Los Angeles Lakers kolejny raz już nie zawiedli swoich fanów. Tym razem zrewanżowali się za niedawną porażkę. Sam mecz jednak to jakiś szczególnie pięknych nie należał. Na parkiecie królowała defensywa oraz twarda walka, a „Jeziorowcy” mieli po swojej stronie więcej argumentów.
Nazwa drużyny | Stan | I | II | III | IV | Wynik |
New Orleans Hornets |
1 | 23 | 18 | 15 | 22 | 78 |
Los Angeles Lakers |
1 | 23 | 24 | 16 | 24 | 87 |
Pierwsza kwarta była wyrównana, ale przez większość czasu to New Orleans Hornets bardziej dominowali i kierowali wydarzeniami na placu boju. Zastanawiałem się czy nie czeka nas swego rodzaju „powtórka z rozrywki”. W końcówce jednak kilka dobrych akcji, głównie Lamara Odoma, pozwoliły zniwelować straty i pierwsza odsłona zakończyła się remisem.
Druga część spotkania to małe odwrócenie ról. Tym razem to Los Angeles Lakers więcej sobą prezentowali. Kilkoma zagraniami błysnął kolejny rezerwowy, a mianowicie Matt Barnes. „Jeziorowcy” stopniowo powiększali swoją przewagę, która momentami osiągała nawet 12 punktów. Kwarta zakończyła się jednak celnym rzutem Chrisa Paula z obwodu, a jakiś czas wcześniej to samo zrobił Trevor Ariza. To dodało na pewno trochę wiary zawodnikom NOH. Przy schodzeniu do szatni na tablicy widniał wynik 41:47. Mecz nie był rozstrzygnięty.
Kolejna odsłona to cały czas kontrolowanie przebiegu meczu ze strony Lakers. Był jednak moment, gdy drużyna „Szerszeni” już prawie miała swoich rywali, ale LAL ostatecznie uciekli. Trzecia kwarta zakończyła się podobnie jak druga. Ponownie z obwodu trafił Chris Paul dając jeszcze odrobinę wiary swoim kompanom.
W ostatniej kwarcie już nic się nie wydarzyło, co mogłoby mieć wpływ na końcowy wynik meczu. W połowie kwarty gospodarze osiągnęli nawet wynik rzędu 15 punktów. Już nie pozwolili się zbliżyć Hornets na niebezpieczną odległość. Takim sposobem wyrównali stan tej serii.
Jak już wspomniałem, w tym meczu królowała defensywa. Lakers bronili już o wiele lepiej niż w poprzednim meczu. Ograniczyli czołowe postacie w New Orleans Hornets. Przy lepszej defensywie „Jeziorowców” zespół „Szerszeni” nie mógł już żądlić ostro w ataku. Nie brakowało też twardej, a nawet ostrej gry. Kobe Bryant usilnie krył lidera gości, Chrisa Paula. „CP3” dwukrotnie był faulowany przy rzucie za trzy, czego nie można pochwalić, ale ogólnie to nie był już takim profesorem jak we wcześniejszym spotkaniu. Tym razem jego dorobek zatrzymał się na 20 punktach i 9 asystach.
Kobe Bryant jednak z cała pewnością tego dnia też nie był demonem ataku. Wielka gwiazda Lakers rzucała na słabej skuteczności, która wynosiła 3/10 z gry. „Black Mamba” zdobył 11 punktów. Chyba nikt nie jest przyzwyczajony do gry Kobe’go na takim poziomie.
Duch lidera objawił się jednak w innym zawodniku Lakers. Andrew Bynum rozegrał bardzo dobre zawody. Jego dorobek to 17 punktów i 11 zbiórek. Stanowił wielką siłę pod koszem. Lamar Odom odebrał ostatnio nagrodę dla najlepszego rezerwowego, ale to nie sprawiło, że osiadł na laurach. Dostarczył z ławki 16 punktów oraz 7 zbiórek. Pokazał, że zasłużył na takie wyróżnienie. W tegorocznych Playoffs na brawa zasługuje Ron Artest. Tym razem rzucił 15 punktów i miał 6 zbiórek. „Ron Ron” gra o wiele lepiej niż przez większość sezonu regularnego.
Po stronie New Orleans Hornets najlepszym strzelcem był Trevor Ariza. Były zawodnik L.A. Lakers rzucił 22 punkty oraz miał 7 zbiórek. Niektórzy fani LAL pewnie mogli zatęsknić za Arizą.
Jak na razie w tej serii coś niemrawy jest Pau Gasol. Hiszpan jest mało widoczny, bo gra po prostu słabo. Dorobek 8 punktów, 2/10 z gry oraz 5 zbiórek to stanowczo za mało jak na gracza takiej klasy. Podkoszowi Hornets chyba mają na niego sposób. Lakers jednak bardzo go potrzebują i Gasol musi wreszcie wziąć się w garść.
Do gry w Lakers wrócił Steve Blake. Rozgrywający spędził na parkiecie 18 minut i w tym czasie oddał dwa niecelne rzuty z gry, rozdał 5 asyst, miał 3 zbiórki oraz 2 straty. Jego powrót to bardzo dobra wiadomość dla Lakers, bo Playoffs to czas, w którym przydaje się każdy zawodnik. W ostatnim meczu jakiegoś urazu doznał Aaron Gray, ale już wybiegł normalnie na parkiet. Nie zagrał już jednak tak wspaniale. W 23 minuty gry uzbierał 2 punkty i 8 zbiórek.
Rywalizacja przenosi się teraz do Nowego Orleanu. Jeśli Lakers chcą odzyskać przewagę parkietu, a powinni chcieć, to muszą tam przynajmniej raz wygrać. Jeśli dwukrotnie wrócą na tarczy to ich sytuacja będzie wręcz tragiczna…