Sytuacja Miami Heat nie jest dobra i godna pozazdroszczenia. Superstars przegrali piąty mecz z rzędu i tuż po All Star Game ich zespołowa dyspozycja leci na łeb i na szyję. Minionej nocy zespół prowadzony przez Erika Spoelstrę odnotował 5. porażkę z rzędu. Tym razem lepsza okazała się ekipa Portland Trail Blazers.
Żar nie płonie, żar się tli..tak w skrócie mogę opisać dyspozycję Heat w ostatnich spotkaniach min. przeciwko Knicks, Magic, Bulls czy właśnie Blazers. Zespół naszpikowany gwiazdami po raz drugi w tym sezonie przeżywa wyraźny kryzys i ciężko powiedzieć o dobrej atmosferze w ekipie młodego, nie szanowanego przez graczy i nie potrafiącego znaleźć lekarstwa na kłopoty – coacha Spoelstry.
Kibice w Miami i American Airlines Arena, jak na razie muszą być mocno zniesmaczeni. Ich pupile otrzymują wysokie honoraria, wielu pracowników klubu straciło swoje posady w lato, by zapewnić nowym gwiazdom wysokie honoraria, a gracze po prostu rozczarowują swoją grą oraz swoją postawą. Jak na razie nie wykazują aspiracji mistrzowskich (papierowy mistrz?). Przynajmniej część z nich.
Heat przegrywają wygrane mecze (klasyka to już przypomnienie: potyczki z Jazz, Magic i Knicks) i potrafią roztrwonić największe przewagi. Żar staje się powoli pośmiewiskiem ligi, ze względu na sytuację, która miała miejsce w szatni – po meczu z Bulls – kiedy gracze Spoelstry płakali!
Największym rozczarowaniem staje się Chris Bosh, który ostatniej nocy trafił 3 z 11 prób i daleki był od formy All Star; 7pkt/3zb. Prywatnie uważam, że CB-1 jest przereklamowanym graczem, który sprawdził się w byciu statystycznym liderem słabych Raptors. Kiedy przyszła pora na większe cele, Bosh wyraźnie zawodzi (jego występ w Meczu Gwiazd odbieram bardziej jako chwyt marketingowy hasła Big Trio niż wybór w stosunku do prezentowanej formy!).
Problemem staje się ułożenie gry wielkiego, przedsezonowego pretendenta. O ile gra Wade’a i Jamesa jest ciągle – statystycznie – na wysokim poziomie, to gra ich kolegów (za małe dzielenie się piłką?) zostawia nieco do życzenia.
Wade rzucił przeciwko Blazers 38pkt, miał też 6zbiórek i 5asyst. James dołożył 31pkt/11zb/8as. Naprawdę nie ma czego i kogo się czepić?
Jedyny niespełniony transfer to Mike Miller, którego kontuzja złamanego z przemieszczeniem palca (Heat próbowali go oddać przed trade deadline, ale bez efektu) to zmora rzutowa klubu. Miał on być uzupełnieniem i seryjnym strzelcem odciążającym na obwodzie, ale zostawiającym więcej miejsca do gry dla wielkiej trójki, tymczasem Miller rozgrywa najgorszy sezon w karierze.
Przeciwko Blazers, oddał 7 rzutów, z czego 1 był celny! 6pkt z ławki dodał ostatni nabytek Mike Bibby. Suma punktów rezerwowych Miami równała się 8.
Ponadto 2 pkt dodał ten, który miał mocniej wpłynąć na siłę podkoszową drużyny, Eric Dampier. 10 oczek jeszcze zdobył Mario Chalmers i na tym kończymy podsumowanie wyczynów ofensywnych potencjalnych kandydatów na mistrzowski tron. Naprawdę ciężko nazwać to drużyną.
Zespół z Miami nie poradził sobie na deskach (31-34). Zaliczył więcej strat (13-9). Gorzej bronił, czego efektem jest minimalnie mniejsza liczba bloków czy przechwytów. To jednak detale decydują o wygranej, przy grze na styku.
Blazers wygrali ostatnią kwartę 7-mioma oczkami i zwyciężyli po raz 37. w tym sezonie. Mają 6 wygranych mniej niż faworyzowany team z Miami, a zespół trenera McMillana rośnie w górę, gdyż do składu dołączył Gerald Wallace, a po kontuzji wrócili Brandon Roy i Marcus Camby.
Heat nie radzili sobie najbardziej z defensywą na Aldridge’u (26pkt), karał ich dynamiczną grą Wallace (22pkt z ławki), swoją budującą kolegów postawę pokazał Roy (14), a w końcu prawdziwym liderem w ważnych momentach gry okazał się Andre Miller (14pkt/5as).
Co będzie dalej z sytuacją w Miami, czy nadszedł czas na przyglądającego się z boku Pata Riley’a??
Miami Heat – Portland Trail Blazers 96:105 (25:25, 26:32, 24:20, 21:28)
Najskuteczniejsi: Wade 38 (6zb, 5as), James 31 (11zb, 8as), Chalmers 10 oraz Aldridge 26, Wallace 22 (9zb), Miller 14 (5as), Roy 14
Trudno się nie zgodzić ze zdecydowaną większością tego co piszesz, ale… odnośnie Bosha, czy np. Garnett miał więcej z solidnej gry względem Allena i Pierce’a… ? Myśląc o analogicznej sytuacji Bostonu, kiedy to wygrali ligę zaraz po stworzeniu „big trio”. Tu jeszcze LeBron i Wade „zabierają” mu mnóstwo zbiórek i sporo bloków.
Ja ciągle wierzę i kibicuję z całego serca (też wróci Haslem), ale już ostatnio dałem do zrozumienia Mac’owi, że coraz bardziej liczę się z tym, że na tytuł Heat będę musiał poczekać do przyszłego roku. Ale ten tytuł będzie .
ja tak stawiałem, za rok jako nowa dynastia. na razie ciężko to poskładać Spoelstrze i zrobić zespół z klocków większych i mniejszych. Brakuje Haslema ale i jakiegoś lepszego gracza za Millera. ciągle brakuje mi zadaniowców na obwód. Ale nie z takich przeciętnych graczy potrafili robić wielkie zespoły Jackson czy Tomjanovich. Ważna jest obrona i chęci graczy. zwłaszcza chemia
A tak poniekąd tego tekstu… Znacie plany na przyszłość, jakąś myśl „legendy, sportowca wszech czasów” w związku z pozbyciem się Geralda Wallace’a ?
Przy okazji zapraszam jutro lub w piątek do mnie, będzie właśnie „Byczo” i „Jordanowsko”… Ale spokojnie, nie staję z Wami w szranki, tak dla odmiany „kosz” ;)
ja poproszę filmik jak Miami płacze :D
to byłby Hit (Heat) Youtube;) miliard wejść!!