Heat już gotowi na play offs

Heat wygrali 100-77 z Celtics w meczu pełnym emocji, walki i spięć między graczami obu drużyn.


Boston Celtics (55-25) 22 18 19 18 77
Miami Heat (56-24) 21 26 27 26 100

Czujecie już to? Playoffy zbliżają się pełną parą. Mecz C’s-Heat tylko zwiększył moje podniecenie spowodowane zaczynającymi się w sobotę rozgrywkami. Przed spotkaniem wiadome było, że jest to gra o drugą lokatę na Wschodzie i próba wyprzedzenia Lakers w walce o Home Court Advantage. Zwycięsko z tej batalii wyszli gracze z Florydy i czekają tylko na potknięcie LAL w dzisiejszym meczu z Thunder.

Goście rozpoczęli dość niespodziewanie prowadząc po dwóch minutach 8-0, a po trzech i trafieniu zza łuku Raya Allena (13 pkt., 4-9 FG) już 11-2. Bostończycy trafili pierwsze pięć swoich rzutów z gry, pierwsza kwarta była popisem Kevina Garnetta, który w tym okresie zdobył aż 11 ze swoich 21 punktów i zmusił Chrisa Bosha (13 pkt., 8 zb.) do dwóch szybkich fauli co zmusiło Erica Spoelstrę do zdjęcia go z parkietu. Heat mimo, że przed końcem kwarty zmniejszyli straty i przegrywali zaledwie 21-22 grali nieskutecznie i zbyt nerwowo. Pierwsze 12 minut gry to aż 7 strat po stronie gospodarzy.

Druga odsłona jednak zaczęła się od dwóch punktów Bosha co dało od razu pierwsze prowadzenie w tym meczu Heat. Miami grało konsekwentnie w ataku wykorzystując swoje przewagi i twardo w obronie nie pozwalając Celtics na oddawanie łatwych rzutów. Po trafieniu Dwayne’a Wade’a (14 pkt., 8 ast., 5 zb.) ich przewaga wzrosła do siedmiu punktów (37-30). Muszę w tym miejscu wspomnieć o czymś czego myślałem, że nigdy nie napiszę. Różnicę między obiema zespołami robił Joel Anthony. Jego świetna gra w defensywie i umiejętne dochodzenie przy podwajaniu graczy Bostonu robiła wielkie zamieszanie w szeregach gości. Kanadyjczyk bardzo dzielnie walczył pod tablicami gdzie przewaga Heat była ogromna. Dość powiedzieć, że do przerwy Miami zebrało 24 piłki w tym 10 w ataku czyli tyle ile cały zespół Celtics w sumie. Sam Anthony zbierał dziewięć razy.

Ten mecz świetnie wprowadził nas w to co rozpocznie się za niespełna tydzień. Trzy lub cztery razy dochodziło między graczami obu zespołów do spięć, w których uczestniczyli niemal wszyscy znajdujący się wtedy na parkiecie koszykarze. Sypały się przewinienia techniczne i faule nie sportowe. Do największego zamieszania doszło chyba po starciu LeBrona Jamesa z Jermaine O’Nealem. Wchodzącego pod kosz gracza Heat w bezpardonowy sposób potraktował JO na pewno nie mając na celu wybić piłki. James nie był dłużny rzucając w O’Neala piłką. Od tego momentu na boisku panowała zagęszczona atmosfera i co rusz zawodnicy się ze sobą ścierali.

Takich Heat chciałoby się oglądać od początku sezonu. Mnóstwo zagrań hustle, nieustępliwej i wściekłej walki o piłkę. To była zapowiedź zbliżającego się święta koszykówki i możliwej rywalizacji obu drużyn w walce o NBA Finals.

Na przerwę Miami schodzili prowadząc 47-40. Celtics potrzebowali jakiegoś wstrząsu w szatni. Danny Ainge natomiast wiedział już, że pozbycie się Kendricka Perkinsa było fatalną decyzją. C’s w całym meczu zdobyli całe 26 punktów z pomalowanego co jest wynikiem kompromitującym, a wygrana walka na tablicach przez Heat 42-26 upokarza gości. Gdyby nie liczyć Glena Davisa (6 pkt., 7 zb., 3-11 FG) to wysocy gracze Celtics (O’Neal, Garnett, Krstic, Murphy) zebrali „aż” sześć piłek!

Gdzieś zupełnie zagubił się fenomenalny na początku sezonu Rajon Rondo. Przez pierwszą połowę rozdał tylko jedna asystę i wyglądał na obrażonego, że zabrano mu Perka, z którym mógł grać pick&rolle i mijać rywali po zasłonach. Obecnie w Bostonie kogoś takiego nie znajdziemy.

