Minnesota Timberwolves po przegraniu 3 spotkań z rzędu nareszcie pokonała swojego rywala. Tymi okazali się New Orleans Hornets, którzy ulegli Wilkom 92:104. Najlepszym 'Wilkiem’ był oczywiście Kevin Love, który znów świetnie punktował (27 punktów) i zdominował tablice (17 zbiórek).
Minnesota Timberwolves (12-39) 104:92 New Orleans Hornets (32-21)
(23:23, 37:23, 22:24, 22:22)
Kevin Love – 27 pkt, 17 zb
Chris Paul – 17 pkt, 13 ast, 6 zb, 4 stl, David West – 18 pkt, 6 zb
Pierwsza kwarta była bardzo wyrównana. Żaden z zespołów nie odskoczył na więcej niż 3 punkty. Niestety, już czwartej minucie spotkania parkiet opuścić musiał Darko Milicic. Powodem była kontuzja mięśnia biodrowego. Wybrany z numerem drugim w Drafcie 2003 na parkiet już nie powrócił. Zastępujący go Nikola Pekovic spisał się bardzo dobrze, zdobywając w pozostałej części pierwszej kwarty 8 punktów. Tyle samo oczek zdobył Michael Beasley, a spośród Hornets David West. Chris Paul w tej kwarcie zdobył tylko 2 punkty, ale za to miał 6 asyst i 2 przechwyty.
Druga kwarta to zdecydowana ucieczka Timberwolves. Wilki zdobyły w niej 37 punktów pozwalając Szerszeniom na 23. Kevin Love i Anthony Tolliver bardzo się przyczynili do tego świetnego ofensywnego osiągnięcia. Ten pierwszy zdobył w tej kwarcie 10 punktów, a drugi 12 oczek po 4 trafionych trójkach. Dobry start w tej odsłonie dał Sebastian Telfair, który w pierwszych 3 minutach i 20 sekundach trafił 2 rzuty za trzy, a dalej Love i Tolliver zapewnili Wilkom po pierwszej połowie aż 14-punktową przewagę. Spośród Hornets najwięcej punktów w tej kwarcie dostarczył David West (6).
Trzecia kwarta to szybkie powiększenie przewagi Wilków. W ciągu pierwszych 64 sekund kwarty Wolves zdobyli 5 punktów z rzędu i 'uciekli’ przed rojem Szerszeni na 19 punktów. Jednak wtedy Hornets przeprowadzili run 14-2 i na 5:20 do końca odsłony goście z Minnesoty prowadzili już tylko 67:60. Wilki próbowały powstrzymać tę gonitwę, którą zainicjował Chris Paul (10 pkt w całej kwarcie), ale w ciągu następnej minuty różnica nadal wynosiła 7 punktów. Wtedy 5 punktów z rzędu zdobył Love, na co trójką odpowiedział Marcus Thornton i na 3 minuty do końca trzeciej kwarty wynik brzmiał 76:67 dla Timberwolves. W ciągu tych pozostałych 3 minut Wolves zdążyli powiększyć przewagę znowu do 12 punktów. (82:70)
W pewnym momencie czwartej kwarty Wolves prowadzili już nawet 21 punktami (7:50 do końca, 93:72), ale Hornets odpowiedzieli na to runem 8-0. W międzyczasie z boiska musiał zejść Michael Beasley z powodu kontuzji kostki. Od momentu tego runu nic się specjalnego nie zdarzyło, różnica punktowa między rywalami zeszła najmniej do 10 punktów, a sam mecz zakończył się wynikiem 104:92 dla Wolves.
Kevin Love zdobywając 27 punktów i 17 zbiórek zaliczył 37 double-double z rzędu. Tym samym wyrównał rekord swojej organizacji (wcześniej dokonał tego Kevin Garnett). Love w dodatku rzucał aż 14 razy z linii rzutów wolnych. Trafił wszystkie, tak jak cała drużyna Timberwolves (25-25 FT) Poza nim najlepszymi Wilkami byli dziś Michael Beasley (14 pkt, 5 zb), Jonny Flynn (13 pkt, 6 ast), ale należy wspomnieć o świetnej dyspozycji z ławki Anthony’ego Tollivera (12 pkt, 7 zb), Nicoli Pekovica (12 pkt) i Wayne’a Ellingtona (11 pkt).
Hornets prowadził oczywiście Chris Paul (17 pkt, 13 as, 6 zb, 4 stl) wspierany przez wykańczającego jego podania Davida Westa (18 pkt, 6 zb), a także Marco Bellinelliego (15 pkt) i Williego Greena (11 pkt). Poza nimi warto też wyróżnić najlepszego zbierającego Aarona Gray’a (4 pkt, 8 zb) i najlepiej blokującego Sashę Pavlovica (4 pkt, 3 zb, 4 blk), który choć spudłował 6 z 8 rzutów myślę, że dobrze spisuje się jak na zawodnika podpisanego na 10-dniowy kontrakt.