W dzisiejszym wydaniu: Kevin Love kontynuuje swoją serię, Rockets wygrali po come-back’u, a także o świetnym występie Dirka Nowitzkiego.
46
Imponująca seria Kevina Love’a trwa nadal. Love ma na swoim koncie już 46. double-doubles z rzędu. Dziś zaliczył świetny występ, bo zdobył w meczu z Warriors aż 37 punktów i 23 zbiórki (20/10 po pierwszej połowie). Jednak nie tylko on spisał się dziś bardzo dobrze. Michael Beasley (25 pkt, 9 zb), Wesley Johnson (17 pkt, 7 zb), Anthony Tolliver (12 pkt, 10 zb) – ci gracze także mogą być z siebie dumni. To wystarczyło, by Timberwolves wygrali z Warriors 126:123 i przełamali 7-meczową serię porażek. Muszę też wspomnieć o Nikoli Pekovicu, który zdobył 11 punktów w niecałe 9 minut. Ciekawostka – najwięcej punktów w 9 minutach gry zdobył Dave Jamerson, który w barwach Rockets 2 kwietnia 1992r. zdobył 16 punktów w 9 minut. Wracając do tematu – należy też wyróżnić Luke’a Ridnoura (13 pkt, 5 ast), który choć sobie dzisiaj trochę porzucał (5-16 FG), to jednak trafił ważną trójkę w końcówce meczu. Ogólnie też spisał się dobrze.
To był bardzo ofensywny mecz. Widać to w box-score Warriors – aż czterech graczy ma min. 20 punktów. Najlepszym był Stephen Curry (33 pkt, 11 zb), a pozostali to Dorell Wright (26 pkt), David Lee (20 pkt, 10 zb) i Monta Ellis (20 pkt, 8 ast, 5 zb, 6 stl). Z pozostałych graczy Warriors najlepiej spisał się Vlad Radmanovic (12 pkt, 4 zb).
Timberwolves za sprawą 23 zbiórek Love’a znokautuwali niewalczących na deskach Wojowników (61-40, 25 zbiórek w ataku Wolves). W meczu padło prawie 250 punktów, a mimo to żadna z drużyn nie trafiała ze skutecznością choćby 46%. Wolves, a przede wszystkim Love, dużo punktów zdobyli rzutami wolnymi (30-37 FT).
Ciekawostka – Kevin Love zdobył dziś 3000. punkt w karierze.
16
Tylopunktową stratę odrobili Rockets w wygranym przez nich meczu z Hornets, 91:89. Głównym powodem wygranej jest kolejny świetny mecz w wykonaniu Kevina Martina (33 pkt, 5 zb, 4 stl), który zanotował swój trzeci 30-punktowy występ z rzędu. Rysą na jego występie jest aż 6 strat, które popełnił, niemniej jednak gdyby nie on Rockets na pewno by nie wygrali. Poza nim i jeszcze Kyle’em Lowry’m (18 pkt) żadna Rakieta nie miała dzisiaj wystrzałowego występu strzeleckiego. Chase Budinger (8 pkt, 3-8 FG) nie podołał obronie Hornets, a Luis Scola? Spudłował aż 10 z 13 rzutów, miał 6 punktów i 6 zbiórek… delikatnie mówiąc – szału nie ma. Za to Chuck Hayes (6 pkt, 11 zb, 5 ast), od którego nie wymaga się zdobywania punktów, spisał się bardzo dobrze. Courtney Lee dodał 9 punktów, a Brad Miller 5 oczek i 7 zbiórek.
Za to w szeregach Hornets było więcej graczy z double-digits, bo aż pięciu. I wśród nich nie ma Chrisa Paula (6 pkt, 12 ast) ani Emeki Okafora (6 pkt, 14 zb). Kto zatem może pochwalić się podwójną zdobyczą? Oczywiście David West, który z 22 punktami, 9 zbiórkami i 5 asystami był najlepszym Szerszenie. 13 punktów i 7 zbiórek dodał Trevor Ariza, a tyle samo oczek uzbierał dziś na koncie Carl Landry. West i Landry stanowią dobry duet na pozycji silnego skrzydłowego i wydaje mi się, że Landry może wnieść do zespołu z Luizjany bardzo wiele. Landry razem z Marco Bellinellim (14 pkt) byli najlepszymi rezerwowymi Hornets, a Willie Green zdobył 10 punktów.
