Podsumowanie 1. dnia play-offs

Wczoraj rozpoczęły się cztery serie pierwszej rundy play-offs. W jednym meczu byliśmy świadkami zwycięstwa underdoga (Hawks), w pozostałych faworyci uporali się ze swoimi rywalami, choć nie było ani jednej pewnej wygranej. To są właśnie Play-Offs!

 

Atlanta Hawks 103:93 Orlando Magic

Zespół Magików jako jedyny nie wykorzystał przewagi własnego parkietu. Słaba defensywa w połączeniu z dobrą dyspozycją strzelecką graczy Hawks nie mogła przełożyć się na zwycięstwo zespołu z Orlando. Nie pomógł nawet Dwight Howard (46 pkt, 19 zb, 16-23 FG, 8 TO!), bo bez znaczącego wsparcia od swoich kolegów żaden zawodnik nie wskóra niczego sam. Nawet, jeśli Jameer Nelson (27 pkt) dobrze wywiązuje się z bycia drugą opcją w ataku. Tylko ta dwójka zanotowała double-digits. Reszta spisała się nie najlepiej, przede wszystkim gracze pozyskani w grudniu – mowa tu o Hedo Turkoglu (6 pkt, 5 zb, 4 ast, 2-9 FG) i Jasonie Richardsonie (4 pkt, 2-8 FG). Natomiast Brandon Bass oddał tylko cztery rzuty i wszystkie spudłował. To był naprawdę zły mecz w wykonaniu całego zespołu Magików (jako drużyny, Howard i Nelson są jedynymi godnymi pochwały), a Jastrzębie dobrze to wykorzystały, czego dowodem jest piątka graczy z Atlanty z min. 13 punktami. Najbardziej kluczowymi graczami byli Joe Johnson (25 pkt, 9-16 FG) i Jamal Crawford (23 pkt), swoje dołożyli również Josh Smith i Al Horford. Natomiast Kirk Hinrich (13 pkt, 6-10 FG) okazał się być wartościowym nie tylko w ataku, lecz przede wszystkim w obronie – w pierwszej połowie zatrzymał Nelsona na tylko jednym punkcie. W drugiej połowie Nelson się 'rozszalał’, zdobywając w samej trzeciej odsłonie 20 punktów, jednak Hawks nic sobie z tego nie robili – mało tego, w pewnym momencie prowadzili nawet 18 punktami.

Następny mecz już we wtorek, faworytem tej serii nadal są Magicy – nie uwierzę w to, że Turkoglu, Richardson czy Bass przez całą serię będą tak słabi. W tym meczu Magic grali naprawdę źle, nie wpadały rzuty zza łuku (nie licząc Jameera Nelsona – 2-15 3pt), nie było też wsparcia z ławki. Właśnie w tym miejscu Hawks mają istotną przewagę w postaci Jamala Crawforda, który jest w stanie rzucać po 20 punktów na mecz będąc rezerwowym. W Orlando kogoś takiego nie ma – JJ Redick powrócił po kontuzji i póki co jest daleki od swojej formy.

Podsumowanie spotkania Hawks – Magic.

 

Indiana Pacers 99:104 Derrick Rose

 

Gdy oglądałem ten mecz, naprawdę uwierzyłem, że Pacers mogą sprawić niespodziankę i wygrać pierwszy mecz tej serii i zacząłem im kibicować, jak każdemu underdogowi, który ma bardzo małe szanse na urwanie chociaż jednego meczu. W pierwszej połowie cieszyłem się z dobrej gry Darrena Collisona (17 pkt, 9 ast, 6 zb), po przerwie skakałem z radości po każdej trafionej trójce Danny’ego Grangera (24 pkt, 6 zb) i każdym trafionym rzucie z półdystansu przez Tylera Hansbrougha (22 pkt), jednocześnie zastanawiając się nad tym, jak jeszcze Psycho-T może ośmieszyć Carlosa Boozera (12 pkt, 6 zb, 5 fauli, 4-11 FG). Niestety – nadeszły ostatnie 3 minuty i 38 sekund tego meczu, w których Bulls nareszcie zaczęli bronić na swoim poziomie, jednocześnie trafiając w ataku. Byki zakończyły ten mecz runem 16-1, co jest zasługą przede wszystkim Derricka Rose’a (39 pkt, 6 ast, 6 zb, 3 blk, 0-9 3pt, 19-21 FT), Joakima Noaha (10 pkt, 11 zb, 3 blk) i trójki Kyle Korvera (13 pkt, 4-4 3pt). Wcześniej Bulls w grze utrzymywał Luol Deng (18 pkt, 10 zb).

Szkoda, naprawdę szkoda, że Pacers tego nie wygrali. Teraz szanse Indiany na urwanie chociaż jednej wygranej znacznie zmalały, gdyż Byki poczuły krew i będą chciały skończyć to szybko, najlepiej oczywiście w czterech meczach. Podobała mi się wczorajsza gra Pacers, choć była oparta głównie na jumperach Psycho-T i Grangera, ale to pewnie dlatego, że z reguły kibicuję underdogom. Lubię jakąś nutkę 'zaciętości’ w serii, na pewno to jest lepsze dla widowiska niż gładki sweep. Chyba, że ktoś woli w czwartych kwartach spotkań oglądać Briana Scalabrine.

Mecz drugi już w poniedziałek.

