świetny występ LeBrona Jamesa, niemoc Dwighta Howarda na linii rzutów wolnych, a także to, dlaczego Antonio McDyess został bohaterem meczu z Lakers mimo tego, że byli gracze z lepszymi statystykami. Zaczynamy:
51
Tyle punktów zdobył dziś LeBron James. W dodatku do swojego imponującego dorobku punktowego dodał 11 zbiórek i 8 asyst, więc niedużo brakowało do jego kolejnego triple-double. 51 punktów to pierwszy 50-punktowy występ w tym sezonie (cały poprzedni sezon miał 3) a zatem – najlepszy wynik w tym sezonie. LeBron po dzisiejszym występie ma już dziewięć 50-punktowych występów w karierze. Co ciekawe – wszystkie występy były na wyjeździe. Miami Heat po dzisiejszym meczu z Magic (104:100) ma sześć 50-punktowych występów w historii klubu. 51 punktów to drugi najlepszy indywidualny występ przeciwko Magic odkąd w ich barwach gra Dwight Howard. Więcej punktów zdobył tylko Allen Iverson (60)
LeBron James zdobył 23 punkty w pierwszej kwarcie i spekulowano wówczas, czy 81 punktów Kobego Bryanta nie jest zagrożone. James trafił 11 pierwszych rzutów (9/9 w pierwszej kwarcie). W drugiej kwarcie opuścił pierwsze 6 minut, a w pozostałym czasie rzucił 6 punktów, co dało 29 punktów po pierwszej połowie. Wow! Po trzeciej kwarcie miał już 40 oczek i od tego momentu zajął się podawaniem. Miał 5 asysty w 5 kolejnych posiadaniach Heat. Po tym James zdobył jeszcze 11 punktów w tym 8 z linii rzutów wolnych (w całym meczu 14-17 FT).
Na 8 minut do końca ostatniej odsłony Magic przegrywali już 23 punktami. Na 10 sekund do końca obie drużyny dzieliły tylko 3 punkty. W następnej akcji Mike Miller stracił piłkę źle podając z autu i Orlando stanęło przed szansą wyrównania. Nie mieli jednak time-outu i Ryan Anderson musiał rzucać z trudnej pozycji. Nie trafił. Potem Magic faulowali Wade’a, który nie trafił jednego z 2 wolnych, ale było już za mało czasu i nie było time-outu.
W wielką noc LeBrona postanowili nie wtrącać się Wade (14 pkt, 4 zb) i Chris Bosh (13 pkt, 6 zb, 4 ast), choć ten pierwszy spudłował 7 z 12, a drugi 9 z 12 rzutów. Z ławki rezerwowych dużo wnieśli Eddie House (10 pkt, 6 zb) i Mike Miller (5 pkt, 11 zb). Heat trafiali ze skutecznością 50%, głównie za sprawą LeBrona (17-25 FG).
Spośród Magic dobrze spisał się Jameer Nelson (22 pkt, 6 zb, 6 ast) i Dwight Howard, choć on do udanych może zaliczyć tylko pierwszą połowę meczu, w której zdobył 16 ze swoich 17 punktów. W całym meczu miał poza tym 16 zbiórek i fatalną skuteczność z rzutów wolnych. Przestrzelił 10 z 13 prób, co daje tylko 23%.
Trójka pozyskana w grudniowych wymianach (Hedo, J-Rich, Arenas) zdobyła dziś razem 41 punktów. Jednak to Turkowi (wspólnie z Earlem Clarkiem) nie udało się powstrzymać Jamesa.
