Orlando Magic pokonali Washington Wizards 101:76. Tym samym odnieśli 36. zwycięstwo w tym sezonie. Dzisiejsza wygrana to zasługa przede wszystkim Dwighta Howarda, który zdobył 32 punkty i 10 zbiórek. Magic wygrali swój czwarty z pięciu ostatnich spotkań. Obydwie drużyny rozegrały swój ostatni mecz przed przerwą na Weekend Gwiazd.
Washington Wizards (15-39) 76:101 Orlando Magic (36-21)
(18:17, 21:31, 16:32, 21:21)
Dwight Howard – 32 pkt, 10 zb, 3 blk, Brandon Bass – 15 pkt, 11 zb, Jason Richardson – 16 pkt, 6 zb, 3 ast, Ryan Anderson – 14 pkt, 8 zb
John Wall – 27 pkt, 5 zb, Andray Blatche – 15 pkt, 9 zb
Wizards tylko w pierwszej kwarcie trzymali się w grze. Prowadzili już 12:5 (7:45 do końca), wtedy jednak Magic zdobyli 7 punktów z rzędu. Magicy w tej kwarcie nie wyszli jednak na prowadzenie. Na 1:32 do końca odsłony John Wall trafił za dwa i wtedy Wizards prowadzili 18:14, jednak na 8 sekund do końca Ryan Anderson trafił trójkę i spowodował, że pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 18:17 dla Czarodziei.
Wizards prowadzenie utrzymali przez 6 minut drugiej kwarty. Wtedy Jason Richardson trafił trójkę i Magic objęli prowadzenie (33:32). To jednak był dopiero początek runu, w którym Magic zdobyli 16 punktów przy tylko dwóch Wizards i po nim gospodarze prowadzili 46:34 (na 1:30 do halftime). W pozostałym czasie drugiej odsłony John Wall zdobył jeszcze 5 punktów, na co odpowiedział za dwa Anderson i po dwóch kwartach Magic prowadzili 48:39.
Trzecią kwartę świetnie rozpoczęli Magic. W pierwszych 3 minutach i 8 sekundach przeprowadzili kolejny run 16-4, czym powiększyli przewagę do aż 21 punktów (64:43). Na dodatek Howard zdobył w następnych minutach jeszcze 4 punkty i Wizards dopiero na to zdołali odpowiedzieć trójką Walla (46:68, 6:52 do końca). Następnie znów Howard dodał do dorobku swojej drużyny następne dwa oczka, ale wtedy obudził się Andray Blatche i zdobył 6 punktów z rzędu, czym zmniejszył straty do tylko 18 punktów (52:70, 4:26 do końca), jednak Wizards nie poszli za ciosem i zaprzestali dalszego odrabiania strat. Orlando to wykorzystało i przez następne 3 minuty Magic zdobyli 8 punktów z rzędu i osiągnęli aż 26-punktową przewagę (78:52, 1:34 do końca). Trafieniem za trzy stratę zmniejszył Cartier Martin, a ostatnie punkty w tej kwarcie zdobył JJ Redick i przed ostatnią odsłoną Magic mieli bezpieczną, 25-punktową przewagę. (80:55)
Czwarta kwarta przy takiej różnicy punktów nie mogła nieść żadnych emocji. Magicy na 3:47 do końca meczu zanotowali największą przewagę w tym meczu. Wtedy Brandon Bass trafił obydwa wolne i Magic prowadzili już aż 29 punktami (97:68). Wizards zdołali jednak zmniejszyć tę wielką stratę tylko do 25 punktów i taką różnicą zakończył się ten mecz. Magic wygrali 101:76.
Najlepszym graczem tego meczu jest niewątpliwie Dwight Howard. Zdobył on 32 punkty i 10 zbiórek (45. double-double w tym sezonie), do których dodał jeszcze 3 bloki. Był dziś bardzo skuteczny, zarówno z gry (12-15 FG), jak i z linii (8-11 FT). Do osiągnięcia tego wszystkiego Howard potrzebował 29 minut. Drugi z Magicznych podkoszowych, Brandon Bass, zdobył 15 punktów i 11 zbiórek. Bass zagrał drugi mecz po kontuzji, a jego Magic wygrali obydwa w świetnym stylu. Bass czyni różnicę. Jason Richardson (16 pkt, 6 zb, 3 ast) i Jameer Nelson (10 pkt, 4 ast) także spisali się dobrze, a najlepszym rezerwowym był dziś Ryan Anderson (14 pkt, 8 zb). Nie byli nimi zaś JJ Redick (6 pkt, 2-7 FG, 0-3 3pt) i Gilbert Arenas (2 pkt, 6 ast, 1-6 FG).
Spośród Wizards jedynymi, którzy mogą pochwalić się double-digits byli John Wall (27 pkt, 5 ast, 10-17 FG), Andray Blatche (15 pkt, 9 zb, 6-17 FG) i rezerwowy Kirk Hinrich (10 pkt). Reszta miałaby na to szansę, gdyby miała lepszą skuteczność. Josh Howard (3 pkt, 7 zb) spudłował 9 z 10 rzutów z gry, Cartier Martin (5 pkt, 7 zb) nie trafił 11 z 13 rzutów. Zresztą w ogóle Wizards dzisiaj nie mieli dobrego dnia, jeśli chodzi o skuteczność (34.9%).