New Jersey Nets wygrali trzecie spotkanie z rzędu co nie zdarzyło im się od dwóch lat. Wygrana nad Warriors jest o tyle cenna, że odniesiona pod nieobecność Derona Williamsa. „Wojownicy” zakończyli trasę wyjazdową bilansem 2-5.
Golden State Warriors (28-36) | 22 | 27 | 28 | 13 | 90 |
New Jersey Nets (20-43) | 29 | 22 | 23 | 20 | 94 |
Gospodarze zagrali w tym meczu osłabieni brakiem Derona Williamsa, ale jak się okazało nie stanowiło to dla nich żadnego problemu. Świetnie ze swoich zadań wywiązał się zastępujący D-Willa Sudiata Gaines (5 pkt., 8 ast., 4 prz., +21), który bardzo dobrze prowadził grę zespołu oraz co chyba ważniejsze nie dał pograć Ellisowi (16 pkt., 7-22 FG). Gorzej spisał się Jordan Farmar, który nie mógł wstrzelić się w kosz pudłując aż 8 z 10 rzutów z gry. Rozdał jednak 9 asyst i dołożył także małą cegiełkę do sukcesu Nets. Co ciekawe to Farmar wyszedł w pierwszej piątce, ale Gaines zyskał większe zaufanie Avery’ego Johnsona dzięki dobrej grze przeciwko Golden State.
Dla Warriors był to mecz b2b i koniec wyczerpującej trasy wyjazdowej podczas, której wygrali zaledwie 2 z 7 spotkań. Nets natomiast mieli dłuższy odpoczynek i wyszli na parkiet pierwszy raz od meczów w Londynie z Raptors. Monta Ellis i Stephen Curry (15 pkt., 6-15 FG) zdobyli dla gości w sumie tylko 31 punktów ze skutecznością zaledwie 35% (13-37 FG). Po ich postawie widać już zmęczenie wyjazdowymi meczami i dobrze zrobi im powrót do Oakland. Także Dorrell Wright (10 pkt., 7 zb.) nie jest już takim zagrożeniem dla rywali jak na początku sezonu.
Nets wygrali walkę na tablicach 48-41 i to było jednym z ważniejszych elementów wczorajszej wygranej. Brook Lopez zanotował 26 punktów, 10 zbiórek i 4 asysty oraz trafił decydujący rzut z faulem na 1:10 przed końcem (92-90). Był to 20. mecz centra Nets na poziomie 25/10 od początku jego kariery. Jak na gracza o takich warunkach fizycznych jest to wynik bardzo słaby, ale patrząc na jego średnią zbiórek w tym sezonie (6.0) można mówić o sukcesie. Jest to także potwierdzenie słabej postawy wysokich graczy GSW (40,4 zb/mecz. – 22. miejsce w NBA), z których tylko David Lee (17 pkt., 10 zb.) nawiązał walkę pod koszami. W pojedynkę niewiele mógł zdziałać z duetem Lopez/Humphries (11 pkt., 15 zb., 4 blk.)
Obok Lopeza bardzo ważne rzuty trafiał Anthony Morrow i zdobywając 22 punkty (8-17 FG, 4-6 3PM) był drugim strzelcem Nets. Decydująca dla losów meczu okazała się ostatnia kwarta kiedy gospodarze zatrzymali siódmy atak ligi (102.6 pkt/mecz) na zaledwie 13 punktach. Na kilka sekund przed końcem Reggie Williams (10 pkt., 3-7 FG) miał szansę na wyrównanie przy stanie 92-90, ale jego rzut z piątego metra nie dotarł do celu. Wynik ustalił najlepszy strzelec Nets trafiając dwa rzuty osobiste na 3.3 sekundy przed końcem.
Nets wygrali ostatni raz trzy mecze z rzędu w lutym 2009. Jedynym graczem w obecnym składzie tej drużyny, który pamięta tamto wydarzenie jest Brook Lopez.
Warriors: D. Lee 17, D. Wright 10, A. Biedrins 4, M. Ellis 16, S. Curry 15 – V. Radmanovic 0, A. Thornton 2, L. Amundson 2, A. Law 8, R. Williams 10, E. Udoh 6.
Nets: K. Humphries 11, S. Vujacic 16, B. Lopez 26, J. Farmar 4, A. Morrow 22 – D. Gadzuric 4, S. Graham 2, T. Outlaw 4, S. Gaines 5, B. Wright 2, B. Uzoh 0.
Hmm Sundiata Gaines jest jak cień D-Willa… zastępował go w Jazz, zastępuje go w Nets… gdzie jeszcze Gaines go zastąpi – dowiemy się pewnie gdy D-Will będzie ponownie zmieniał klub… a tam znowu Gaines :P