0.2
Tyle sekund do końca meczu zostało, gdy Antonio McDyess (8 pkt, 8 zb, 5 ast) dobijał piłkę po niecelnym rzucie Tima Duncana (8 pkt, 8 zb, 3-12 FG). Dobitka okazała się skuteczna i Spurs wygrali z Lakers 89:88. Tym samym Ostrogi mają już 41 zwycięstw na koncie. McDyess nie miał dużego problemu z zastawieniem Lamara Odoma (16 pkt, 6 zb) i dzięki temu mógł dać swojej drużynie najcenniejsze punkty. Wybić piłkę chciał jeszcze Kobe Bryant (16 pkt, 10 ast, 9 zb), ale nieskutecznie. W ogóle Kobemu dzisiaj nie szło. Spudłował 13 z 18 rzutów, więc pod koniec zamiast sam rzucać oddał piłkę Pau Gasolowi (19 pkt, 7 ast), a ten wywalczył wolne i je trafił. A potem ta dobitka… Spurs mogli to rozstrzygnąć kilka-kilkanaście sekund wcześniej, bo najpierw open-three spudłował Manu Ginobili (14 pkt, 8 ast, 5 zb, 5-17 FG), a potem Tony Parker (21 pkt, 4 zb) nie trafił tear-dropa. Wreszcie Duncan rzucił nad Gasolem i nie trafił, ale jego rzut dobił… a zresztą już wiecie.
Spośród Lakers poza Gasolem, Bryantem i Odomem przyzwoicie spisali się Andrew Bynum (10 pkt, 10 zb) i Ron Artest (13 pkt, 5 zb), zaś liderami Spurs byli dziś Parker, Ginobili i Richard Jefferson, który zdobył 18 punktów trafiając 4 z 8 trójek.
31
Tyle asyst przy 39 trafionych rzutach z gry mieli Milwaukee Bucks, którzy mimo to ulegli z GS Warriors 94:100. Najwięcej asyst miał Keyon Dooling (9 pkt, 9 ast), a pozostałe asysty Kozły rozłożyły między wszystkich swoich zawodników (poza Sandersem), więc nikt nie miał jakichś porażających ilości. Bucks mieli za to 3 strzelców z min. 20 punktami: Ersan Ilyasova (23 pkt, 13 zb), Corey Maggette (21 pkt) i Carlos Delfino (20 pkt, 8 zb, 5 ast, 5 stl), ale najbardziej zaskoczył Luc Richard Mbah a Moute. Kameruńczyk zdobył 15 punktów i zebrał aż 19 piłek (11 w ataku)! Cała czwórka zdobyła łącznie 79 punktów, ale to było za mało na Wojowników, których do zwycięstwa prowadził Monta Ellis (24 pkt, 6 ast, 5 zb). Poza nim jeszcze pięciu Warriors miało podwójne zdobycze, a byli to: Stephen Curry (16 pkt, 5 zb, 5 ast, 7 TO), Dorell Wright (16 pkt, 4 zb, 6 ast), David Lee (15 pkt, 7 zb), Reggie Williams (13 pkt) i Vlad Radmanovic (10 pkt) Dzięki tak dobrej dyspozycji innych strzelców zdobywaniem punktów nie musiał się trudzić Andris Biedrins (6 pkt), który mógł w spokoju zbierać (10) i blokować (3).
Czas na nagrody dnia. Chyba zaskoczeniem nie będzie nagroda MVP:
MVP Dnia: LeBron James (MIA) – 51 pkt, 11 zb, 8 ast
Drugie miejsce: Monta Ellis (GSW) – 24 pkt, 6 ast, 5 zb
Najlepszy występ w przegranym meczu: Jameer Nelson (ORL) – 22 pkt, 6 zb, 6 ast
Drugie miejsce: Ersan Ilyasova: Ersan Ilyasova (MIL) – 23 pkt, 13 zb
Rookie of the Day: dziś nie grało zbyt wielu wybitnych rookies, więc Gary Neal (SAS) – 6 pkt, 3 zb
Sixth Man of the Day: Lamar Odom (LAL) – 16 pkt, 6 zb
Drugie miejsce: Keyon Dooling (MIL) – 9 pkt, 9 ast
Uwierzcie, ciężko przyznawać nagrody ROTD, czy czasem SMotD, jeśli rozegrane są 3 spotkania… ale jakoś się udało.