Po wygranej nad Celtics Chicago Bulls są już niemal pewni wygranej w Konferencji Wschodniej, a Derrick Rose znacznie przybliżył się do zdobycia tytułu MVP sezonu regularnego.
Boston Celtics (54-24) | 18 | 25 | 17 | 21 | 81 |
Chicago Bulls (58-20) | 26 | 22 | 23 | 26 | 97 |
Przed rozpoczęciem tego spotkania doszło do uroczystości odsłonięcia popiersia z brązu Scottiego Pippena. Były skrzydłowy Bulls to druga największa legenda w historii organizacji. W 2005 roku jego koszulka z numerem 33 zawisła pod dachem United Center i została zastrzeżona. W tak miłej atmosferze do zawodów przystępowały dwie najlepsze drużyny Wschodu. Przed tym meczem Celtics tracili do Bulls trzy spotkania i w przypadku wygranej mogli jeszcze marzyć o prześcignięciu ich na koniec sezonu.
Wiadomym od początku było, że będzie to mecz, w którym o losach wyniku decydować będzie obrona. Oba zespoły są najlepiej broniącymi w NBA w tym sezonie. C’s tracą tylko 90.8 punktów w każdym meczu, a „Byki” 91.5. Ich przeciwnicy trafiają natomiast tylko 46 % rzutów z gry. Wiadomym więc było, że ta drużyna, która znajdzie luki w świetnej defensywie przeciwnika wygra to spotkanie.
Pierwsze minuty to wymiana ciosów z jednej i drugiej strony. Goście trafili pierwsze cztery rzuty żeby spudłować sześć kolejnych. Szczelnie kryty od początku przez Rajona Rondo Derrick Rose bardziej skupiał się na oddawaniu piłki kolegom i w ten sposób po dwóch „trójkach” Keitha Bogansa (6 pkt., 4 zb.) Bulls wyszli na prowadzenie 17-12. Od początku gospodarze wykorzystywali swoją przewagę pod koszem. Jermaine O’Neal (5 pkt., 2 blk., 0 zb.) przypominający mi Mirosława Łopatkę, którego widziałem ostatnio podczas meczu Asseco-AZS Koszalin. Obaj przemieszczają się po parkiecie z wielkimi problemami i raczej nie ma z nich wielkiego pożytku. Sfrustrowani takim przebiegiem sprawy Celtics zaczęli się denerwować co przełożyło się na przewinienie techniczne Paula Pierce’a (15 pkt., 4 zb., 4 str.). Za chwilę trafiali kolejno Kurth Thomas i Rose dzieki czemu Chicago wygrało pierwszą odsłonę 26-18. 10 „oczek” na swoim koncie zanotował w tym okresie Rose.
Druga kwarta rozpoczęła się od celnego rzutu zza łuku Kyle’a Korvera (5 pkt., 3 ast., 2-7 FG) i przewaga urosła do 11 punktów (29-18). Rezerwowi po stronie Bulls przebywający na parkiecie w drugiej kwarcie popełniali jednak dużo błędów i goście wykorzystali to zmniejszając straty do dwóch punktów (31-33). Dzięki przewadze wzrostu pierwszą zdobycz z pomalowanego dla C’s udało się zdobyć Jeffowi Greenowi (10 pkt., 4-7 FG), który dominował nad Ronnie Brewerem. Szybkie zmiany w składzie Chicago poskutkowały od razu i po sześciu punktach rzuconych z rzędu przez Derricka Rose’a i jego asyście do Luola Denga trafiającego za trzy różnica zwiększyła się do 44-37.
Celtics mogli doprowadzić do remisu, a nawet prowadzić jeszcze do przerwy, ale fatalnie pudłowali spod samego kosza Nenad Krstic (18 min., 6 pkt., 3 zb.), Glen Davis (8 pkt., 3 zb., 1-8 FG) i Green. Ostatecznie po 24 minutach Bulls wygrywali 48-43.