Ciekawostka – Hornets przegrali 11 z 12 meczów, w których ich przeciwnicy trafili min. 10 trójek.
6
Tyle meczów liczy sobie już seria zwycięstw Mavericks, którzy dzisiaj ograli Toronto Raptors 114:96. Dziś swoje 10. double-double w tym sezonie zaliczył Dirk Nowitzki. I to jakie! – 31 punktów i 13 zbiórek! W dodatku – Niemiec po raz 9. w tym sezonie zdobył min. 30 punktów i to właśnie on poprowadził Mavs do zwycięstwa. Był jednak jedynym starterem, który zanotował double-digits, reszta zajęła się innymi zadaniami jak zbieranie (Tyson Chandler – 3 pkt, 9 zb), czy asystowanie (Jason Kidd – 6 pkt, 7 ast). Ale są jeszcze rezerwowi, którzy tworzą jedną z najlepszych ławek w lidze! Dziś zdobyli oni aż 64 punkty, co jest zasługą Shawna Mariona (20 pkt, 6 zb), Jasona Terry’ego (19 pkt, 5 ast, 4 zb), JJ’a Barei (12 pkt, 9 ast) i Iana Mahinmiego (13 pkt), bowiem tylko ta czwórka punktowała.
Raptors to jednak nie jest drużyna tej samej klasy co Mavs. Mają jednak w swoich szeregach kilku dobrych koszykarzy, którzy dzisiaj także zabłysnęli. Myślę tu o Andrei Bargnanim, którego dziś zabrakło z powodu objawów grypy, o Amirze Johnsonie (21 pkt, 7 zb), myślę tu o Jose Calderonie (15 pkt, 8 zb, 8 ast), a także o DeMarze DeRozanie (19 pkt). Ten ostatni, a także Ed Davis (8 pkt, 5 zb) i niedawno sprowadzony z Bulls James Johnson (8 pkt, 7 zb, 7 ast – career-high) to bardzo młodzi gracze. Mimo wszystko nie zapowiada się na to, by Toronto Raptors w nadchodzących latach walczyli o coś więcej niż wysokie miejsce w loterii. Gdyby spróbowali handlować w zeszłym sezonie Chrisem Boshem tak, jak w tym sezonie swoimi gwiazdami handlowali Nuggets i Nets. Teraz jest już za późno i Raptors mogą już szykować się na tegoroczny Draft i myśleć o przebudowie zespołu.
Co ciekawe, mecz ten Raptors zaczęli w świetnym stylu, bo zdobyli 22 punkty przy tylko trzech punktach Mavs. A mimo to nie udało się im wygrać, a przegrali aż 18 punktami.
Czas na nagrody dnia.
MVP: Kevin Love (MIN) – 37 pkt, 23 zb
Drugie miejsce: stara gwardia – Manu Ginobili (SAS) – 35 pkt, 8 ast, 6 zb razem z Grantem Hillem (PHX) – 34 pkt, 9 zb.
Najlepszy występ w przegranym meczu – Stephen Curry (GSW) – 33 pkt, 11 zb
Drugie miejsce: Stephen Jackson (CHA) – 35 pkt, 6 zb
Rookie of the Day: Wesley Johnson (MIN) – 17 pkt, 7 ast, 4 stl
Drugie miejsce: James Johnson (TOR) – 8 pkt, 7 zb, 7 ast
Sixth Man of the Day: Shawn Marion (DAL) – 20 pkt, 6 zb
Drugie miejsce: Jason Terry (DAL) – 19 pkt, 5 ast