Świąteczny nastrój za nami, Święta z NBA/Enbiej też już przeszły do historii, tymczasem do przeszłości lada dzień może przejść sezon spod znaku Orlando Magic. W drugiej rywalizacji, tuż obok potyczki Niedźwiedzi z Ostrogami, w której przebieg spotkań jest mocno zaskakujący dla niejednego fana NBA, kopciuszek okazuje się zdecydowanie lepszy od ligowego faworyta.
Niejeden z nas wytężał wzrok i słuch, kiedy dochodziły do niego newsy o pierwszej wyjazdowej wygranej Hawks. Następnie o prowadzeniu w serii ekipy ze stanu Georgia. Z nocy z niedzieli na poniedziałek byliśmy natomiast świadkami czwartego spotkania, w którym nie wzięli udziału dwaj zawieszeni za utarczkę gracze, mianowicie: Jason Richardson i Zaza Pachulia.
W trakcie sezonu, każdy z nas o tym dobrze pamięta wszak tam do niedawna Orlando Magic było ‘najbardziej polską’ ekipą w lidze, doszło do spektakularnych wymian z udziałem Marcina Gortata, Rasharda Lewisa, Vince’a Cartera na Hedo Turkoglu, Jasona Richardsona, Earla Clarka i Gilberta Arenasa. Terapia wstrząsowa, a także chęć pokazania Dwightowi Howardowi by został na Florydzie na następne lata, zachwiały nieco chemią w drużynie i zburzyły pracę Stana Van Gundy’ego (stracił wartościowego zmiennika dla Supermana, wzmocniono obwód ale stało się to nieco kłopotem bogactwa), co przerodziło się też w spadek w hierarchii teamów Eastern Conference. Ostatecznie team, który miał awansować do play off z pozycji drugiej czy trzeciej, skończył regular season na 4 pozycji z najgorszym od lat bilansem zwycięstw. Mało kto już umieszczał Magików a tej samej półce co Celtics i Heat..
Hawks z kolei cierpieli przed serią na ‘magiczny kompleks’ i nie potrafili się odbić od dna w potyczkach z Dwightem Howardem i spółką. Na pewno nie za czasów Mike’a Woodsona, poprzedniego trenera Jastrzębi. W trakcie sezonu doszło do jednej istotnej roszady w składzie, a wyeksploatowanego i nie będącego w wysokiej formie (ze słabymi notami do gry w obronie) Mike’a Bibby’ego, zastąpił były kapitan Byków – Kirk Hinrich. Początkowo ta zmiana nie wróżyła wielkiej zmiany w szeregach teamu z Georgii, ale końcówka sezonu zasadniczego i pierwsza runda spotkań play off potwierdzają, iż managament Hawks wiedział, co robi dokonując tego trade’u.
Jak na razie zespół Larry’ego Drew zatrzymuje Magików poniżej granicy 90 oczek, mocno broniąc na obwodzie – nie pozwalając na swobodę i czyste pozycje Reddickowi, Nelsonowi, Turkoglu czy Richardsonowi. Ponadto gracze z Atlanty podjęli rękawicę i idą na wymianę ognia z graczami Van Gundy’ego. Kirk Hinrich, Jamal Crawford i Joe Johnson wygrywają potyczki w ataku i obronie ze swoimi vis-a-vie.
Dla przykładu w poprzednim spotkaniu – nr.4 – coach Drew już bardziej skoncentrował obronę wokół Dwighta Howarda. Tym razem, podczas czwartego starcia jego podopieczni wywalczyli lepszy bilans na desce (44-42) i w dodatku świetnie spisali się na obwodzie (39% po stronie rywali i mizerne dyspozycja przy rzutach z gry Nelsona 3/12, Turkoglu 2/12, Reddick 0/6 i Anderson 1/6.
Świetną pracę przy wzajemnej współpracy w obronie (zbiórki i bloki) wykonali Josh Smith (9pkt/10zb/5as/2blk) i Al Horford (14pkt/12zb/4as/1blk), a ponadto z odsieczą przyszli im Joe Johnson (20pkt/9zb) i Kirk Hinrich (14pkt/4zb/4as/2przech).
