Dzisiaj trafiłem na bardzo ciekawą listę najlepszych obrońców w historii NBA. Zestawienie przygotowała podstrona NBA History Yahoo Sports. Po krótce wyglądała tak:
- Bill Russell
- Hakeem Olajuwon
- Gary Payton
- Michael Jordan
- Dennis Rodman
Dwa pierwsze miejsca wydają się dla mnie pewniakami. Trudno mi jednak jest się pogodzić z faktem, że na liście zabrakło Scottiego Pippena. Jeżeli to by sprawiło, że z listy wypadłby Jordan – so be it. Scottie na to zasłużył.
Jak wyglądałaby Wasza lista najlepszych pięciu obrońców w historii ligi?
Rozumiem, że pisząc o trzech pozycjach miałeś na myśli 2-3-4 i dlatego wjechałem z pozycja numer 1.
Jednak być może miałeś na myśli 1-2-3, no ale on nie tak rzadko przechodził w ofensywie na czwórke kiedy Grant lub Rodman wchodzili na piątke lub nawet częsciej kiedy ich nie było, co przecież nie było problemem przy jego doskonałej grze w post-up, nabytej masie mięsniowej, zasięgu skrzydeł.
Zrobiłeś z obrony i piątki wszech czasów temat o Scottiem (czasem nie Ty dyskutowałeś niegdyś mocno z Karolem Śliwą ,że nie docenia Pippena?) a to schodzi nieco na drugi tor dla mnie.. wiedziałem ,że będę coś musiał przygotować więc na Pippena mam dwa haki kiedy Twój idol wyraźnie zawodzi w obronie.
Obejrzyj finał Suns – Bulls to mój numer jeden jaka jest różnica jak kryje Dumasa (grał w Pruszkowie) Jordan a Pippen. Potem obejrzyj niesamowity występ Hilla przeciwko..Pippenowi i co się dzieje w dogrywce z Grantem (Christmas Day 1997) ,kiedy przejmuje go M.J. (szacun, ale Jordan był dla mnie znów lepszy, mimo wielkiego zapatrzenia mnie w stronę #33) .
I proszę nie mów mi sprawdź sobie (nie przekonasz mnie do swojej stronniczej wizji bo fachowcy to oceniali więksi od nas) – oglądałem często i gęsto jego występy – mam masę kaset i płyt z meczów/serii o których piszesz..powtarzam bardzo cenię jego klasę ale to nie Jordan i to nie najlepszy defensor. Nie ten charakter i jak zaznaczył Piotr nie ta sama pólka.
Pokaż mi mecz kiedy Byki zagrały takie small ball by Pippen był czwórką? to przesada co piszesz!Krył Barkleya czy Horace’a Granta ale nie grał przeciwko nim w ataku.
Nie pisz mi tego i nie powielaj co ja napisałem – ta historia z Cheeksem..był jednyną w Bulls , Rockets i Blazers. Setki to widziało, masa fanów to wie. Co to ma z obroną? np. kiedy grali z Lakers też Pippen czy Smith klepali bo Mighty Mouse był po prostu za slaby fizycznie na Lakers.
Dyskryminowanie Barkleya też jest nieco nie fair. Pippen nigdy nie był MVP ligi, a Sir Charles tak! Mobley to świetny strzelec i pokazał to nie raz w Clippers choćby. Dickerson był super talentem ale kontuzja rozwiała nadzieje na wielką karierę..Rockets mieli Othellę Harringtona czy Bryce’a Drew. Mieli wielu zadaniowców i wyglądali młodziej na ławce niż Heat dziś.. (skład znam z tamtego okresu bez przeglądarek).
Piszesz o Portland i sarkastycznie parę minut o tytuł. Fakt jest nie zagrał w NBA finals i tylko to mam na mysli. Co mają powiedzieć fani Kings , też mieliśmy finał tak blisko jak Pippen i Portland?? NBA zna masę takich historii. Pointa nie był blisko..gdybanie Twoje w tym wypadku jest bez sensu dla mnie. Ta historia nie miała miejsca. Niedawno Sahim80 napisał do mnie – być blisko to jest różnica. Tu też ona jest. Byłby blisko jakby Blazers przegrali 3-4 w NBA Finals.
Pippen wg mnie był MVP sezonu przy Jordanie raz (mimo kontuzji i absencji w pkilku meczach); w 1997/1998 podczas play off; wówczas Pip zatrzymał motor Pacers tj Marka Jacksona w play off..wtedy naprawdę coś załowałem i mówiłem dlaczego znów Jordan???!!!
Kolejny fakt ,który dziwnie podważasz po ja piszę realnie a nie w stylu fantasy – nie było go w All Star. Po ostatnim meczu w Cleveland. Temat dla mnie nieistotny do analizy bo nie miał racji bytu, a Pippen nie był wysoko na liście fanów. Nie tak wysoko jak w Chicago.
Tak jak zacząłem tak skończę, popatrz co z obrony Pippena robił sobie Grant Hill (1997 25.grudzień) , a nawet taki ówczesny zółtodziób jak Richard Dumas..ja go dałem do piątki obrońców ale jego słabe mecze czy nieudane też pamiętam i nie postawię go wyżej od Jordana, Paytona. Podzielam zdanie prawdziwych ekspertów i dziennikarzy ze Stanów Zjednoczonych.
Niektórzy fani widzą Pippena kryjącego skutecznie LBJ’a/ osobiście powiem ,że byłoby mu ciężko bo nie radził sobie z Hillem/ Kończę temat i pozdrawiam mimo niezgody w pewnych wyimaginowanych aspektach. Jestem bardziej realistą. Może za bardzo.
dla swojej uczciwości nigdy więcej nie powinieneś podawać się za sympatyka gry Scottiego Pippena.
może masz wiedze o NBA, ale na pewno nie masz o karierze zawodnika Chicago.
czołem.