Grizzlies wyprzedzili Hornets

Memphis Grizzlies po wygranej 106-89 z Timberwolves awansowali na siódme miejsce w Konferencji Zachodniej.


Minnesota Timberwolves (17-60) 20 24 20 25 89
Memphis Grizzlies (44-33) 29 27 17 33 106

Jaki może być wynik starcia najlepiej grającej pod koszami drużyny w lidze ze słabeuszem osłabionym dodatkowo brakiem najlepszego zbierającego ligi i podstawowego centra? Tak, Grizzlies zniszczyli Wolves w tym meczu w każdym elemencie. Szczególnie w pomalowanym gdzie „Niedźwiadki” zdemolowały „Wilki”.

Czwarta wygrana z rzędu Memphis i siódma w ostatnich ośmiu meczach. Jakie myśli przechodziły przez głowy kibiców Grizz kiedy kontuzji doznał Rudy Gay? Zdecydowana większość z nich pomyślała o kolejnym sezonie bez play-offs. Tymczasem ekipa z miasta Elvisa gra jak z nut i właśnie zepchnęła NOH z siódmego miejsca na Zachodzie, a do szóstych Blazers traci tylko pół wygranej.

W ostatnim dniu trade deadline O.J. Mayo został oddany do Pacers za Josha McRobertsa. Okazało się jednak, że transfer znajdującego się w dołku O.J. był „zaklepany” kilka minut za późno i wszystko pozostało constans. Mayo w tamtym momencie był skłócony z władzami klubu i w fatalnej formie. Co widzimy teraz? W ostatnich siedmiu meczach trafia 68.1% rzutów zza łuku! Wchodząc z ławki jest wreszcie tym graczem, którym miał być od początku sezonu. Celem przesunięcia go na ławkę było zrównoważenie pierwszej piątki z rezerwowymi co teraz udaje się idealnie dodając świetnego ostatnio Darrella Arthura, Shane’a Battiera i Leona Powe.

Mecz w Memphis do ciekawych nie należał ponieważ gospodarze szybko osiągnęli znaczącą przewagę, a nie mający pomysłu na grę Wolves nie potrafili dotrzymać kroku przeciwnikom. Już na początku pierwszej kwarty po trafieniu Sama Younga (9 pkt., 5 zb.) prowadzili 17-7. Do tego momentu Grizzlies zebrali siedem piłek z tablic przy ani jednej ze strony Wolves. Pierwsza kwarta skończyła się wynikiem 29-20. Osiem z tych punktów gospodarze zdobyli z ponowie po pięciu ofensywnych zbiórkach.

W drugiej kwarcie trwało stopniowe miażdżenie „Wilków” i na 5:12 do końca połowy po punktach Leona Powe (11 pkt., 3 zb.) prowadzili 45-30. To o czym pisałem wyżej czyli równowaga między pierwszą piątką, a rezerwowymi znalazło potwierdzenie. Do połowy drugiej kwarty tercet Powe, Shane Battier (7 pkt., 3 zb.) i O.J. Mayo (20 pkt., 5 zb., 3 ast., 3 prz.) rzucił 18 „oczek”. Na przerwę oba zespoły schodziły przy wyniku 56-44.

Drugą połowę rozpoczął run Grizzlies 9-2 zapoczątkowany punktami Tony Allena (12 pkt., 4 zb., 4 prz.). Przewaga osiągnęła już 19 punktów i mecz był tak naprawdę zamknięty. Przy Allenie muszę na chwilę się zatrzymać. To w jaki sposób wpływa on pozytywnie na defensywę swojego zespołu jest niesamowite. Potrafi wyłączyć z gry już chyba każdego zawodnika w tej lidze. Jego przechwyty dodają wielkiego powera drużynie, nie odpuszcza ani na chwilę i patrząc na to jak dobrze funkcjonuje gra obronna Memphis wiem, że w dużej mierze jest to jego zasługa.

Grizzlies przechwycili aż 17 piłek z 26 popełnionych przez Timberwolves strat. Zdobyli z nich aż 33 punkty przy ośmiu ze strony Wolves. Goście zbliżyli się jeszcze na chwilę do Grizz na koniec trzeciej kwarty po trafieniu Luke’a Ridnoura (17 pkt., 3 zb., 3 ast.), ale jak już pisałem ten mecz był w tym momencie dawno rozstrzygnięty. W gościach nie widać było woli walki i chęci wygrania tego spotkania.

Dla Minnesoty był to mecz b2b, a Memphis notuje z drużynami grającymi drugi mecz w dwie noce bilans 18-1 w tym 15-0 na swoim parkiecie. Tam gdzie Grizzlies są najlepsi czyli w pomalowanym zdobyli 56 punktów przy 36 Minnesoty i zebrali 44 piłki (34 Wolves). Tradycyjnie świetnie zagrali Zach Randolph (22 pkt., 8 zb.) i Marc Gasol (10 pkt., 9 zb., 4 ast.). Najlepszym strzelcem przyjezdnych pod nieobecność Kevina Love’a był Michael Beasley (20 pkt., 5 zb., 4 ast.).