Już początek spotkania i pierwsza kwarta sugerowała ciężką przeprawę dla gości. Jastrzębie zaczęły z wysokiego c i od mocnej defensywy (17 oczek tylko po stronie Magic). Trafienia Johnsona i Smitha zrobiły przewagę gospodarzom, a po dwóch z rzędu akcjach Hinricha przewaga wynosiła już 10 oczek (21-11).
Kwartę udanie zakończył Crawford dopisując do swojego dorobku serię dwóch trafień i 4 punkty.
Do połowy drugiej kwarty utrzymywał się dystans 10-oczek ,a główna w tym zasługa Jamala. Jego siedem punktów w początkowej fazie drugiej odsłony pokazywało dominację Jastrzębi w swoim gnieździe. Kiedy akcje Howarda i Turkoglu zmniejszały dystans, Crawford znajdywał swoją klepkę i nie pozwalał na zniwelowanie strat.
Magicy rozpoczynali trzecią kwartę ze stratą 9 oczek do gospodarzy, a trener gości skoncentrował atak wokół dwójki podkoszowych siłaczy – Howard i Bass. Dzięki Supermanowi i jego pomocnikowi w połowie trzeciej odsłony mieliśmy stan 6 oczek po stronie Hawks. Odpowiedź miejscowych była natychmiastowa – trafienia Horforda i Crawforda – a tuż po nich kontra w postaci zdobyczy Arenasa. Magic zbliżyli się do rywali tylko na pięć oczek (61-66).
Od tego momentu oglądaliśmy innych Magic, dowodzonych przez Gilberta Arenasa i zastępującego fatalnie grającego Nelsona (3/12 z gry). Siedem oczek Agenta 0 oraz 6 punktów Supermana, głównie we dwójkowych akcjach, pozwoliły przyjezdnym na dojście rywala i wynik 76-76. Straty, (niecelne) próby rzutów, a w końcu roszady w składzie to był obraz gry gospodarzy. W końcu kluczem do wygranej numer trzy dla Hawks okazał się ten wg nas przepłacany gwiazdor – Joe Johnson. Rzut z półdystansu i dystansu oraz 4.udane próby osobistych przyniosły wygraną 88-85.
Co może przynieść następny mecz? Na pewno jeszcze mocniejszą/agresywniejszą obronę po stronie Magików. Na pewno też szybszą grę na obwodzie po powrocie Jay-Richa. Wydaje się, że Magic z nożem na gardle muszą wygrać spotkanie ostatniej szansy na własnym boisku! Jak będzie, naprawdę..
Wynik: 88:85 (25:17, 21:20, 20:24, 22:24)
Atlanta: Jamal Crawford 25, Joe Johnson 20, Al Horford 14 (12 zb), Kirk Hinrich 14, Josh Smith 9 (10 zb), Jason Collins 2, Marvin Williams 2, Josh Powell 2, Hilton Armstrong 0.
Orlando: Dwight Howard 29 (17 zb), Gilbert Arenas 20, Brandon Bass 11, Quentin Richardson 7, Jameer Nelson 6, Hedo Turkoglu 6, Ryan Anderson 4, J.J. Redick 2.
MVP IV potyczki: Jamal Crawford (25pkt/6as i 10/18 z gry)
Najgorszy występ – zawiódł w decydującym momencie niepotrzebnie biorąc odpowiedzialność i dwóch obrońców na swoje barki (mając obok będącego w gazie Arenasa) – Hedo Turkoglu (2/12 z gry i 0/6 za trzy)
Zabrakło w tym spotkaniu: skuteczności graczy z Orlando (8% za trzy punkty!!!) i 0/4 z rąk Nelsona i Andersona oraz 0/3 Reddicka. 8 procent to najgorszy występ jednego teamu w play off podczas ostatnich 20 lat!!
Myślę, że po tym sezonie dojdzie do wstrząsu u Magic. Pierwszy poleci SvG.
Nie wiem jaka jest sytuacja Howarda, ale w Orlando nie ma co liczyć na mistrzostwo.