Minnesota Timberwolves uległa na wyjeździe Milwaukee Bucks 88:94. Dzisiejsza porażka była ich piątą z rzędu. Nie przeszkodziło to jednak Kevinowi Love’owi w zaliczeniu kolejnego double-double z rzędu, przez co jego seria wynosi teraz aż 43. doubles-doubles z rzędu. Bucks do zwycięstwa poprowadził Brandon Jennings, który zdobył najwięcej punktów od momentu powrotu po kontuzji, a także rezerwowy Corey Maggette.
Minnesota Timberwolves (13-44) 88:94 Milwaukee Bucks (22-34)
(23:26, 21:18, 23:23, 21:27)
Brandon Jennings – 27 pkt, 7 ast, 3 stl, Corey Maggette – 20 pkt, 6 zb
Kevin Love – 20 pkt, 17 zb, Michael Beasley – 21 pkt
Cztery minuty wystarczyły, by gracze ze stanu Wisconsin objęli prowadzenie 13:6. To, że Wilki zdobyły te 6 punktów, to zasługa Michaela Beasley’a. Po stronie Bucks świetnie mecz otworzył Carlos Delfino, trafiając dwie trójki. Po następnych czterech minutach przewaga ta stopniała do tylko dwóch punktów (19:17), a kwarta zakończyła się trzypunktową różnicą (26:23).
Choć sztuka objęcia prowadzenia przez Wilki w pierwszej kwarcie nie udała się, to jednak druga odsłona była już dla gości z Minneapolis znacznie lepsza. Nie pozwolili Kozłom na ucieczkę, a sami, na 4:16 do końca pierwszej połowy, objęli prowadzenie, a przyczyną tego było trafienie rzutu za trzy przez Kevina Love’a. Wilki prowadziły wtedy 38:37, jednak taki stan nie utrzymał się zbyt długo, ponieważ najpierw dwa punkty zdobył, a potem trafił jeden z dwóch wolnych nie kto inny jak Corey Maggette. Na odpowiedź Wilków nie trzeba było czekać zbyt długo. Goście zdobyli 6 punktów z rzędu i na 1:57 do końca drugiej kwarty prowadzili 44:40. Takiej przewagi nie utrzymali jednak przez dwie ostatnie minuty pierwszej połowy, bo mimo, że sami nie zdobyli przez ten czas punktu, to pozwolili gospodarzom na trafienie dwóch lay-upów, co spowodowało wyrównanie stanu meczu. Przed trzecią kwartą na tablicy brzmiał remis 44:44.
W pierwszych 90 sekundach trzeciej kwarty byliśmy świadkami ucieczki Wilków. Po upłynięciu tego czasu Timberwolves prowadzili już 53:46, jednak to nie był koniec. Na 8:57 do końca trzeciej kwarty Luke Ridnour zdobył dwa punkty i w ten sposób Wolves uzyskali największą – bo aż 9-punktową – przewagę w tym meczu, prowadzą 57:48. Jednak wtedy Bucks się obudzili i najpierw 5 punktów z rzędu zdobył Brandon Jennings, a potem trzy punkty dodał Carlos Delfino i Kozły na 7:03 do końca kwarty przegrywali już tylko jednym punktem – 56:57. Niestety dla Bucks – w tym momencie nieco przysnęli, co oczywiście Wolves wykorzystali, zdobywając 6 punktów z rzędu bez odpowiedzi Kozłów i na 3:52 do końca trzeciej odsłony Wilki znów mieli większą przewagę, bo siedmiopunktową – 63:56. Jednak jako, że do końca kwarty jeszcze zostało dużo czasu, Bucks podjęli jeszcze próbę wyrównania i objęcia prowadzenia – co udało się na 44 sekundy do końca kwarty, kiedy to Jennings skończył udanie lay-upa i w ten sposób gospodarze mogli cieszyć się dwupunktowym prowadzeniem (67:65), którego do końca kwarty nie utrzymali, bowiem faul wymusił Kevin Love, który zazwyczaj osobiste trafia (87.6% FT) i tak też było tamtym razem. Maggette próbował jeszcze przed czwartą kwartą oddać swojemu zespołowi prowadzenie, ale jego trzypunktowy rzut nie sięgnął celu. (67:67)
