Stary niedźwiedź mocno śpi… Pamiętacie taką pioseneczkę z dzieciństwa? Ja sobie o niej przypomniałem oglądając Los Angeles Lakers w akcji. „Jeziorowcy” cały czas wyglądają jakby byli w jakimś letargu. Grają niemrawo. Myślą, że zwycięstwo przyjdzie nawet, gdy ruszą po nie leniwym krokiem. Przy takim rywalu jak New Orleans Hornets nie jest to jednak możliwe. Lakers śpią, ale czy się wreszcie obudzą? Czy jest jakiś lepszy moment na przebudzenie niż faza Playoffs? Jeśli za bardzo się rozleniwią to obudzą się, ale „z ręka w nocniku”…
Nazwa drużyny | Stan | I | II | III | IV | Wynik |
New Orleans Hornets |
1 | 26 | 29 | 18 | 36 | 109 |
Los Angeles Lakers |
0 | 24 | 23 | 25 | 28 | 100 |
Pierwsze punkty w tej konfrontacji zdobył Carl Landry.Czy również do niego będzie należało ostatnie słowo? Dowiemy się w przyszłości. New Orleans Hornets dość szybko narzucili swoje warunki gry i wyszli na prowadzenie. Dobrze radził sobie Chris Paul, który po czterech minutach gry miał 4 punkty oraz 3 asysty, a jego zespól prowadził 12:4. Los Angeles Lakers odrobili stratę, ale nie byli w stanie pokazać, że to oni są stroną dominującą. Po pierwszej kwarcie Hornets prowadzili dwoma punktami, a „Cp3” miał 8 asyst na swoim koncie.
W drugiej kwarcie obraz gry nie uległ większej zmianie. „Jeziorowcy” cały czas mieli problemy z graniem swojej koszykówki. To „Szerszenie” rozdawały karty i jeszcze bardziej uciekały. Po celnych rzutach wolnych Trevora Arizy na minutę przed końcem prowadzili 52:40. Na samym finiszu tej odsłony Lakers jednak się zmobilizowali i trochę zmniejszyli stratę. Kwartę zakończył Ron Artest celnym rzutem za trzy z bardzo dalekiego dystansu i gospodarze schodząc do szatni przegrywali ośmioma punktami. Nie pomagała dobra dyspozycja Kobe’go Bryanta, który na półmetku tego spotkania miał 16 punktów.
Na początku trzeciej kwarty wydawało się wreszcie, że LAL są na dobrej drodze, aby pokazać miejsce w szeregu niżej rozstawionym rywalom. Zaczęli od 7:0 i zmniejszyli stratę do zaledwie jednego punktu. Chris Paul nie dawał jednak o sobie zapomnieć. Nie tylko podawał jak natchniony. Potrafił Bryantowi zabrać piłkę z kozła przy wyprowadzaniu i jeszcze odpalić trójkę. Hornets wyglądali jakby byli zespołem bardziej zmotywowanym. Walczyli zarówno w ataku jak i obronie. Nie pozwalali „Jeziorowcom” na rozwiniecie skrzydeł. Natomiast Lakers kolejny raz wyglądali jakby chcieli dojść do zwycięstwa spacerkiem. Kobe Bryant trzymał jednak swój zespół w grze. Lakers nie mogli rozwinąć skrzydeł, ale Hornets nie mogli też za bardzo uciec. „Black Mamba” potrafił wcisnąć się między dwóch obrońców i oddać celny rzut upadając na parkiet w iście cyrkowym stylu. Potrafił również trafić z półdystansu nad bezradnym obrońcą oraz wykorzystać dwa wolne, czym doprowadził do remisu 65:65 na 3 min przed końcem trzeciej odsłony. Wydawało się, że naprzeciwko siebie stanęły dwa niemal równe zespoły, gdyż gra była naprawdę wyrównana. W końcówce dobre wejście zanotował Shannon Brown, który najpierw bez zastanowienia trafił z półdystansu, a w kolejnej akcji udanie zakończył dynamiczne wejście na kosz. Po zakończeniu III kwarty Lakers dalej przegrywali, ale strata wynosiła już tylko jeden punkcik.
Wspomniałem, że Shannon Brown udanie zakończył III kwartę, ale też nieźle rozpoczął ostatnią. Derek Fisher nie trafił za trzy, ale Brown dobił z góry w taki sposób, że ręce same składały się do oklasków. To jednak jedyny pozytyw z gry Lakers, bo to znowu Hornets więcej sobą prezentowali. Trafiali bardzo ciężkie rzuty i ponownie uciekali. Ich przewaga urosła do ośmiu punktów. Lakers jednak jeszcze nie składali broni. Kilka udanych akcji Kobe’go Bryanta oraz Rona Artesta pozwoliło zmniejszyć stratę do trzech punktów. Wtedy jednak „Black Mamba” chyba trochę za bardzo się podpalił. Oddał szybko dwa, chyba niepotrzebne, rzuty. Żaden nie dotarł do celu. W odpowiedzi Chris Paul dwukrotnie trafił nad Gasolem. To były dosłownie bliźniacze akcje i przewaga „szerszeni” znowu urosła. „CP3” grał jak profesor. W tym momencie należy wspomnieć, że kryjący go Hiszpan był zupełnie niewidoczny w tym spotkaniu. Nie pokazał nic wielkiego zarówno w ataku jak i w obronie. Od niego po prostu trzeba wymagać więcej. Jego dorobek w tym meczu to 8 punktów (2/9 z gry), 6 zbiórek i 6 asyst. Na dobrą sprawę po tych ciosach LAL już się nie podnieśli. To „szerszenie” były na fali. Na lekko ponad minutę przed końcem wyszli na prowadzenie 104:92 i gospodarze nic już nie mogli zrobić. W końcówce dwie trójki jeszcze trafił Lamar Odom, ale to już nic nie zmieniło. Niespodzianka stała się faktem.