Drugą połowę Heat rozpoczęli z jeszcze większym animuszem i po kilku akcjach prowadzili już 54-42. Miami grało prawdopodobnie jeden z najlepszych meczów w obronie w tym sezonie. Genialne transition defense i podwajanie liderów Bostonu dawało doskonałe efekty. Celtics próbowali jeszcze gonić rywali i po „trójce” Paula Pierce’a (24 pkt., 7 zb.) i koszu Rondo (7 pkt.,5ast., 3 str.) było 55-64. Kolejna akcja była jednak momentem, w którym ten mecz się rozstrzygnął i C’s stracili wszelkie złudzenia. Po kolejnym pudle jednego z zawodników Miami Rondo wyprowadził szybki atak i podał do Raya Allena, który był sam na sam z koszem. Nie wiadomo skąd jednak znalazł się Dwayne Wade i zablokował pewnego siebie Allena. Piłka szybko znalazła się po drugiej stronie parkietu w rękach Chrisa Bosha, a ten trafiając z faulem zamroził to spotkanie (69-55). Po trzech kwartach wynik brzmiał 74-59.

Początek czwartej kwarty to alley-oop LeBrona Jamesa (27 pkt., 11-19 FG, 7 ast., 5 zb., 4 prz., 4 str.) z podania Mario Chalmersa (9 pkt., 3-8 FG) plus kolejne cztery oczka Brona co w efekcie dało już prowadzenie 83-61. Dalej nie mógł złapać rytmu Rondo, który jeśli nie podawał piłki w nogi kolegów to nie trafiał prostych layupów. Za sprawą „trójek” Allena i Pierce’a goście zmniejszyli straty do 10 punktów (75-85), ale wtedy dobijający cios zadał Mike Bibby (6pkt., 5 ast., 3 str., 2-10 FG) trafiając z rogu boiska za trzy.

LeBron grał dziś jak natchniony. Wyglądało to trochę jak pokazanie swojej siły Derrickowi Rose’owi, który kilka godzin wcześniej rozegrał fantastyczne spotkanie przeciwko Magic. Walka o zwycięstwo na Wschodzie w playoffs będzie pasjonująca. Wierzę, że mimo braków pod koszami ostatniego słowa nie powiedzieli jeszcze Celtics i kiedy wróci Shaq nie oddadzą pola tak łatwo jak przeciwko Heat.

Celtics: K. Garnett 21, P. Pierce 24, J. O’Neal 0, R. Allen 13, R. Rondo 7 – T. Murphy 0, C. Arroyo 0, D. West 0, N. Krstic 2, S. Pavlovic 0, J. Green 4, G. Davis 6.

Heat: Ch. Bosh 13, L. James 27, Z. Ilgauskas 8, M. Bibby 6, D. Wade 14 – J. Howard 6, M. Miller 3, J. Magloire 2, J. Jones 5, J. Anthony 7, M. Chalmers 9.

 

Komentarze do wpisu: “Heat już gotowi na play offs

    1. może podać rękę Joe Dumarsowi. zepsuł murowany zespół do finałów NBA..wg mnie teraz Heat są w finale, a Bulls powalczą o finał konferencji z Magic. I wcale nie stawiam Byków na Topie po wczorajszej konfrontacji z Orlando. Magicy nie pękają przed Bulls, a dla Rose’a nie każdy dzień będzie niedzielą..

  1. @sugar_ray – obwinianie za ta wymiane tylko Ainge’a to nieporozumienie.

    To raczej nie on powiedzial, ze nie chce Perkinsa, tylko ludzie ktorzy daja pieniadze na ten klub stwierdzili, ze tyle nie jest wart. W tej sytuacji Danny musial probowac uzyskac w zamian jak najwiecej i chyba mimo wszystko mu sie udalo.

  2. Ainge mógł albo zaryzykować i oddać Perka żeby cokolwiek dostać w zamian za niego bo raczej nie przedłużyłby kontraktu na warunkach C’s albo zostawić go w składzie i powalczyć ostatni raz z tym zespołem o mistrzostwo, ale godząc się niejako na jego odejście w przyszłości za darmo. Wybrał pierwszą opcję, a oceni go historia:)

  3. ano niestety. dla mnie tragedia 'kolosa na słomianych nogach’ . nawet nie wierzę w jakieś maskowanie czy robienie zasłon formy przed play off. Z Knicksami będzie b. ciekawie.

Comments are closed.