W Milwaukee “Kozły” podejmowały ekipę Clippers, która w fatalnym stylu przegrała ostatni swój mecz w Toronto. Oba zespoły przed tym spotkaniem wygrały po 20 spotkań i można było spodziewać się wielkich emocji w Bradley Center. Zespół Bucks jednak po rewelacyjnej ostatniej kwarcie pewnie pokonał drużynę z Kalifornii aż 102-78.
Milwaukee Bucks (21-33) | 22 | 25 | 24 | 31 | 102 |
Los Angeles Clippers (20-35) | 17 | 28 | 20 | 13 | 78 |
Ci którzy nie widzieli meczu, z pewnością powiedzą że był to jednostronny pojedynek, a Clippers nawet nie podjęli walki w tym spotkaniu. Niestety mijają się z prawdą gdyż do 36 minuty spotkanie stało na wysokim poziomie, i było bardzo wyrównane. W drużynie z Los Angeles brylowała jak zwykle para Davis-Griffin, która łącznie zdobyła 41 punktów na 78 drużyny. W ekipie gospodarzy aż sześciu koszykarzy miało +10 oczek, do tego błyszczał Delfino, a wynik w ostatniej odsłonie meczu 31-13 mówi sam za siebie.
Po raz kolejny podopieczni Del Negro przegrali mecz w ostatniej kwarcie, grając bardzo nierozważnie głównie w defensywie, co bezbłędnie wykorzystali koszykarze Bucks. Do połowy po rzucie za trzy Gomesa nieznacznie prowadzili gracze z Milwaukee 47-45, i głównie dzięki aż 15 oczkom Barona i 10 Blake, Clippers spokojnie podążali krok w krok za swoim przeciwnikiem. Po zmianie stron również nic nie zapowiadało takiej końcówki meczu jaka miała miejsce, gdyż po trzeciej kwarcie gospodarze mieli przewagę zaledwie sześciu punktów (65-71).
To co zaprezentował w ostatnich 12 minutach Carlos Delfino (16pkt w IV kw.) a także Salmons i Dooling przeszło najśmielsze oczekiwania kibiców Bucks. Już po dwóch minutach gry i trafieniach zza łuku Delfino i Salmonsa zrobiło się 80-67, lecz był to dopiero początek strzelaniny. Po kolejnej minucie w której znów za trzy trafił Delfino, i z piątego metra punkty dorzucił Dooling, było już 85-68.
Wtedy dwa razy z rzędu na linię trafiał Foye, który bezwzględnie wyegzekwował swoje rzuty, i Clippers mieli nadzieję na odmianę . Niestety w odpowiedzi po zaledwie 3 minutach znów dał znać o sobie Delfino rzucając kolejną trójkę i na trzy minuty do końca spotkania przewaga wzrosła do 91-76. Już wtedy było wiadomo że przybysze z „Miasta Aniołów” doznają kolejnej porażki podczas swojej wycieczki na wschodnie wybrzeże. Carlos Delfino na 0:20 sekund do końca meczu dodał jeszcze jedno trafienie zza łuku i ze skutecznością 5/6 za trzy w ostatnich 12 minutach meczu, osobiście dobił Clippers.
W drużynie z Milwaukee bardzo dobrze oprócz Argentyńczyka spisał się także Jennings (20pkt) i Salmons (16pkt,12as), którzy robili co trzeba by na własnym terenie pogrążyć Clippers. Po raz kolejny dostrzec można było że w ekipie z Bucks szwankuje zdrowie, gdyż dziś nie wystąpili Gooden i Maggette.
Od obu drużyn przed sezonem spodziewano się dużo więcej niż tylko odpowiednio 10 i 13 miejsca w swoich konferencjach. Niestety plaga kontuzji jaka nawiedziła Los Angeles i Milwaukee spowodowała że trenerzy obu drużyn nie zagrali w tym sezonie ani jednego meczu w pełnym składzie. Dziś również nie było inaczej. Prócz dwójki o której wspominałem coach Skiles musiał radziś sobie z kolejnym osłabieniem. Tylko nieco ponad minutę na parkiecie prezentował się Ersan Ilyasova który doznał kontuzji prawego oka i niestety nie powrócił już na parkiet.
Ponad 50% z gry i 40% za trzy to rzadkość dla drużyny z Milwaukee, która w tym meczu głównie dzięki Carlosowi była w stanie trafiać z każdej pozycji. To także zasługa bardzo biernej defensywy koszykarzy z Kalifornii, którzy w niektórych sytuacjach wręcz zostawiali bez obrony swoich przeciwników.
Bucks: Delfino 26, Jennings 20, Salmons 16 (12as), Mbah a Moute 13 (10zb), Brockman 11, Bogut 10
Clippers: Griffin 19 (12zb), Davis 22, Foye 16, Jordan 6
You must be logged in to post a comment.