W samej końcówce, gdy mecz był już praktycznie rozstrzygnięcie, w podkoszowej walce urazu doznał Aaron Gray. Uszkodził prawą kostkę i musiał opuścić plac gry. Strata tego zawodnika byłaby pewnym ciosem dla Hornets. Dzisiaj Gray spisał się naprawdę dobrze zdobywając 12 punktów na skuteczności 5/5 z gry.
Motorem napędowym dla NOH był bez wątpienia Chris Paul. Genialny występ tego rozgrywającego. Sezon regularny miał raczej słabiutki, ale teraz wrócił chyba do szczytu formy. Miałem momentami wrażenie, że mija obrońców kiedy tylko ma ochotę i trafia też wtedy, kiedy chce. Jego dorobek to 33 punkty i 14 asyst. Dobrze spisał się również ten, który otworzył wynik meczu, czyli Carl Landry. Zdobył 17 punktów i zebrał 5 piłek, a nie przeszkadzał mu nawet problem z faulami. Z ławki bardzo dobrze wprowadził się Jarrett Jack. trafił kilka naprawdę ważnych i trudnych rzutów. Zdobył 15 punktów oraz rozdał 5 asyst.
Ułatwieniem dla Lakers powinno być to, że dość szybko wyfaulowany został Emeka Okafor (4 pkt). Jak widać jednak, to nie było takie ułatwienie, które pozwoliłoby odnieść im zwycięstwo…
Los Angeles Lakers byli przez większość czasu trzymani w grze przez Kobe’go Bryanta. Rzucił 34 punkty oraz miał 5 asyst. W kilku akcjach naprawdę zachował się wspaniale, ale w kilku chyba aż za bardzo chciał brać ciężką sytuację zespołu na swoje barki i często kończyło się to niezbyt dobrze. Cóż, Kobe ma to chyba we krwi i już się tego nie pozbędzie. Pochwalić można jeszcze Rona Artesta. Obok „KB24” to jedyny zawodnik Lakers, który walczył i starał się zmieniać sytuację na parkiecie. „Ron-Ron” zanotował nawet double-double na poziomie 16 punktów i 11 zbiórek. Od pozostałej części zespołu jak najbardziej można wymagać o wiele więcej.
New Orleans Hornets bardziej przyłożyli się do tego meczu i bardziej zależało im na wygranej. Popełnili zaledwie 3 straty przy 13 swoich rywali. Los Angeles Lakers chyba kolejnym razem chcieli przejść sobie spacerkiem w stronę zwycięstwa. „Szerszenie” jednak mają zbyt ostre żądła, aby na to pozwolić. Ciekawe czy ta zaskakująca porażka wyzwoli w „Jeziorowcach” pokłady jakieś dodatkowej siły i wreszcie zobaczymy obrońców tytułu w takiej formie, w jakiej już dawno powinni być…
Bryant ewidentnie zawalił końcówkę od stanu 96:92 (ostatnie 2 minuty) dla NOH: strata, faul, 0-3 z gry
Let’s GO Hornets ! :D
NOH wspięli się chyba na wyżyny swoich umiejętności, ale gdyby LAL zagrali troche lepiej to wynik byłby inny.Ewidentnie zawiódł Gasol. Chyba jednak „Szerszenie” niepotrzebnie rozdrażnili Lakersów. Teraz to dopiero Kobe się wkurzy. Zapowiada się na masakrę. ;-)
Oglądałem do 4kwarty i zastanawiałem się czy Lakersi „zaskoczą” wreszcie w tym meczu bo mimo że nie prowadzili gry to non stop byli na kilka rzutów. Jednak Miła niespodzianka stała się faktem a CP3 dojrzał chyba do wyeliminowania LA. chociaż ja bym sie nie podpalał , w końcu to dopiero pierwszy mecz serii !
Uważam ,że 3 straty w meczu , co jest rekordem na plus dla Szerszeni i każdej innej ekipy w play off już się nie powtórzy..dwa kontuzja Gray’a to ból głowy
trenera Williamsa.
Liczba strat Bryanta (5) to też rzecz do poprawienia dla gwiazdy L.A. to porażka to dobry prysznic na głowy Lakers.
Tak jak zapowiadałem w typach , brak Blake’a jest mocno widoczny, ale cieszy powrót Ratliffa.
2/9 Gasola z gry i 1. zbiórka (ledwie) Odoma to jakiś żart!
z drugiej strony mocno ceglił Ariza (2/13)
Pointa: więcej minut Browna w roli plastra na CP-3/co nie znaczy ,że da radę, ale może więcej ugra niż Fish..