Drugą połowę goście rozpoczęli z wysokiego C kiedy po czterech punktach z rzędu Rajona Rondo (7 pkt., 6 ast., 5 zb., 3-10 FG) Celtics objęli prowadzenie 49-48. W tym momencie nastąpił koncert gry Luola Denga (23 pkt., 6 zb., 2 blk.) dzięki, któremu Bulls zanotowali run 10-0 (58-49). Przyjezdni nie musieli tak szybko tracić punktów, ale grali jakby nie chcieli zrobić krzywdy gospodarzom. W jednej z akcji trzykrotnie zbierali piłkę w ataku po swoich niecelnych rzutach i ostatecznie ją stracili.
Popis gry w obronie w post up przeciwko Kevinowi Garnettowi (10 pkt., 10 zb., 3-9 FG) dał Jakim Noah, który miał słaby dzień w ataku, ale fantastycznie powstrzymał KG. Jego kolegom przytrafił się słabszy moment i po kilku głupich stratach przy wyprowadzaniu piłki przewaga spadła do zaledwie trzech punktów (61-58). Ostatnie chwile trzeciej kwarty ponownie należą jednak do Bulls i po punktach Denga oraz Boozera (14 pkt., 12 zb.), a także „trójce” Rose’a Chicago prowadziło przed ostatnią odsłoną już 71-60.
Właśnie Carlos Boozer po akcji 2+1 na początku ostatniej „ćwiartki” zgasił Celtics (74-60). Goście zupełnie nie mogli się odnaleźć i pudłowali rzut za rzutem. Ostatecznie o wygranej Bulls można było mówić na 5:02 przed końcem meczu po kolejnym rzucie zza łuku Rose’a (85-68). Rozgrywający Chicago rozgrywał bardzo dobre spotkanie i słusznie z trybun United Center zabrzmiało gromkie „MVP, MVP!”. Po tym meczu można śmiało mówić o nim jako głównym kandydacie do tej nagrody. Przeciwko Celtics zanotował 30 punktów, 8 asyst i 5 zbiórek.
Po tej wygranej „Byki” mają już cztery zwycięstwa przewagi nad C’s i Heat, którzy mają obecnie taki sam bilans 54-24. Bostończykom ciężko będzie jednak utrzymać drugą lokatę, którą obecnie zajmują ponieważ przegrali aż 9 z ostatnich 17 gier. Z pozostających do rozegrania czterech spotkań wystarczy jedna wygrana Bulls, aby mogli oni się cieszyć z pierwszego od czasów MJ-a najlepszego wyniku na Wschodzie w sezonie regularnym.
Kluczem do wygranej w tym meczu była genialna obrona. Zaledwie 81 straconych punktów i zatrzymanie Bostonu na 38.4 % rzutów z gry. Zupełnie nie istnieli liderzy Celtics. Rondo nie był w stanie celnie podawać, a Ray Allen (7 pkt., 6 zb., 3-11 FG) zmuszony był do oddawania wymuszonych rzutów co przełożyło się na fatalną skuteczność. Bulls zgodnie z przewidywaniami wygrali walkę na tablicach (44-35), ale nie ten element był najważniejszy ponieważ jeszcze do przerwy to goście zbierali lepiej. Zespołowi z Bostonu zabrakło jakiejkolwiek podkoszowej opcji. Bulls zdobyli aż 44 punkty z pomalowanego czyli dwa razy więcej niż ich przeciwnicy. Patrząc na grę Chicago w defensywie zaczynam się zastanawiać czy zbyt wiele osób nie lekceważy tego zespołu w kontekście nawet gry w Finałach NBA.
Celtics: K. Garnett 10, P. Pierce 15, R. Rondo 7, J. O’Neal 5, R. Allen 7 – T. Murphy 2, D. West 9, N. Krstic 6, S. Pavlovic 2, J. Green 10, G. Davis 8.
Bulls: C. Boozer 14, L. Deng 23, K. Bogans 6, J. Noah 2, D. Rose 30 – K. Thomas 2, R. Butler 3, K. Korver 5, R. Brewer 4, T. Gibson 6, C.J. Watson 2, O. Asik 0.
Who let’s the Bulls out? Who? who? who? who?
Who let’s the Bulls out? Who? who? who? who?