Jeszcze przed sezonem uważany za kandydata do numeru 1 w tegorocznym drafcie, a w ostatnim czasie notowany w top5, Harrison Barnes z North Carolina zdecydował się zostać na swój drugi rok na uczelni. Zawodnik dotychczas uważany był za one-and-done i niewielu liczyło, że mając w perspektywie pewny wybór w czołówce pierwszej rundy draftu pozostanie w NCAA. Wbrew oczekiwaniom Barnes zdecydował się pójść śladami swoich kolegów z zespołu Tylera Zellera i Johna Hensona i jeszcze raz powalczyć o mistrzostwo z zespołem Tar Heels.
To już kolejny czołowy freshman po Jaredzie Sullingerze i Perrym Jonesie III, którego w kolejnym sezonie zobaczymy na parkietach NCAA. Ciężko jednoznacznie wskazywać na wspólny mianownik w decyzjach tych zawodników, ale niewątpliwie kilka elementów mogło zaważyć na ich wyborze. Przede wszystkim bardzo prawdopodobny lockout w NBA, o którym pisał Wojtek w notce „NBA blisko strajku…”. Młodzi zawodnicy mogą obawiać się przesiedzenia całego sezonu w oczekiwaniu na nową umowę zbiorową między władzami ligi a związkiem koszykarzy. Wolą wybrać pewną grę dla swoich uczelni zwłaszcza, że w tym roku (to kolejna wspólna cecha) nie zrealizowali swoich ambicji w Tournament. Baylor Perry’ego Jonesa odpadło już w pierwszej rundzie BIG12 Tournament grając bez Jonesa po tym jak został zawieszony na sześć spotkań za przyjmowanie niedozwolonych korzyści. Jared Sullinger i jego Ohio State odpadli już w Sweet Sixteen ulegając Kentucky, a cała trójka graczy UNC musiała uznać wyższość teamu Johna Calipariego w Elite Eight.
Po decyzjach o pozostaniu na kolejny sezon w North Carolinie Barnesa, Hensona i Zellera zespół trenera Roya Williamsa stał się faworytem numer 1 do tytułu mistrzowskiego w kolejnym sezonie. Jeżeli do tej trójki dodamy podstawowych obrońców drużyny Dextera Stricklanda i Kendalla Marshalla, którzy również będą grać dla UNC w przyszłym roku oraz zrekrutowanych z high school graczy All-American silnego skrzydłowego Jamesa McAdoo i rzucającego obrońcę P.J. Hairstona to nie może być co do tego żadnych wątpliwości.
Wracając do Barnesa to miał on nierówny sezon i kolejny rok na uczelni może pozwolić mu dorosnąć do NBA i ustabilizować formę. Po słabszym niż oczekiwano początku sezonu przebudził się w drugiej części i zaczął grać na miarę swojego talentu. Ostatecznie został wybrany rookie of the year w Atlantic Coast Conference i wspólnie z Tylerem Zellerem był najlepszym strzelcem swojego zespołu zdobywając średnio 15,7 punktu na mecz. Ponadto trafił najwięcej trójek z całego zespołu North Caroliny rzucając ze skutecznością 35%. W pozostałych statystykach notował 5,8 zbiórki, 1,4 asysty i 0,7 przechwytu na mecz. Jednak w decydującym o wejściu do Final Four spotkaniu z Kentucky został zatrzymany na 18 punktach i 2-na-9 celnych rzutach za 3, a jego zespół przegrał 69 do 76.
„Jako 18-latek jestem w początkowym etapie mojego życia” – powiedział niski skrzydłowych UNC w swoim oświadczeniu – „Jestem zaszczycony i szczęśliwy za szansę gry w NBA. I ze względu na moją rodzinę, nauczycieli, pasję i pracę mam wciąż marzenie, aby któregoś dnia zagrać i doświadczyć spełnionej kariery w NBA.” Tymczasem Barnes postanowił gonić za innym marzeniem, jakim niewątpliwie dla wszystkich graczy akademickich jest zwycięstwo w NCAA. „Jako zespół przegotowujemy się na specjalny sezon. Moje posezonowe plany to pilnie pracować nad udoskonaleniem moich koszykarskich umiejętności we wszystkich sferach z jednym celem zespołowym w głowie – sprowadzić tytuł Mistrza NCAA 2012 z powrotem do domu w UNC”.
Już od dobrego tygodnia jeśli nie dłużej Barnes nawet nie był notowany w mock draftach na 2011. Sprawa z lockoutem rzeczywiście może być ciekawa, a wycofanie się tak dobrych freshmanów tylko wzmocni przyszłoroczny draft. Zobaczymy.
Oficjalnie jednak dopiero wczoraj podał swoją decyzję i do końca nie było wiadomo jaka ona będzie choć co raz mocniej mówiło się, że może zostać.