 

Podsumowanie spotkania Pacers – Bulls

 

Philadelphia 76ers 89:97 Miami Heat

 

Sixers mieli dużego pecha, że trafili akurat na Heat – trzygłowego potwora, którego zatrzymać się nie da. Choć LeBron James (21/14, 4-14 FG) był dość dobrze neutralizowany przez Andre Iguodalę (4 pkt, 9 ast, 8 zb), to Sixers nie udało się powstrzymać Chrisa Bosha (25 pkt, 12 zb, bardzo dobry mecz) i Dwyane Wade’a w ostatnich 90 sekundach meczu.

Pierwszą kwartę 76ers wygrali 14 punktami (31:17), by następnie tracić do Żarów aż 16 punktów. Mimo takiego kryzysu Szóstkom udało się podnieść i tuż przed końcem tracili do Heat tylko jeden punkt. Niestety w końcówce nie potrafili uporać się z masowym wymuszaniem rzutów wolnych przez Wielką Trójkę i musieli pogodzić się z porażką.

Nie widziałem całego meczu (brak streama…), ale we fragmencie oglądanym przeze mnie dobrze oglądało się 'hustle’ Sixers. Dobra obrona Iguodali, przejęcie ciężaru zdobywania punktów przez Thada Younga (20 pkt, 11 zb) i Jrue Holiday’a (19 pkt, 5 zb, 5 ast). To wszystko sprawia, że drużynę Douga Collinsa nawet fajnie się ogląda, no i przede wszystkim Philadelphia ani razu się nie poddała – odrobiła 16-punktową stratę. Dowodem walki do końca może być też poniższy filmik:

Swoją drogą – Joel Anthony zasłynął w tym meczu tylko ze ściągnięcia buta Youngowi – nawet wtedy pozwolił mu zdobyć punkty. Zresztą – ściąganie elementów garderoby zawodnika przypomina o tym, że to już koniec przelewek – zaczyna się prawdziwa walka. Nie wiem czemu, ale przypomniała mi się ta sytuacja:

Powracając do tematu – mam nadzieję, że Sixers uda się wygrać chociaż jeden mecz w tej serii, a po tym, co wczoraj zobaczyłem, jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że Szóstki stać nawet na dwa zwycięstwa w tej serii. Mecz drugi już w poniedziałek.

Podsumowanie spotkania Sixers – Heat

Portland Trail Blazers 81:89 Dallas Mavericks

Przed meczem zastanawiano się, kto tak naprawdę jest faworytem tej serii. Mavs słyną przecież z tego, że po świetnym sezonie regularnym schodzi z nich powietrze, na czym skorzystali Golden State Warriors w 2007 roku i SA Spurs w ubiegłym roku. Dzisiaj Dirk Nowitzki (28 pkt, 10 zb) i Jason Kidd (24 pkt, 5 zb, 4 ast) potwierdzili, że są naprawdę zdeterminowani – w końcu to być może ostatnia szansa na mistrzostwo dla obu graczy, którzy pierścienia jeszcze nie mają.

To właśnie ta dwójka poprowadziła Mavs do zwycięstwa. Blazers przeciwstawili się 27 punktami LaMarcusa Aldridge’a, a także 18 oczkami Andre Millera i 14 punktami Nicolasa Batuma – to jednak nie wystarczyło do wygranej, ale Portland nadal mają szanse na zrobienie niespodzianki. Mavericks nie są przecież zespołem, który jakoś rewelacyjnie kończy serie, czego dowodem jest m.in. porażka w finale w 2006 roku czy zeszłoroczna seria ze Spurs.

Wracając do Blazers – bardzo zaimponował mi Marcus Camby i jego 4 punkty, 18 zbiórek i 5 asyst bez ani jednej straty. Blazers mają dobry personel do bronienia Nowitzkiego – jest Camby, Gerald Wallace, Batum, Aldridge. Dziś Nowitzki często wędrował na linię (13-13 FT), nie wiadomo, czy będzie tak w następnych meczach. Mecz drugi już we wtorek.

Podsumowanie spotkania Blazers – Mavericks

Nagrody dnia

MVP: Derrick Rose (CHI) – 39 pkt, 6 zb, 6 ast

Drugie miejsce: Jason Kidd (DAL) – 24 pkt, 5 zb, 4 ast, 9-14 FG, 6-10 3pt

 

Najlepszy występ w przegranym meczu: Dwight Howard (ORL) – 46 pkt, 19 zb

Drugie miejsce: Jameer Nelson (ORL) – 27 pkt, 6 ast

 

Sixth Man of the Day: Jamal Crawford (ATL) – 23 pkt

Drugie miejsce: Thad Young (PHI) – 20 pkt, 11 zb

 

Zaskoczenie dnia: Jason Kidd (DAL) – 24 pkt, 5 zb, 4 ast, 9-14 FG, 6-10 3pt

Drugie miejsce: Tyler Hansbrough (IND) – 22 pkt

 

Piątka dnia: Derrick Rose – Joe Johnson – LeBron James – Chris Bosh – Dwight Howard

Antypiątka dnia: Hedo Turkoglu – Keith Bogans – Jason Richardson – Carlos Boozer – Brandon Bass

Najlepsi

punkty: Dwight Howard (46)

zbiórki: Dwight Howard (19)

asysty: Collison, Iguodala (9)

przechwyty: G. Wallace, Holiday (3)

bloki: Rose, James, Noah (3)