Lakers wygrali w drugiej połowie

Forma Los Angeles Lakers od czasów przerwy na All-Star Weekend wyraźnie rośnie. Właśnie odnieśli swoje piąte zwycięstwo z rzędu. Ich ofiarami zostały „Leśne Wilki”, czyli ostatni zespół Konferencji Zachodniej.

Los Angeles Lakers (43-19)
18 22 25 25 90
Minnesota Timberwolves (14-47)
21 24 16 18 79

Pierwsza część spotkania była wyrównana. Nie było to jednak jakieś porywające widowisko. Obserwowaliśmy całe mnóstwo niecelnych rzutów z obydwu stron. Los Angeles Lakers pierwsze swoje punkty zdobyli dopiero po ponad czterech minutach gry. Autorem ich był Andrew Bynum. Pierwsza kwarta przebiegła pod delikatną kontrolą ekipy gospodarzy. Druga zresztą podobnie chociaż pod jej koniec „Jeziorowcy” wyszli na pierwsze swoje prowadzenie w tym meczu po punktach Kobe’go Bryanta. Nie utrzymali jednak tego schodząc do szatni. Po pierwszej połowie „Leśne Wilki” prowadziły 45:40.

Druga połowa to już inna bajka. Minnesota trafiła na coś, co można nazwać defensywnym murem z Los Angeles. Przez drugie 24 minuty Timberwolves rzucili zaledwie 34 punkty. Ostatnio dobra gra, szczególnie w defensywie, staje się znakiem rozpoznawczym Lakers w drugiej części spotkań. Na dodatek w drugiej połowie obudził się „Black Mamba” rzucając w tej części 20 punktów i to on kolejny raz przejął mecz.

 

Kobe Bryant rzucił 24 punkty i został bohaterem tego spotkania. większość ze swojego dorobku, bo aż 20 punktów, zdobył w drugiej połowie. Bez niego Lakers mieliby ciężko.

Pod koszem już niemal tradycyjnie dobrze sobie radzili Pau Gasol oraz Andrew Bynum. Hiszpan zdobył 12 punktów oraz miał 17 zbiórek. Nie zachwycił jednak skutecznością, bo miał 3/10 z gry. Bynum w zdobywaniu punktów był trochę lepszy i uzbierał 14 „oczek”, a z tablic zgarnął 7 piłek. Bardzo mocne wsparcie z ławki dał Lamar Odom. Autor 12 punktów i 11 zbiórek. Dzięki tej trójce Lakers wygrali deskę w stosunku 53:39.

Wśród gospodarzy nieźle błysnął Wesley Johnson. Czwarty wybór ostatniego draftu zdobył 20 punktów i miał 8 zbiórek. Najpewniejsze żądło Timberwolves w tym meczu. Trochę dobrej gry wprowadził też Michael Beasley. Zdobył 14 punktów, ale to było za mało.

Kevin Love zaliczył swoje 47 double-double z rzędu. tym razem osiągnął 13 punktów i 11 zbiórek. Nie powinien być jednak zbyt bardzo cieszyć się z tego występu. Jego zespół przegrał, a on sam zatrzymał się na słabiutkiej skuteczności 2/10 z gry.

W Timberwolves nie wystąpił pozyskany niedawno z New York Knicks center Eddy Curry. Już prawdopodobnie nigdy tam nie wystąpi, gdyż zespół wykupił jego kontrakt.