Hawks udowodnili, że potrafią wygrywać z Magikami nie tylko w sezonie regularnym. Dziś w Amway Center Jastrzębie pokonały Orlando 103:93, zawdzięczając to zwycięstwo świetnym występom Joe Johnsona i Jamala Crawforda. Magikom nie pomógł fantastyczny występ Dwighta Howarda.
Stan | I | II | III | IV | Wynik | |
Atlanta Hawks | 1 | 17 | 38 | 30 | 18 | 103 |
Orlando Magic | 0 | 19 | 29 | 23 | 22 | 93 |
Wiadomo już, że ta seria nie zakończy się takim wynikiem, jak przed rokiem, kiedy Magic łatwo rozprawili się z Atlantą w czterech meczach. Wtedy jednak w Orlando grali zupełnie inni koszykarze – sześciu z dziewięciu graczy, którzy rozegrali w tej serii najwięcej minut, nie ma już w Orlando. Mowa tu o Barnesie, Gortacie, Carterze, Lewisie, Pietrusie i J. Williamsie.
Pierwsza kwarta tego meczu lepiej rozpoczęła się dla Hawks. Ci wyszli na prowadzenie 13:5, jednak całej kwarty ostatecznie nie wygrali. Magicy przeprowadzili run 14-4 i pierwszą odsłonę wygrali 19:17. W tej kwarcie po 17. meczach absencji powrócił JJ Redick, ostatni miesiąc pauzował z powodu kontuzji podbrzusza.
W przeciwieństwie do pierwszej, druga i trzecia kwarta była bardzo ofensywna, a lepiej wyszli na tym Hawks. Mieli oni graczy, którzy potrafią się 'podpalić’ i trafiać seriami. Joe Johnson, Jamal Crawford i Kirk Hinrich byli właśnie takimi zawodnikami i to głównie dzięki nim Hawks w drugiej i trzeciej kwarcie zdobyli łącznie 68 punktów. Oni jednak mieli wsparcie od innych kolegów, czym nie mogli się pochwalić Jameer Nelson i Dwight Howard, którzy również regularnie rozmontowywali obronę Hawks w środkowej części meczu. Howard w drugiej kwarcie zdobył 19 punktów (31 w pierwszej połowie), a po przerwie błyszczał z kolei Nelson – w samej trzeciej odsłonie zdobył 20 oczek.
Również w czwartej kwarcie to Nelson i Howard byli tymi, którzy dostarczali punkty dla zespołu Orlando. Niestety, choć zaliczyli świetne występy, bez wsparcia sami nic nie mogli wskórać. Jameer Nelson zdobył 27 punktów i 6 zbiórek, a Dwight Howard dzisiaj był nie do zatrzymania. Zdobył aż 46 punktów i 19 zbiórek, jednak mógł trochę lepiej spisać się na linii (14-22 FT), no i przede wszystkim liczba jego strat jest zbyt duża (8). Nie zmienia to jednak faktu, że występ Howarda był naprawdę niesamowity. Ostatnim graczem, który zdobył 45 punktów i 15 zbiórek w przegranej swojego zespołu w meczu play-offs był Hakeem Olajuwon w 1987 roku, gdy zdobył aż 49 punktów i 25 zbiórek. Poza tym, Howard ustanowił rekord organizacji w ilości punktów zdobytych w jednej połowie. W pierwszych dwóch kwartach Superman zdobył aż 31 punktów. W całym meczu zdobył 46 punktów i został piątym graczem od momentu połączenia lig NBA i ABA, który zdobył właśnie tyle punktów w play-offs w przegranym meczu u siebie.
Niestety dla Magików, ale ich zespół nie najlepiej wychodzi na tym, że pierwszą opcją w ataku jest Dwight Howard. Wliczając mecze sezonu regularnego, Magic są 10-13, jeżeli Howard oddaje min. 16 rzutów (dziś 23), mało tego, wygrali 10 z 13 meczów, w których Howard oddał 10 rzutów lub mniej. Widocznie, jeżeli 'DH12′ jest głównym punktem ofensywy, reszta gra po prostu gorzej. Tak też było dzisiaj, pomijając Nelsona, który tym świetnym fragmentem w trzeciej kwarcie naprawdę mi zaimponował. Czy muszę wspominać o tym, że Howard i Nelson byli dziś jedynymi Magikami z double-digits? Hedo Turkoglu (6 pkt, 5 ast, 4 zb, 2-9 FG), Jason Richardson (4 pkt, 2-8 FG), czy Brandon Bass (0-4 FG) nie mogli się dzisiaj wstrzelić. Nie było też scorera z ławki – JJ Redick (4 pkt, 3 zb, 2-5 FG, +14) musi powrócić do takiej formy, jaką miał przed kontuzją, również Ryan Anderson (0-2 FG) musi przypomnieć sobie, jak grał w ostatnich meczach sezonu regularnego. Gilbert Arenas (2-5 FG, 6 pkt, 4 ast) nie zagrał dziś bardzo źle, nie forsując dziesiątek rzutów, jak to miał w zwyczaju w RS. Pytanie – czy Arenas może być dostarczycielem punktów z ławki? Poza Redickiem kogoś takiego w Orlando nie ma.
