Minionej nocy w meczu numer 3 rywalizacji pomiędzy Atlantą Hawks a Orlando Magic już po raz drugi lepsi od okazali się koszykarze z Georgii, którzy wygrywając przed własną publicznością 88:84 ponownie wyszli na prowadzenie w serii.
Stan | I | II | III | IV | Wynik | |
Atlanta Hawks | 2 | 25 | 26 | 15 | 22 | 88 |
Orlando Magic | 1 | 25 | 17 | 20 | 22 | 84 |
Statystycznie, wczorajsze spotkanie od samego początku było bardzo żywe i zacięte. Po pierwszej, zremisowanej 25:25 kwarcie, w drugiej odsłonie nieznaczną przewagę zdołali wypracować koszykarze Hawks. Niemniej po przerwie stan rywalizacji ponownie zaczął oscylować w okolicach remisu, tak więc na ostateczne rozstrzygnięcia kibice zgromadzeni w Philips Arena musieli zaczekać do ostatniej kwarty.
W Q4 zarówno zawodnicy Magic jak i gospodarze, postanowili wymierzyć w siebie działa dystansowe. I tak niespełna dwie minuty po rozpoczęciu gry „trójka” Jasona Richardsona wyprowadziła Orlando na jednopunktowe prowadzenie, jednak chwilę później piłkę w rogu boiska dostał Jamal Crafword, który trafiając za 3 punkty został jednocześnie sfaulowany przez Ryana Andersona.
Kolejne dwie minuty gry przeniosły rywalizację pod tablice, gdzie szalejącego Dwighta Howarda nie mógł w żaden sposób powstrzymać Zaza Pachulia. Poirytowany Gruzin w końcu nie wytrzymał, faulując pod obręczą Howarda, przez co pomiędzy wszystkimi zawodnikami obu drużyn wywiązała się niemała sprzeczka. Po chwili, będący w centrum zamieszania Pachulia oraz J-Rich zostali odesłani przez arbitra do szatni.
Na nieco ponad minutę przed ostatnią syreną prowadzenie zmieniało się kilkakrotnie, jednak w kluczowym momencie Hedo Turkoglu nie zdołał zaliczyć próby rzutu z dystansu, przez co piłka trafiła w ręce Joe Johnsona, po czym znalazła się w posiadaniu Jamala Crafworda, który próbując przedryblować Jameera Nelsona trafił niesamowitą „trójkę” na niespełna 8 sekund przed końcem. Jak się później okazało, punkty zdobyte przez obrońcę gospodarzy dały ekipie Hawks drugą wygraną w serii z Magic.
Bohater meczu, Crawford w całym spotkaniu zdobył 23 punkty, z czego 12 w czwartej kwarcie. Niemniej poza świetną grą rezerwowego Hawks kluczem do zwycięstwa z pewnością okazała się też gra na tablicach, gdzie Atlanta zredukowała ofensywne zbiórki Orlando do dziesięciu (w poprzednich dwóch spotkaniach Magic zebrali 33 ofensywne piłki). Po stronie gości najlepiej spisał się Dwight Howard, notując 21 pkt. i 15 zbiórek.
Mecz numer 4 rywalizacji między Atlantą Hawks a Orlando Magic już jutro o 1:00 w nocy czasu polskiego.
a ja tam się cieszę, że Hawks cisną Magików. może galareta van gundy w końcu wyleci z hukiem. bo zmiany jakościowej w prowadzeniu Magic można się nie doczekać. jakoś to nazwisko pechowe jest ;)))
Ależ podoba mi się ta seria. Jak na razie chyba najbardziej emocjonująca. Każdy mecz trzyma w napięciu do samego końca! Widać, że sam Howard meczu niestety nie wygra. Oj coś czuję, że może być tutaj niespodzianka (jeśli taką można nazwać awans Atlanty).
jestem też jak najbardziej za Hawks. Drew wydaje się być lepszym strategiem niż poprzedni head coach. co ciekawe, sezon tego nie zapowiadał!! minionej nocy ograniczyli bardziej poczynania Howarda – i proszę sensacja wisi w powietrzu!