Czego nie udało się zrobić Maggette’mu, udało się zrobić całej drużynie Bucks – po 4 minutach i 8 sekundach ostatniej odsłony Bucks prowadzili i to pięcioma punktami (75:70). Wolves oczywiście próbowali tę stratę szybko zmniejszyć i po rzucie Wesley’a Johnsona na 5:52 do końca meczu Wolves przegrywali już tylko dwoma punktami (80:82), lecz Bucks szybko zareagowali – a właściwie zareagował John Salmons, który zdobył pięć punktów z rzędu i zwiększył dystans między drużynami do 7 punktów (87:80). Na wiele to się jednak nie zdało, bowiem na 2 minuty do końca Ridnour trafił za dwa po podaniu Love’a i różnica wynosiła już tylko jeden punkt (88:89). W następnej akcji za trzy nie trafił Carlos Delfino, więc Wilki stanęły przed wielką szansą na objęcie prowadzenia, czego skutkiem byłaby wygrana przełamująca serię porażek, lecz Ridnour także spudłował i Wolves w następnej akcji uciekli się do faulu na Jenningsie, który trafił obydwa rzuty wolne i na 1:16 do końca meczu Bucks prowadzili 91:88. W następnej akcji Darko Milicic spudłował rzut hakiem, więc Wolves nie mogli pozwolić na to, by następne posiadanie Bucks zamienili na punkty. I nie pozwolili. Bucks w następnej akcji popełnili błąd 24 sekund i na 39 sekund do końca Wolves stanęli przed kolejną szansą – tym razem na wyrównanie. Znów rzucał Ridnour, tym razem za trzy, jednak rzucał z rogu i jego rzut był kontestowany przez Andrew Boguta, więc trafił w bok tablicy. Piłkę udało się zebrać Milicicowi, który znów spudłował 'haka’ i w tym momencie za dobry 'hustle-play’ należy pochwalić Beasley’a i Ridnoura, szczególnie tego pierwszego, któremu udało się wyrzucić piłkę do Kevina Love’a będącego na wolnej pozycji. Love jednak nie trafił i to był już koniec. Wolves faulowali Jenningsa, który wolne trafił, następnie znów nie zdobyli punktów (spudłował Beasley) i znów faulowali Jenningsa, który trafił jeden z dwóch osobistych. Rzut rozpaczy nie dosięgnął celu i Bucks mogli cieszyć się zwycięstwem z Wolves – 94:88.
Bucks do zwycięstwa poprowadził Brandon Jennings (27 pkt, 7 ast, 3 stl, 11-12 FT, 2-8 3pt), który zaliczył najlepszy występ od momentu powrotu po kontuzji. Bardzo dobry występ zaliczył także Corey Maggette, który z ławki 'doniósł’ 20 punktów i 6 zbiórek. Dobrze spisali się, choć trochę sobie dzisiaj porzucali, także Carlos Delfino (13 pkt, 9 zb, 4-10 FG) i John Salmons (12 pkt, 5 zb, 4-13 FG). Rzucać nie musieli i mogli robić swoje Andrew Bogut (7 pkt, 6 zb, 4 blk) i Jon Brockman (4 pkt, 14 zb) i trzeba przyznać, że dobrze się dziś spisali.
Timberwolves musieli radzić sobie bez Corey’a Brewera i Kosty Koufosa, którzy są uczestnikami wymiany z Knicks i Nuggets. Mogli za to liczyć na Kevina Love’a (20 pkt, 17 zb, 6 ast) i powracającego po kontuzji Michaela Beasley’a (21 pkt), a dobrze, choć byli trochę nieskuteczni, spisali się też Luke Ridnour (12 pkt, 4 zb, 3 ast, 5-14 FG) i Wesley Johnson (14 pkt, 8 zb, 5-14 FG). Zabrakło wsparcia z ławki. Rezerwowi Wolves zdobyli razem 21 punktów – o jeden punkt więcej niż sam Corey Maggette.
Kevin Love zaliczył 52. double-double w tym sezonie, a 43. z rzędu. Przypomnijmy – seria Mosesa Malone’a zakończyła się na 44. double-doubles z rzędu, więc Love jest blisko jej wyrównania, a potem pobicia.