Hawks nie mają tego problemu – w końcu w ich barwach gra Jamal Crawford (23 pkt, 7-14 FG), który, podobnie jak Joe Johnson (25 pkt, 5 ast, 5 zb, 9-16 FG), przypomniał sobie, jak się trafia. Wczoraj pisałem o tym, jaką rolę będą odgrywać właśnie ci gracze i póki co obaj wywiązują się ze swoich obowiązków. Tylko czy zawsze będą trafiać tak, jak dziś? Czy cały zespół Hawks w całej serii będzie miał tak wysoki procent skuteczności z gry (51,4%)? Nie. Dzisiaj piątka graczy Hawks zanotowała min. 13 punktów – mowa tu o Johnsonie, Crawfordzie, Alu Horfordzie (16 pkt, 6 zb, 7-14 FG), Joshu Smith (15 pkt, 8 zb, 6-12 FG) i Kirku Hinrichu (13 pkt, 5 zb, 6-10 FG). Każdy z nich trafił chociaż połowę swoich rzutów. Ta sztuka będzie bardzo trudna do powtórzenia w drugim meczu serii, który odbędzie się już we wtorek. Jeżeli i w tym meczu lepsi okażą się Hawks, wówczas będzie można mówić o niespodziance. Na razie zachowajmy spokój. Orlando nadal jest faworytem tej serii. Choć tak naprawdę utracili przewagę własnego parkietu, to wątpię, by Hawks byli tak 'gorący’ jak dziś, poza tym – Turkoglu czy Richardson nie powinni zagrać tak fatalnie jak dziś, podobnie jak Bass. Jameer Nelson bardzo dobrze się prezentował, a Dwight Howard nie dał się zatrzymać Jasonowi Collinsowi, Zazie Pachulii i Etanowi Thomasowi. Na nieszczęście Magic – Howard otrzymał dziś przewinienie techniczne, a tego powinien się w fazie play-offs wystrzegać.
Kosmiczne liczby Howarda! Ze wszystkich możliwych niespodzianek ta była chyba uważana za najmniej prawdopodobną, a jednak – Hawks dali radę :)
Howard niepotrzebnie na końcu sprowokował Paczulię, bo to był jedyny moment kiedy ktoś wreszcie zaczął go powstrzymywać (i myślę, że Zaza do końca serii będzie go krył z wielką uwagą). Co do jego gry już wypowiedziałem się gdzie indziej, ale co do meczu to fatalna defensywa Magic. Poza DH nikt nie bronił, a kolejni gracze Hawks trafiali co chcieli.
PS zatrudnienie Hinricha było świetnym ruchem, pasuje idealnie do tego zespołu i daje im więcej niż Bibby.
hinrich przede wszystkim broni. bibby trafia trójki, ale czasem ma slump, a hinricha wolnego też nie można zostawić.
mam mieszane uczucia – z jednej strony Howard jest bogiem koszykówki w Orlando; ale sam Howard meczu nie wygra… jak reszta Magic nie obudzi się na następne 4 spotkania, to Orlando mogą mieć wakacje już za chwile, za momencik…
A wtedy zatrzymanie Howarda będzie trudne, bo wątpię żeby chciał rozmawiać z teamem w sytuacji gdy ci nie potrafią skonstruować mu drużyny do wygrywania, a nie tylko do kręcenia cyferek… Rose choć w zasadzie jest o klasę gorszy od całej czołówki ligi ma drużynę do wygrywania i może sobie cyferki kręcić i pewnie zgarnie MVP – choć chyba powinni dać te nagrodę całej drużynie Bulls, bo bez nich Rose nawet nie był by na liście kandydatów do :P
Takie słowa pod adresem Rose’a to bluźnierstwo :| Nie wiem ile spotkań Bulls oglądałeś w tym sezonie, ale jeśli uważasz, że gracz, który wygrał im tyle spotkań w często niekonwencjonalny sposób to kolo równy z Keithem Bogansem czy Korverem to chyba pora się nad czymś zastanowić.
Czy Boozer, czy Noah byli kontuzjowani, czy gdy powrócili – zawsze autentycznym liderem Bulls był Rose i gdyby w S5 przypuśćmy grał Watson, ani Boozer, ani Noah, ani Luol nie poprowadziliby Byków do 1 miejsca na Wschodzie.